Droga Redakcjo Tygodnika Szczytno. Drodzy Czytelnicy. Pragnę napisać sprostowanie i odnieść się do wypowiedzi pana Burmistrza podczas XIII Sesji Rady Miejskie w Szczytnie oraz zarzucania mi kłamstw i oszczerstw wobec urzędników i pana Burmistrza.
Otóż w noc pożaru kamienicy z 19 na 20 października na ul. 1 Maja, kilka minut po godz. 24.00 wszyscy mieszkańcy wraz z moją rodziną uciekali na podwórze w piżamach oraz kapciach. Moja rodzina zdążyła pobrać okrycia wierzchnie. Podczas gaszenia pożaru przez strażaków, czekaliśmy na Burmistrza i kogoś z MOPSu, by się nami zajął, taką informację otrzymaliśmy od jednego z policjantów.
W noc pożaru było bardzo zimno. Swoje okrycie oddałam starszej pani, która narzekała, że marznie, a ojciec moich dzieci oddał swoją kurtkę panu, który był na wózku inwalidzkim. Wszyscy trzęśli się z zimna. Co kilka minut przychodzili do nas policjant i strażak dopytując się, czy był już ktoś i z nami rozmawiał odnośnie pomocy. Nasze odpowiedzi brzmiały ''NIE''.
Pan policjant, który darzył ogromnym zainteresowaniem mieszkańców palącej się kamienicy, zaczynał się denerwować, bo nie mógł się dodzwonić do żadnego z urzędników. Czekaliśmy bardzo długo, aż ktoś się nami zajmie. Wydawało mi się, że to wieczność. Wszyscy mieszkańcy kamienicy bardzo przeżywali pożar.
Nad ranem, gdzieś ok. godz. 4.00 (wiem, bo co chwilę ktoś z nas tam stojących spoglądał na zegarek) podszedł do nas pan Burmistrz z drugą osobą (nie pamiętam z jaką, bo byłam zdenerwowana i nie zwracałam uwagi na szczegóły) i zapytał nas czy mamy gdzie do poniedziałku przenocować, a w poniedziałek będą myśleć o mieszkaniach zastępczych dla nas. Zrozumiałam go w taki sposób, że pyta o weekend po pożarze a nie o nocowanie przez ponad miesiąc. Pozostałe osoby również zrozumiały Burmistrza tak jak ja. Moja odpowiedź dla Burmistrza brzmiała: "Tak, dzisiaj mamy gdzie przenocować".
Odniosę się do słów pana Burmistrza: "Osobiście byłem przy pożarze kamienicy przy ulicy 1 Maja. Z panem Pleskotem i panem Mikoszą. Każdej poszkodowanej tam osobie, w tym i pani Sylwii, proponowaliśmy lokale zastępcze. Pani Sylwia nie wyraziła zainteresowania, bo stwierdziła, że ma gdzie przebywać".
Te słowa pana Burmistrza dowodzą, że nie mówi prawdy. Jak już wcześniej wspomniałam nie było żadnej mowy o lokalu zastępczym, tylko o tym, czy mamy gdzie przenocować po pożarze do poniedziałku (przypomnę, że był wtedy weekend). Nieprawdą jest też, że nie wyraziłam zainteresowania, wręcz przeciwnie, bardzo ciekawa byłam, co pan Burmistrz ma do zaoferowania pogorzelcom. Podczas zapytania Burmistrza o to, czy mamy gdzie przenocować (przez weekend), ktoś z osób przybyłych z panem Burmistrzem stwierdził:"Ta pani sobie poradzi, bo jest silna".
Byłam przekonana, że zaraz w poniedziałek (po pożarze) zadzwoni ktoś z Urzędu do mnie i powie, że mają dla mojej rodziny inne mieszkanie. Niestety, nikt w tej sprawie do mnie się nie odezwał. Postanowiłam pójść do Urzędu Miasta (chyba w środę 23.10) zapytać, co dalej z nami będzie.
Owszem, zaproponowano mi mieszkanie na ul. Ogrodowej 12, ale odmówiłam, ponieważ nie zgodziłam się na przejściowe mieszkanie, które było (moim zdaniem) w tragicznym stanie oraz musiałabym udostępnić pomieszczenia tam się znajdujące i należące do obcej osoby, która zamieszkuje na parterze. Wejście na strych znajdowało się w kuchni, gdzie również musiałabym udostępnić wejścia osobie zamieszkującej w oddzielnym mieszkaniu. W budynku tym osiedliły się również myszy i szczury. Musiałabym w całym mieszkaniu rozstawić trutki na gryzonie. Nie zgodziłam się również dlatego, że mam dwa psy, które mogłyby się zatruć tymi trutkami. Nie przyjęłam tego mieszkania ze względów bezpieczeństwa i zdrowia moich dzieci oraz zwierząt. Zdaniem pana Burmistrza mieszkanie nadaje się do zamieszkania. Pozwólcie, że przytoczę słowa Burmistrza: "W moim odczuciu był wystarczający, aby tam zamieszkać". Odnośnie słów Burmistrza K. Mańkowskiego, proponuję panu Burmistrzowi, aby tam zamieszkał przynajmniej na jeden miesiąc.
Po rozmowie z panem Burmistrzem oraz panią Naczelnik i panem Dyrektorem, wspomniałam o moich powodach odmówienia mieszkania na Ogrodowej. Podczas rozmowy z urzędnikami odniosłam takie wrażenie, że chcą mi wcisnąć to mieszkanie dla świętego spokoju oraz tego, by urzędnicy wyszli z "twarzą", że pomogli pogorzelcom.
Po odmówieniu mieszkania na Ogrodowej, któregoś dnia rozmawiałam z panią urzędniczką z Wydziału Gospodarki Miejskiej, która wyszła do mnie na korytarz i zapewniła mnie, że na chwilę obecną Urząd Miasta nie ma mieszkań. Podczas dłuższej rozmowy usłyszałam od urzędniczki, że mam gdzie mieszkać. Zapytałam, czy gdyby proponowano jej takie mieszkanie przyjęła by je? Uzyskałam szyderczą odpowiedź, że ona ma gdzie mieszkać, bo ma swoje prywatne mieszkanie, które kupiła na kredyt. Moja odpowiedź była taka, że ma wysokie dochody i stać ją na spłacanie kredytu. Jestem przekonana, że o tej rozmowie pan Burmistrz nie wie (ale to już nieważne).
Po rozmowie z panem Burmistrzem K. Mańkowskim i kilkakrotnym chodzeniu do urzędników otrzymałam dwa mieszkania do OBEJRZENIA, gdzie pan Burmistrz twierdzi, że otrzymałam aż trzy lokale do wyboru. Słowa pana Burmistrza Mańkowskiego: "kobieta ostatecznie otrzymała aż 3 lokale do wyboru".
Jedno z mieszkań, które oglądałam, znajdowało się przy ul. Kochanowskiego, które było strasznie zdewastowane. Deski w podłogach były tak spróchniałe i dziurawe, że cała noga by się w nich zmieściła. W rogach znajdowała się straszna wilgoć oraz grzyb. Piec kaflowy był zepsuty i wytłuczony jakimś ciężkim przedmiotem, bo miał dziury aż na wylot. To było drugie mieszkanie, które oglądałam.
Pierwsze mieszkanie oglądałam przy ulicy Sobieszczańskiego, które również jest do remontu i wymaga bardzo dużego wkładu finansowego, by je wyremontować. Na swojej stronie społecznościowej wstawiłam post oraz udostępniłam zdjęcia mieszkania na Sobieszczańskiego, w jakich warunkach pogorzelcy mają mieszkać według władz Miasta Szczytna. Mimo to przyjęłam je, ponieważ zapewniano mnie, że miasto nie dysponuje lokalami w lepszych warunkach. Mogę zapomnieć o mieszkaniu w ciszy i spokoju, w gronie swojej rodziny podczas świąt.
Po zdecydowaniu i pisemnym zadeklarowaniu przyjęcia mieszkania przy ul. Sobieszczańskiego, nadal długo czekałam na pismo oraz klucze. Dzięki bezinteresownej pomocy obcych mi ludzi i ingerowaniu w moją sprawę, otrzymałam skierowanie na mieszkanie oraz klucze do niego, dopiero 26 listopada tego roku. 18 listopada rozmawiając, wręcz błagając panią Naczelnik o przyspieszenie formalności związanych z otrzymaniem umowy i kluczy do mieszkania, po dłuższej rozmowie zapewniła mnie, że postara się załatwić sprawę jeszcze w danym tygodniu. Niestety, mimo kontaktów telefonicznych do pani Naczelnik, nie udało mi się z nią później porozmawiać.
Dnia 25 listopada poszłam razem ze znajomą ponownie do pani Naczelnik porozmawiać o mojej sprawie, którą wręcz obiecała podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej, że przyspieszy procedurę otrzymania kluczy do mieszkania. Niestety, podczas rozmowy (25.11) wyparła się, że coś mi obiecywała. Postanowiłam razem ze znajomą pójść do pana Burmistrza. Nie wpuszczono mnie do niego, gdyż powiedziano, że jest bardzo zajęty i że tego dnia interesantów przyjmuje pani zastępca Burmistrza. Rozmawiając oraz prosząc o jak najszybsze przekazanie mi kluczy do mieszkania usłyszałam od pani Zastępcy, że to nie takie proste, bo trzeba zebrać komisję, sporządzić dokumentację, która trochę trwa i trzeba czekać. Zdenerwowana razem ze znajomą wyszłam z gabinetu pani zastępcy. Skończyło się tylko na obietnicach.
Chciałabym się dowiedzieć czym tak naprawdę oczerniłam urzędników i pana Burmistrza? Zapewne w Urzędzie Miasta są kamery i zapewne każda moja wizyta i rozmowy z urzędnikami zostały zarejestrowane. A więc...? Do dzisiaj się tego nie dowiedziałam i zapewne nie dowiem.
W sprawie postów wstawionych na mojej stronie społecznościowej, pragnę oświadczyć, że to wszystko prawda i niczym, co jest tam napisane, nie oczerniłam żadnego z urzędników. W tej sprawie to ja się czuję poniżona przez urzędników, oskarżeniami o kłamstwa i oszczerstwa w stosunku do urzędników naszego miasta.
Moim zdaniem urzędnicy chcą się wybielić odnośnie swoich rozmów i składanych deklaracji, bo jak by to wyglądało w oczach mieszkańców Szczytna, że ludzie wysoko postawieni, urzędnicy miasta też mogą nie mówić prawdy. Człowiek, który jest zwykłą, szarą w społeczeństwie osobą nie ma racji i zdaniem urzędników kłamie, a nie mówi prawdy. Jak w takiej sprawie można takim osobom zaufać.
Bardzo boli mnie, że urzędnicy z powodu swoich stanowisk nie potrafią przyznać się do błędów i zrzucają winę na słabszych. Ja jako matka pragnę tylko sprawiedliwości oraz godnych warunków mieszkaniowych dla moich dzieci. Czy to tak wiele...?
Z poważaniem
Sylwia Kaczmarczyk
Gospodarka mieszkaniowa w naszym mieście od lat jest tragiczna. Może czas na zmiany, skoro tak duże miasto nie potrafi zapewnić GODNYCH warunków mieszkaniowych swoim mieszkańcom i nie ma żadnych sensownych lokali w tak nagłych przypadkach. Może urzędnicy oddadzą poszkodowanym swoje mieszkania a ze swoimi rodzinami pójdą mieszkać do tych które proponują? Chyba nie jest to problem skoro twierdzą że warunki są ok.
On
Dlaczego ten tekst nie ukazał się na Facebooku redakcji?
Alan
A tyle obiecywał przed wyborami. Minął ponad rok i co? Z obietnic które składał w MDK nie zrobił nic. Empatia urzędników w Szczytnie. Śnisz kobieto. Jedna z przyczyn wyludniania Szczytna. Za 20 lat w naszym mieście w którym brak przemysłu i perspektyw rozwoju pozostaną tylko wuefiści na urzędy. Pozdrawiam i życzę aby spędziła Pani Święta w ciepłym i miłym mieszkaniu.