Czwartek, 1 Maj
Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana -

Reklama


Reklama

Konkurencja medyczna z drugiej strony


Rozumiem, że niektóre ze strwierdzeń doktora Szymańskiego nie bardzo panu odpowiadały?

Z konieczności muszę się odnieść do tych stwierdzeń, bo doktor Szymański przedstawia mie w złym świetle jako osobę, która zawiodła jego zaufanie. Ale tytułem o...


  • Data:

Rozumiem, że niektóre ze strwierdzeń doktora Szymańskiego nie bardzo panu odpowiadały?

Z konieczności muszę się odnieść do tych stwierdzeń, bo doktor Szymański przedstawia mie w złym świetle jako osobę, która zawiodła jego zaufanie. Ale tytułem ogólnej refleksji: sposób rozumowania i tok myślenia doktora Szymańskiego jest dla mnie ciekawą sprawą z punktu widzenia psychologii. Do „Eskulapa” został jako wspólnik przyjęty cztery lata temu, pozwoliliśmy objąć mu udziały w prężnie działającej firmie, a on wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję, by przy pomocy tych udziałów odwołać nas z zarządu i zająć miejsce prezes Danuty Topolskiej. Po kilku miesiącach zwolnił oboje doktorów Topolskich z pracy, pozbawiając środków do życia. A teraz, gdy zarówno państwo Topolscy, jak i ja z małżonką próbujemy ułożyć sobie jakoś dalsze życie zawodowe, on nas odsądza od czci i wiary.

To były więc ambicje władcze pana Szymańskiego a nie ekonomiczne przesłanki, w tym głównie zakup budynku przy ul. Pola.

O zakupie budynku przy ul. Pola decydowali wszyscy wspólnicy. Jeden tylko był przeciw. Kupowaliśmy go, kiedy firma była w bardzo dobrej kondycji finansowej. Na zakup wystarczał jednoroczny zysk „Eskulapa”. W 2009 roku zysk ten wynosił ponad 800 tysięcy złotych.

Aż tyle???? Tyle można zarobić na ryczałtowych wpłatach na jednego pacjenta po kilka złotych miesięcznie?

To nie tylko ten ryczałt. To także opieka nocna, obsługiwanie pacjentów z innych kas itp. To po prostu ciężka harówka. A w „Eskulapie” zarejstrowanych było ponad 23 tysiące pacjentów. Na ten zysk składają się też zakupy środków trwałych. To nie jest tylko żywa gotówka w kasie. Ale gdybyśmy nic nie kupowali, to faktycznie tyle byłoby w kasie. My chcieliśmy ten zysk inwestować i rozwijać firmę, a koledzy – nie bardzo. Poza tym w styczniu ubiegłego roku można było jeszcze złożyć wniosek o pozyskanie środków unijnych. Mieliśmy przygotowany bardzo dobry projekt, ale zanim go złożyliśmy, zostaliśmy odwołani. A to, że potrafimy inwestować, to udowodniliśmy już kupując budynek przy ul. Piłsudskiego.

Zakup to jedno, ale remont tego budynku wymagałby chyba znacznie więcej nakładów i to zaniepokoiło pozostałych wspólników.

Myślę, że spółka, która świetnie prosperowała, poradziłaby sobie z tym bez problemu. Chcieliśmy stworzyć sieć przychodni tak, by zapewnić pacjentom bardziej komfortowe warunki. Przy Pola miała być specjalistyka, rentgen itp. Nie zamierzaliśmy likwidować przychodni przy ul. Kościuszki.


Reklama

A jak jest z kredytem? Skoro jest taki zysk, to po co kredyt?

Kredyt wynosił 500 tysięcy na pięć lat. Spłata nie stanowiła obciażenia, a z bieżących zysków można było rozpocząć adaptację tego budynku i go kontynuować. Przy otrzymaniu dotacji remont trwałby ze dwa lata, a bez dotacji - około pięciu.

I wiadomo, ile ten remont by kosztował?

Byliśmy w trakcie przygotowywania pełnego kosztorysu i dokumentacji, ale nie zdążyliśmy tego dokończyć. Ale liczy się, że koszt modernizacji wynosi mniej więcej tyle, ile kosztował budynek. Większość wspólników w czasie pracy w Eskulapie wybudowała się, więc doskonale wiedzą, jakie to są koszty. A w spółce inwestowaliśmy niejednokrotnie, np. aparat do USG za 240 tysięcy jakoś nie wzbudził takich emocji. A moim zdaniem to był bardzo dobry pomysł, bardzo dobra lokalizacja, tylko już nie dane nam było zrealizować do końca ten pomysł.

Wspólnicy mieli jednak inne zdanie, stało się tak, jak się stało. Zmiana w zarzadzie spółki pociągnęła za sobą nieporozumienia rozwiązywane także na drodze sądowej. Z jakim skutkiem?

Złożyliśmy wniosek o to, by sąd określił prawidłowość objęcia udziałów przez wspólników, co nastąpiło w drodze zwykłej uchwały wspólników, bez notarialnej zmiany umowy spółki. Zgodnie z kodeksem handlowym powinno się to odbyć inaczej. Sąd jednak uznał, że weryfikacja zasady objęcia udziałów jest przedawniona.

Sytuacja jest jednak osobliwa. Jest pan, podobnie jak i doktor Topolska, wspólnikiem jednej spółki, a jednocześnie pracujecie w spółce konkurencyjnej.

W umowie spółki jest zapis dotyczący konkurencji, ale nie wprowadza on bezwzględnego zakazu. To zależy od uznania spółki. Jeśli ona uzna, że wspólnik działa na jej niekorzyść, to może wygasić jego udziały. Zresztą nasi bodaj wszyscy koledzy – wspólnicy z Eskulapa jakąś tam działalność „konkurencyjną” prowadzą, bo pracują i w innych placówkach służby zdrowia.

W nowej spółce jest pan pracownikiem, podobnie jak i doktor Topolska, natomiast wspólnikami – właścicielami „Vita-medu” są wasi małżonkowie. Dlaczego?

Nie widziałem powodu, dla którego miałbym wchodzić w drugą spółkę, podobnie jak i doktor Topolska, tym bardziej, że nie wiadomo jeszcze przecież, jak będzie z „Eskulapem”. W końcu to doktor Szymański sam podkreślił, że zarządy się zmieniają. Żona odeszła, bowiem w „Eskulapie” zróżnicowano znacznie pobory: wspólnicy, też lekarze, mieli otrzymywać dużo więcej niż inni. Żona stwierdziła, że pozostanie w „Eskulapie” jeśli wynagrodzenia będą zbliżone dla każdego z lekarzy, bo w przeciwnym wypadku odłączy Szymany, czyli ośrodek, w którym pracuje „od zawsze”. Ja odniosłem wrażenie, że odłączenie Szyman od „Eskulapa” nie bolało nowego zarządu do momentu, gdy się dowiedział, że nie będzie to samodzielna działalność mojej żony, ale powstanie nowa spółka i to z udziałem pana Topolskiego. Wcale nie zamierzałem odchodzić z „Eskulapa”, chciałem nadal pracować, tylko w nieco mniejszym wymiarze godzin, bo, a tego nie ukrywałem, chciałem jednocześnie pracować w firmie żony. Trzeba też pamiętać, że pacjenci sami wybierają przede wszystkim lekarza rodzinnego. Sprawą drugorzędną jest to, w jakiej przychodni on akurat pracuje. Dlatego niezbyt uczciwe są, na przykład, obecne ogłoszenia, jakie umieszcza „Eskulap” w prasie, że nasi pacjenci nie będą przyjmowani w przychodni przy ul. Piłsudskiego, bo to nieprawda. Tam jest prowadzona m.in. opieka nocna i świąteczna, a ta objęci są wszyscy mieszkańcy naszego powiatu właśnie w tej przychodni. To dezinformuje naszych pacjentów i – moim zdaniem – skoro doktor Szymański powołuje się na etykę zawodową, to akurat działanie z jego strony z etyką jest sprzeczne.

Reklama

Podsumowując: praca w dwóch przychodniach lekarskich nie jest niczym zdrożnym, nie ma też żadnych zasadniczo przeszkód, aby mieć udziały w różnych spółkach prowadzących te przychodnie, nie występuje element konkurencji.

Nie jest. Ja nawet powiem więcej. Dobrze się stało, jak się stało, jak podczas otwarcia „Wita-medu” powiedział ksiądz Lachowicz: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jestem właściwie wdzięczny doktorowi Szymańskiemu, że swoim działaniem zmusił mnie do odejścia. Przy systemie, jaki był w „Eskulapie”, kiedy koledzy nie bardzo chcieli przyjmować wielu pacjentów, więc na mnie często spadał ten wymóg „obsłużenia” tak wielu osób, że nie każdemu pacjentowi mogłem poświęcic tyle czasu, ile było trzeba. Źle się z tym czułem i byłem wypalony jako lekarz. Teraz pracuję w warunkach, w jakich znacznie lepiej mogę wykonywać swoje obowiązki, swój zawód, z korzyścią dla pacjentów.





Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama