- W śmieciach są skarby – zapewnia wójt Jedwabna Sławomir Ambroziak. I z takim przekonaniem działa Aleksandra Kurzeja, gminna urzędniczka, opiekująca się miejscowym Punktem Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. W wydzielonym miejscu PSZOK-u znajduje się całe mnóstwo rzeczy, które jedni wyrzucają, a innym się przydają.
Punkt w Jedwabnie został uroczyście otwarty w październiku ubiegłego roku. Od stycznia działa intensywnie, między innymi poprzez specjalnie utworzony profil facebookowy o nazwie „PSZOK w Jedwabnie – Drugie życie rzeczy”. Pojawiają się tam informacje o tym, co w śmieciach ciekawego.
- Staram się codziennie jakąś informację zamieścić, chociaż odpadów, które nadają się do użytku jest tyle, że nie nadążam – mówi pani Aleksandra. - A ja? Cóż, po prostu grzebię w śmieciach – dodaje z uśmiechem, ale i z niekłamanym entuzjazmem. - Wczoraj przywieziona została używana lodówka, jeszcze sprawna. Po dwóch godzinach już jej nie było. Komuś innemu jeszcze jakiś czas posłuży. W piątek przyjechała pani, która zabrała wszystkie sztuczne kwiaty, jakie inni ludzie wyrzucili. Oczywiście, wszystkie te rzeczy można zabierać całkowicie za darmo – podkreśla.
Przykłady można by mnożyć.
- Na początku nie było tego wiele. Zaczęło się chyba od pewnego pana, który robił porządki w domu swojej mamy, która z kolei przez lata gromadziła wszystko – opowiada Aleksandra Kurzeja. - Było tego sporo, wszystko w dobrym stanie, naprawdę fajnych rzeczy, które mogą się komuś przydać. Więc grzebię w tych śmieciach, bo po prostu warto.
Zaangażowanie pani Oli w „śmieciowe” zajęcie jest niewątpliwie godne uznania, podobnie jak i sam PSZOK. W oczy rzuca się głównie zdumiewający porządek i ogólna czystość, której utrzymanie przy śmieciach wydaje się wręcz niemożliwe.
- Kiedyś ktoś przywiózł taki elektryczny odkurzacz na baterie. Twierdził, że nie działa. A ja w swoim PSZOK-owym baraku nie miałam czym sprzątać. Okazało się, że ten odkurzacz był po prostu zanieczyszczony. Wyczyściłam i mam – śmieje się z zadowoleniem pani Aleksandra.
To, by spośród dostarczanych do PSZOK-ów rzeczy odzyskiwać te, które jeszcze nadają się do użytku, jest pomysłem, słusznym zresztą, rodem z Unii Europejskiej.
- Nie jest to obowiązek, ale zalecenie – mówi wójt Sławomir Ambroziak. - Gdy przygotowywaliśmy się do budowy naszego, braliśmy pod uwagę wiele różnych opcji. Zwiedzałem takie obiekty w Polsce, uczestniczyłem w tematycznych konferencjach, na których prezentowano różne pomysły, a te ciekawsze wykorzystaliśmy.
Śmieciowy odzysk można spotkać także w innych gminach, ale ten w Jedwabnie rozwija się imponująco. Tam nie tylko można przyjechać i znaleźć coś dla siebie czy też śledzić profil PSZOK-u na facebooku. Tam można też złożyć... zamówienie.
- Mój syn, na przykład, interesuje się rowerami i czeka na informacje o tym, że ktoś jakiś stary rower czy jego części do PSZOK-u dostarczył – przyznaje wójt Ambroziak.
Taka wymiana to doskonała walka z marnotrawstwem, korzystna dla środowiska. Bo o tym, że „produkujemy” coraz więcej śmieci mówi się od lat. Jedwabno dowodzi, że przy niewielkim wysiłku i wielkim zaangażowaniu (pani Aleksandra jest tego wzorem i dowodem) można z powodzeniem te ilości ograniczyć.
- Ale to także wcale niemała korzyść ekonomiczna dla gminnego budżetu – dodaje wójt Ambroziak. - Tona tego rodzaju odpadów kosztuje nas 700 zł. Im więcej przedmiotów nadających się jeszcze do wykorzystania znajduje swoich nowych właścicieli, tym mniejsze koszty ponosi gmina. To z kolei przekłada się na wysokość opłat, które ponoszą mieszkańcy.
PSZOK w Jedwabnie jest też szczególny jeszcze pod innym względem. Podczas uroczystego otwarcia okazało się, że obiekt jest świetny akustycznie, a to z kolei podsunęło pomysł, by miejsce to wykorzystać także kulturalnie. Niebawem, bo 30 kwietnia, odbędzie się tam wielowątkowa, duża impreza. Do jej szczegółów z pewnością jeszcze wrócimy. Póki co zachęcamy do wizyty w PSZOK Jedwabno. To lepsze niż niejeden tzw. pchli targ.
g.
\"Zniesmaczony\" i \"Hi Hi\" - jakież typowo polskie podejrzliwe podejście! \"Ktoś przyjdzie, weźmie za darmo, zhandluje w internecie i jeszcze nie daj Boże zarobi 5 złotych\". No straszne, po prostu. Ludzie, ta inicjatywa jest super, w wielu krajach funkcjonują tego typu wydarzenia czy miejsca, gdzie ludzie przynoszą i zabierają różne używane rzeczy. Po angielsku jest takie powiedzenie, że \"śmieć jednego człowieka jest skarbem dla drugiego\" i dokładnie tak jest - nigdy nie wiadomo, co się komu przyda. Większość ludzi bierze takie \"śmietnikowe\" rzeczy dla siebie. A jeżeli ktoś jest w takiej sytuacji materialnej, że może mu się opłacać sprzedanie pozyskanej rzeczy za kilkanaście złotych na targu czy w internecie, to co w tym złego? Może ktoś woli zapłacić kilkanaście złotych niż się tułać po PSZOKach i też ma do tego prawo. Najważniejsze, że rzeczy nie trafiają na wysypisko i dalej sobie cyrkularnie funkcjonują. Trochę mniej zawiści i więcej radości, ludzie.
Hi Hi
Handel starzyzną rozkwitnie! Przy całym szacunku do obywateli, którzy do PSZOK dostarczają zużyte sprzęty.
Zniesmaczony
No to teraz będzie handel używanymi rzeczami, odzyskanymi przez \"biznesmenów\" z PSZOK! Uważam, że jest to cokolwiek niepoważne. Jeśli ta reklama ma odciążyć PSZOK z jakichś kosztów - to może lepiej jakoś to uregulować. Bo ta opowieść przypomina mi obrazy z wielkich śmietnisk, gdzie tułają się ludzie, którym los nie dopisał i tym na życie zarabiają. A tu - jakby powstaje platforma do bezpłatnego pozyskiwania \"skarbów\", które potem trafią na targowiska i platformy handlowe w internecie. Zachęcanie do segregacji odpadów i oddawanie innych nieużywanych przez nas przedmiotów do PSZOK - jak najbardziej chwalebne. Ale taka reklama nie powinna iść w tym kierunku: przyjdź, znajdź coś sobie i weź. A co z tym zrobisz - przehandlujesz, nabierzesz kogoś - to nas już nie obchodzi. Ale interes! I dla gminy i dla \"biznesmenów\"!