Wtorek, 13 Maj
Imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego -

Reklama


Reklama

Poszedł do banku i stracił kasę


Nie od dziś wiadomo, że umowy należy czytać, i to bardzo dokładnie. Czasem jednak nawet czytanie nie wystarczy, a powinno je zastąpić zwykłe zaufanie do instytucji i jej pracownika. Niestety, takie zaufanie do jednego z banków, a może i do wszystkich, stracił Jerzy Berezowski ze Szczytna. - Chciałem założyć zwykłą lokatę terminową na t...


  • Data:

Nie od dziś wiadomo, że umowy należy czytać, i to bardzo dokładnie. Czasem jednak nawet czytanie nie wystarczy, a powinno je zastąpić zwykłe zaufanie do instytucji i jej pracownika. Niestety, takie zaufanie do jednego z banków, a może i do wszystkich, stracił Jerzy Berezowski ze Szczytna. - Chciałem założyć zwykłą lokatę terminową na trzy miesiące, a okazało się, że kupiłem jakieś udziały w Funduszu Inwestycyjnym – mówi z goryczą. - Gdy poszedłem po kwartale okazało się, że odsetek nie ma, a mogę otrzymać z powrotem o ponad 400 złotych mniej niż wpłaciłem.
Pan Jerzy liczy sobie ponad 80 lat. Żyje z żoną ze skromnych emerytur, a że zdrowie póki co w miarę dopisuje, więc jakieś grosze udaje się nawet odłożyć. Te odłożone postanowił złożyć  w banku na lokatę terminową. - Już tak robiłem wcześniej. Zakładałem lokatę na trzy miesiące. Po upływie terminu szedłem do banku i odbierałem swoje pieniądze wraz z odsetkami. Tym razem jednak było inaczej – opowiada.

Badenie przeprowadzone
Okazało się, że pani obsługująca punkt bankowy w Szczytnie zadecydowała za klienta. Uznała, że lepszy będzie dla niego Fundusz Inwestycyjny. Zgodnie z dokumentacją, pani nawet sprawdziła „poziom wiedzy i doświadczenia klienta w zakresie inwestowania w funduszach inwestycyjnych”, z którego to badania wynika, że pan Jerzy nie posiada odpowiedniej wiedzy i nie ma doświadczenia w inwestowaniu w Fundusze Inwestycyjne. Szkoda, że te braki nie zostały uwzględnione i nie została wykonana taka usługa, jakiej pan Jerzy w rzeczywistości oczekiwał.
- Pani coś tam mówiła o tych Funduszach, ja się upewniałem, że moje pieniądze nie będą w takim funduszu złożone, ona zapewniała że nie, że to coś innego, korzystnego i że będę bardzo zadowolony. Podsunęła garść dokumentów do podpisu to podpisałem. Przyznam, że nie czytałem dokładnie, bo raz, że te umowy i dokumenty pisane są takim językiem, którego przeciętny człowiek i tak nie zrozumie, a dwa – tak małym druczkiem, że w moim wieku nawet w okularach sprawiało mi trudność zapoznanie się z nimi – uzasadnia pan Jerzy. - Zresztą nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być w tym jakiś haczyk. Dotychczas, jak zakładałem takie lokaty, to zawsze wszystko było zwyczajnie, prosto i bez żadnych komplikacji.


Reklama

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama