- Możliwość kształcenia się zamieniłem na głód, wędrówkę i biedę. Nie miałem wyboru, zdecydowały za mnie czasy, w których przyszło mi żyć – mówi Erwin Syska, dawniej mieszkaniec Wałów i uczeń Hindenburschule. Pan Erwin spędził w Wałach i w Szczytnie zaledwie jedenaście pierwszyc...
- Możliwość kształcenia się zamieniłem na głód, wędrówkę i biedę. Nie miałem wyboru, zdecydowały za mnie czasy, w których przyszło mi żyć – mówi Erwin Syska, dawniej mieszkaniec Wałów i uczeń Hindenburschule. Pan Erwin spędził w Wałach i w Szczytnie zaledwie jedenaście pierwszych lat swego życia. - Ale tu był mój dom, tu moja ojczyzna – mówi ze łzami w oczach.
Szkoła to przywilej
Kiedyś nauka w szkole była przywilejem, a nie obowiązkiem. Do gimnazjum szły jedynie osoby, które było na to stać i które zdały egzaminy wstępne, dlatego w moich czasach tak doceniano naukę – twierdzi Syska. Swoją edukację rozpoczął w szkole podstawowej w Wałach. Potem rodzice skierowali go do gimnazjum w Szczytnie. - Ciężko było się tam dostać. Nauka była płatna, wcześniej jeszcze należało wykazać się wiedzą – mówi mężczyna. Mieszkanie poza domem nie ułatwiało życia. - Uczniowie pochodzili z różnych rejonów, a internat dysponował tylko pięćdziesięcioma miejscami. - Moi rodzice zapewnili mi pokój u swoich znajomych, za który płacili. Przy okazji mieli pewność, że przypilnują mnie z nauką, chociaż nie było takiej potrzeby – wspomina.
Najważniejsze są podwaliny
- Tak naprawdę uczyłem się pilnie. Wiedziałem, że dostałem szansę, którą muszę wykorzystać najlepiej jak mogę, bo wykształcenie było w cenie. Nie każdy mógł sobie na nie pozwolić – twierdzi Syska. Szkoła była miejscem, gdzie młodzi ludzie nie tylko poszerzali swoją wiedzę, ale także uczyli się szacunku do drugiego człowieka i systematyczności. Dyscyplina była ostra i nikt nie chciał podpaść, dlatego w szkole panował spokój. Wszelkie, choćby drobne wybryki były natychmiast karane. - Pamiętam jak chłopiec rzucił śnieżką w okno. Od razu został wezwany do dyrektora. Karą było przepisanie długiego tekstu nawet kilkadziesiąt razy i oddanie go do wyznaczonej godziny tego samego dnia. Uczeń nie poszedł do domu, póki nie skończył – opowiada pan Erwin. Jak dodaje Syska po lekcjach nikt już nie miał ochoty na dodatkową pracę. - Chociaż chodziłem do gimnazjum tylko rok, to wyniosłem z jego murów wiele informacji i zasad, które do tej pory pomagają mi w dorosłym życiu – dodaje.
Jak cygan
Dorosłe życie pana Erwina rozpoczęło się dość wcześnie. W 1944 roku ojciec pana Erwina zdecydował, że wyprawi wszystkie swoje pociechy za granicę. - Tata wysyłał konie do Niemiec i w jednym z takich transportów, w wagonie bydlęcym, ukrył nasze rzeczy, podczas gdy ja z rodzeństwem i babcią pojechaliśmy pociągiem osobowym. Tak trafiliśmy do Magdeburga. Miałem wtedy jedenaście lat i nie sądziłem, że to na zawsze – wspomina. - To była przygoda, pierwszy raz jechałem pociągiem. Potem jednak doszło do mnie, że przygoda nie zakończy się tak jak sądziłem. Na obczyźnie czułem się bowiem jak cygan. Często z rodziną przesiedlaliśmy się, dotknęła nas bieda i głód. Z czasem jednak nasze życie się ustabilizowało – mówi. Mężczyzna ukończył najpierw technikum stolarskie, potem rozpoczął studia nauczycielskie. Pracował jako kierowca ciężąrówek. Nie widział jednak w tym przyszłości, chciał wykorzystać zdobytą wiedzę, zdał więc egzamin na policjanta, ale los skierował go do straży pożarnej, gdzie pracował do emerytury.
Dla ojczyzny nigdy źle
Teraz pan Erwin może odpocząć i skupia się na swoim hobby. - Moim wielkim hobby są polowania. Łowiectwo mam we krwi, ojciec był myśliwym. Do Polski mam największy sentyment. Czy chciałem wrócić? To trudny dla mnie temat – pan Erwin przerywa. Z trudem powstrzymuje łzy. - Nie mogłem. Nie znałem się na gospodarce. Byłbym złym rolnikiem. Miałbym ojczyźnie zaszkodzić? Co to, to nigdy w życiu.

Patrycja Woźniak
fot. Patrycja Woźniak
Jednak ten pan ma ewidentnie jakiś problem. Teraz po prezydencie. Polska jest w Europie i jest jej częścią i nikt się nie wypiera, że jesteśmy jej częścią. Walczymy tylko o równouprawnienie. Poza tym jak Leszek Miller mówi o pomocy Ukrainie ale w granicach rozsądku to nikt go nie krytykuje a już na pewno nie ten pań, który z pewnością pobiera bardzo wysoka mundurowa emeryturę. Bardzo dobrze, że ktoś mówi jak jest a nie tylko ślepo ma wydawać kasę na kraj który jest mocno skorumpowany. Cięcia w budżetach. A kto doprowadził do takiej dziury? Jakoś przez 8 lat tego złego pusu nie było takiej dziury teraz nam się wciska że jest nam dobrze, fajnie itp. Dobrze to jest temu Panu, który pusze takie bzdury. Przeciętny polski obywatel nigdy takiej emerytury ba nawet wynagrodzenia nie dostanie jak pan otrzymuje obecnie. Panu jest i było zawsze dobrze za kazdych rzadow, tylko po prostu masz pań zniekształcony onraz przez tvn. Każda telewizja w jakiś sposób kłamie i zniekształca i naciąga fakty. Masz pań swoje lata więc przemysł pań uczciwie co piszesz bo żyjesz pań w pewnej bańce rzeczywistości oderwanej od życia. Masz pań wypchany barek alkoholem jak to zes pan niedawno wspomniał. Może taki barek jak prezes w Alternatywach4. Skojarzenia nasuwają się same o pana mentalności i wiedzy o życiu zwyczajnych ludzi. Mało o normalnym życiu pań wiesz.
Jan
2025-12-10 07:05:36
Pytanie, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki? Są tacy, którzy - mieszkając poza Szczytnem - potrafią dzwonić przynajmniej 3 razy dziennie do swych dziadków, rodziców, krewnych. Wiedzą, kiedy jest jedzone śniadanie, wiedzą, kiedy jest przechadzka, wiedzą o której obiad, kolacja... A w razie braku kontaktu dzwonią o pomoc. To takie trudne? To nie kwestia braku czasu, tylko braku więzi i uczuć.
Taki sobie czytelnik
2025-12-10 03:09:26
Panie Mądrzejowski. No tak, obecna władza to nie przerznacza środków na \"swoją telewizję\". Szybko sobie wygooglowałem: W 2025 roku TVP w likwidacji dostała dodatkowo 1,4 mld. Ach ten pana słynny obiektywizm.
Olek
2025-12-09 22:25:02
Kiedyś,to kiedyś,cóż to za bzdurne uzasadnienie.Niektorym radnym nie chce się nawet myśleć logicznie
Plik
2025-12-09 17:48:45
Ciekawe kto i dlaczego boi się powiedzieć prawdę
Ciekawski
2025-12-08 22:14:23
Prawie fascynujące...
Jestę zastępco burmystrza
2025-12-08 20:32:16
U nas na budowie też przyjęli nowego pracownika , ale niestety nie było reportera.
tak
2025-12-08 19:42:37
Występ bardzo fajny ale trochę nie ładnie jak się pomija osoby które faktycznie pracowały i przygotowywały występ,
Olek
2025-12-08 19:00:33
7.12. było lodowisko otwarte, jednak jazda na łyżwach okazała się niemożliwa.Lyzwy rozjeżdżały się po tej sztucznej tafli nie mogąc rozpocząć jazdy.Całkowita klapa, pieniądze do zwrotu.
Warchol
2025-12-08 09:41:11
Znikome te informacje w tym artykule
Adrian
2025-12-07 13:05:25