Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Nie żyje Andrzej Gralczyk, pogrzeb w czwartek


Nie żyje Andrzej Gralczyk z Pasymia. To miejski radny w latach 2002-2006. Zmarł nagle w domu, w sobotę, 12 lutego. Miał niespełna 77 lat. Uroczystości pogrzebowe zaplanowano na czwartek, 17 lutego.


  • Data:

Msza żałobna obędzie się o godzinie 13 w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Pasymiu. Pół godziny wcześniej ma odbyć się różaniec – również w kościele.

Ciało pana Andrzeja spocznie na cmentarzu w Pasymiu. Andrzej Gralczyk 4 listopada ubiegłego roku skończył 76 lat. Był wieloletnim miejskim radnym w Pasymiu, myśliwym, strażakiem, członkiem pasymskiego Klubu Seniora, aktywnym absolwentem zootechniki ART w Olsztynie.

Od ponad 20 lat prowadził i rozwijał firmę ubezpieczeniową, którą w ostatnich latach prowadził z córkami. Kochany tata, maż, wujek, dziadek...

 

Redakcja „Tygodnika Szczytno” kilka miesięcy temu rozmawiała z panem Andrzejem o jego firmie. Przypominamy fragment tej rozmowy...

 

Andrzej Gralczyk z Pasymia to założyciel rodzinnej firmy ubezpieczeniowej Gralczyk i Córki Ubezpieczania. - Początki nie były łatwe – wspomina nestor rodu. - Ale dziś stukają nam właśnie 23 lata działalności. Nasza firma, nasi klienci i ci starzy, i nowi, to jedna wielka rodzina. O ich interesy dbamy, jak o własne – przekonuje. - To w tym zawodzie niezwykle ważne. Uczciwość i zaufanie – to podstawa.


Reklama

 

Opowie pan o początkach swojej firmy?

 

Powstała w 1998 roku. Wcześniej pracowałem w kilku innych firmach. Kolega namówił mnie, abyśmy w Szczytnie otworzyli filię Agropolisy. I tak się stało. Zostałem tam dyrektorem. Ale potem firma się rozleciała i podjąłem decyzję, że już nigdy więcej nie będę pracował na etacie, a jedynie dla siebie. Zacząłem pracować jako agent ubezpieczeniowy. Najpierw dołączyła jedna córka, potem druga.

 

Od razu był sukces?

 

Oj, nie! (śmiech) Pierwsze dwa lata były bardzo trudne. Musieliśmy wziąć kredyt, aby opłacić nawet ZUS za siebie. Zarobku właściwie nie było żadnego. Córka Kasia nawet przez chwilę chciała zrezygnować. Ale udało mi się ją przekonać, aby była bardziej cierpliwa. Po dwóch latach zaczęliśmy dostrzegać, że nasz upór miał sens. Zaczęły wpływać prowizje. Ja jeździłem po terenie szukałem klientów, a córka czekała na nich na miejscu, tu w Pasymiu. Doskonale się uzupełnialiśmy. Po czterech latach dało się już z tego stabilnie żyć. Osiągnęliśmy to wyłącznie ciężką pracą i wytrwałością. Jeśli ktoś nie jest cierpliwy i szybko chce się dorobić, to niech w ogóle nie zabiera się za tę branżę.

Reklama

 

Co jest jeszcze ważne w tym zawodzie?

 

Najważniejsi są klienci. Nie można się na nich obrażać. Trzeba ich wysłuchać. Bywało, że klienci szli do innych firm, ale z czasem do nas wracali. Dlaczego? Bo nigdy ich nie okłamywaliśmy i zawsze dbaliśmy o ich interes. Zawsze, w każdej sytuacji mogą liczyć na naszą pomoc. Zdobyć nowego klienta nie jest trudno, sztuką jest go utrzymać. A nam to się naprawdę udaje. Od 10 lat mamy stałą bazę partnerów na poziomie 1500.

 

Więcej na: https://tygodnik.szczytno.pl/Gralczyk_i_Corki_Ubezpieczenia_specjalisci_od_ubezpieczen-n15016.html



Komentarze do artykułu

Teresa Poszytek/Stahl

Moje szczere kondolencje skladam rodzinie i Halinie Slaza.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama