Paskudne informacje kilku radnych powiatowych o wręcz „morderczych” działaniach szczycieńskiego szpitala okazały się właściwie plotkami, przynajmniej w dużej części. O zarzutach pisaliśmy w poprzednim numerze.
Zygmunt Rząp z Olszyn opowiadał o tym, że szpital nie potrafił zawiadomić rodziny o zgonie pacjenta, a kontaktu z tą rodziną ostatecznie szukał GOPS i to za pośrednictwem sołtysa, którym radny akurat jest.
- Pytam, gdzie godność tego człowieka? Może chciał przed śmiercią spotkać się z rodziną, coś jej powiedzieć? - grzmiał radny.
O wyjaśnienie sytuacji poprosiliśmy dyrektor Beatę Kostrzewę. Według jej relacji – takie zdarzenie miało miejsce, ale – jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
- Zgon nastąpił nocą. Personel oddziału od razu zadzwonił do rodziny, ale nikt nie odbierał telefonu stacjonarnego, a tylko taki był podany. Nie można się było skontaktować z bliskimi tą drogą. W takiej sytuacji procedura nakazuje zawiadomienie ośrodka pomocy społecznej i to zostało zrobione. Trzeba też dodać, że rodzina bardzo interesowała się tym pacjentem, wiele czasu spędzała przy nim. Gdyby ktoś z krewnych chciał być przy nim także tej feralnej nocy, nikt by nie oponował.
Dyrektor Kostrzewa ma też gotowe wyjaśnienie szokującego zdarzenia, które opisywał inny radny – Tomasz Miller. Mówił o swoim znajomym, który trafił do szpitala na dość błahy zabieg laryngologiczny, ale został zarażony bakterią i zamiast wrócić do domu, odszedł na zawsze.
I w tym przypadku prawda miesza się z fikcją i domysłami bez pokrycia – komentuje dyrektor Kostrzewa. - Rzeczywiście pacjent ten został do naszego szpitala przywieziony. Był w bardzo ciężkim stanie. Nie reagował na żadne działania medyczne i niestety, po kilku godzinach zmarł. Jeśli wcześniej miał zabieg laryngologiczny i inne problemy, o których mówił radny, to na pewno nie u nas, bo w naszym szpitalu nie ma laryngologii i nie przeprowadza się takich zabiegów. Nie można więc obu tych sytuacji medycznych ze sobą łączyć, a tym bardziej obciążać nimi naszego szpitala.
kaj
No, ja ok. 9 lat temu też o śmierci niepełnosprawnego krewnego, którym się opiekowałam, i który od świcie któregoś dnia trafił do naszego szpitala, dowiedziałam się osobiście odwiedzając go (a właściwie już tylko lekarza, bo krewny od paru godzin nie żył i leżał już w chłodni) w szpitalu. Nikt nie powiadomił ani mnie o zgonie, ani innych opiekunów, którzy go bardzo chorego o świcie do szpitala oddali... To chyba coś jest na rzeczy.
dr
Pani Dyrektor ma wyjaśnienia na wszystko- np. galareta jest do bra dla niemowląt bo zawiera kolagen. Cytat z wypowiedzi Pani Dyrektor na temat kolejnej wpadki szpitala.
Ela
Szpital z taką opieką nie powinien istnieć. Podejmują się leczyć przypadki, z którymi sobie nie radzą. Prawda jest taka, że umieralność w Szczytnie jest duża. Szkoda pieniędzy.... Ludzie ze strachu korzystają z sor w innych miastach, gdzie dostają po głowie, bo przecież mamy swój szpital.... Powstanie geriatria, dochód gotowy, a młodzi pacjenci nadal będą się borykać z problemem gdzie szukać pomocy...