W Galerii Sztuki Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie odbył się wernisaż wystawy Andrzeja Symonowicza pt. „50 lat w zawodzie artysty”. Zaprezentowano tam plakaty, grafiki oraz projekty architektoniczne. Andrzej Symonowicz jak sam mówi – swój pierwszy projekt architektoniczny wykonał w 1969 roku. Była to aranżacja kawiarni „Nowy Świat”.
Andrzej Symonowicz jak sam mówi – swój pierwszy projekt architektoniczny wykonał w 1969 roku. Była to aranżacja kawiarni „Nowy Świat”. Od tego czasu zaprojektował niezliczoną ilość wnętrz oraz ekspozycji m.in. w USA, Maroku, Moskwie, Pradze, Paryżu.
Artysta od piętnastu lat mieszka w Szczytnie. Trafił tu projektując rezydencję dla kanadyjsko-polskiego biznesmena. Później pracował przez wiele lat w Muzeum Mazurskim w Szczytnie jako autor kolejnych ekspozycji. Znane są także jego akwarele, które ozdabiają ściany wielu domostw, urzędów, można je znaleźć także na pocztówkach z naszego miasta i różnego rodzaju gadżetach.
- Wystawa w policyjnej galerii to przypadek i trochę efekt koleżeńskich kontaktów z emerycką organizacją zrzeszającą byłych pracowników WSPol. - mówi Andrzej. - Jakiś czas temu, będzie z rok albo i więcej, i w prywatnej rozmowie wypłynęło, że lada moment będę miał za sobą 50 lat pracy zawodowej. I więcej o tym nie myślałem, ale koledzy wprost przeciwnie. I zanim się obejrzałem, już miałem przygotowaną wystawę. Dodam, co chyba ważne, że była to w ogóle pierwsza moja autorska wystawa. Nigdy wcześniej w taki sposób publicznie nie prezentowałem swojej pracy i jej efektów.
Autor podkreśla, że swoją artystyczną działalność „od zawsze” traktuje jako zawód, nie gromadził więc w jakiś szczególny sposób przejawów tej działalności.
- Zachowały się szczątki z tego, co wykonywałem niemal na całym świecie, bo w 16 krajach – mówi Symonowicz. - I te szczątki udało się na wystawie pokazać. Ale wystawa to właściwie nie tyle moje dzieło, co pracowników galerii czyli Janka Napiórkowskiego i Grzesia Adamiaka. Wspaniali ludzie i naprawdę profesjonaliści w tym, co robią. A wiem co mówię, bo przecież sam przez wiele lat stałem po drugiej stronie „barykady” i przygotowywałem podobne wystawy. Przed rolą „bohatera” miałem lekką tremę, ale okazało się, że nie było potrzeby.
Potrzeby nie było, bo na szczególnej wystawie – benefisie Andrzeja Symonowicza stawili się jego przyjaciele i wielu bliższych i dalszych znajomych. Atmosfera, o czym „Tygodnik” miał szansę sam się przekonać, była iście rodzinna, towarzyska, niemal taka, jakiej zapewne nie powstydziłyby się artystyczne lokale, o których Andrzej od lat wspomina w swoich felietonach.
Nie zabrakło też niespodzianek. Ot, choćby w osobach Andrzeja i Janusza Ałajów, którzy stawili się z całym „oprzyrządowaniem” i zapewnili atrakcyjną oprawę muzyczną. - Miałem więc benefis pracy i debiut wystawienniczy w jednym – żartobliwie stwierdza Andrzej Symonowicz. - I przyznam, że było to dla mnie bardzo, ale to bardzo wzruszające wydarzenia, za co wszystkim obecnym, a głównie tym, którzy przyczynili się do tego swoją pracą i zaangażowaniem, bardzo, ale to bardzo serdecznie dziękuję.
Taki sobie czytelnik
Ciekawe, że tzw. importowani w ogóle chcą się w Szczytnie osiedlać! Zamiast szukać szczęścia gdzie indziej lądują w takim naszym grajdole. Inna sprawa, że przynoszą jakiś impuls, powiew powietrza w tym zatęchłym zaścianku. Może widzą nadzieję, że mogą go przewietrzyć. Ale to tylko nadzieje. W każdym razie zdjęcia ciekawe. Rysować umie, a czy projektować - o tym się przekonam jak trafię do kawiarni \"Nowy Świat\".
Śmieszek
A kto to ta kobitka przytulona do Symonowicza? Ciekawe rysunki, nie wiedziałem, że praca architekta i projektanta tak może też wyglądać? Szacunek