Poniedziałek, 9 Czerwiec
Imieniny: Ady, Celii, Medarda -

Reklama


Reklama

Pobili raz, pobiją i drugi?


Środki zapobiegawcze, jak je nazywa sąd, to najwyraźniej za mało, by ostudzić zapał krewkich 17-latków, którzy pobili 13-letniego Przemka Deptułę. – Mam wiele wątpliwości związanych z pracą policji i sądu odnośnie sprawy pobicia mojego syna – mówi Wiesław Deptuła, rolnik z Czark...


  • Data:

Środki zapobiegawcze, jak je nazywa sąd, to najwyraźniej za mało, by ostudzić zapał krewkich 17-latków, którzy pobili 13-letniego Przemka Deptułę. – Mam wiele wątpliwości związanych z pracą policji i sądu odnośnie sprawy pobicia mojego syna – mówi Wiesław Deptuła, rolnik z Czarkowego Grądu.

Powodem całej sprawy stała się kłótnia dwójki nastolatków – chłopaka i dziewczyny, którzy uczęszczają do tej samej szkoły. – Koleżanka śmiała się z mojej tuszy, co mnie zdenerwowało, więc powiedziałem do niej kilka złośliwości – opowiada Przemysław Deptuła.

Chłopak obrażonej dziewczyny poprzysiągł zemstę młodemu mieszkańcowi Czarkowego Grądu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. – Przyszedł do mnie sąsiad z jakimś drugim chłopakiem i powiedział, że znalazł kupca na odtwarzacz mp4, który chciałem sprzedać. Umówiliśmy się za kilka minut pod drzewem w pobliżu mojego domu. Pojechałem skuterem. Tam oprócz sąsiada w bmv czekało jeszcze kilku chłopaków. Wysiedli. Jeden podszedł do mnie, wyrwał mi kluczyki i rzucił na ziemię. Po chwili już mnie okładali. Wszystkich było pięciu, czterech z nich mnie biło – tłumaczy.

- Syn do domu wrócił pobity, ale prosił mnie żebym nikomu nic nie mówiła, płakał – wspomina pani Barbara.


Reklama

Ojciec, pan Wiesław o stanie syna dowiedział się dopiero rano. - W nocy syn strasznie charczał i stękał, więc rano zapytałem żonę, co się stało. Powiedział mi, że został pobity. Poszedłem do niego. Wyglądał strasznie, opowiedział mi o całej sprawie. Pobiegłem do sąsiadów, ale nie otworzyli. Zadzwoniłem po policję, ale nie chcieli przyjechać, więc pojechaliśmy zrobić obdukcję – opowiada.

Po kilku miesiącach sprawa trafiła do sądu. – Od początku wszystko przebiegało strasznie opieszale. Początkowo policja nie chciała przyjechać, nie sprawdziła sprawców, których nazwiska im podaliśmy. Policjantka, która prowadziła postępowanie, po 1,5 miesiąca wciąż myliła nazwisko syna z nazwiskami podejrzanych i tak było do samego końca. Nawet na sprawie sędzia myliła się. To wręcz oburzające. Nas też traktowano jak gorszych, pewnie dlatego, że chodzi o dziecko ze wsi. Nie pozwolono mi zabrać głosu, udzielono go za to rodzicom chłopaka, który pobił naszego syna – wylicza pan Wiesław.

Sprawa, jak dowiedzieliśmy się od prezesa sądu w Szczytnie - zakończyła się zastosowaniem wobec sprawcy (bo ostatecznie wykazano, że tylko jedna osoba biła) zastosowaniem środków wychowawczych. Zastosowane środki najwyraźniej nie są wystarczające. – W szkole powiedzieli mi, że tym razem im się nie wymknę. Jedyna droga do mojego domu prowadzi między polami, gdzie z rzadka są latarnie, a wracam pieszo, więc dostanę na pewno, zastanawiam się tylko, kiedy we mnie uderzą i jak mocno – mówi Przemek Deptuła.

Reklama

- Z wyroków naszych sądów i postępowań prowadzonych przez policję śmieją się chyba wszyscy, także przestępcy i ja się temu nie dziwię. Jeżeli funkcjonariusze, a potem sędzia myli ofiarę z podejrzanym, to znak, że coś w tym systemie nie działa jak powinno. Zwróciliśmy się do organów ścigania o pomoc, ale tej pomocy udzielono nam niedbale i połowicznie, a środek wychowawczy zastosowany przez sąd niewystarczający, co widać po groźbach kierowanych do mojego dziecka, dlatego obiecuję, że doprowadzę tę sprawę do końca, a sprawiedliwości stanie się zadość – kwituje pan Wiesław.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama