42 lata temu w szczycieńskim szpitalu rodziło się rocznie ponad 1600 dzieci! Dziś niespełna 250. Dyskusja na temat możliwości zamknięcia oddziału ginekologiczno-położniczego zaniepokoiła wielu mieszkańców naszego powiatu. Doktor Marek Kasprowicz, ordynator oddziału, uspokaja. - Nikt oddziału nie zamknie – przekonuje. - Próbowano to zrobić od 15 lat i nic takiego się nie zadziało. Jest jednak inne zagrożenie – dodaje.
Marek Kasprowicz to doktor nauk medycznych, specjalista ginekologii i położnictwa. Ze szczycieńskim szpitalem związany jest od 42 lat, z czego 25 lat jest ordynatorem oddziału.
- Do szpitala w Szczytnie trafiłem w 1982 roku – wspomina. - W pierwszym roku mojej pracy na świat przyszło tu ponad 1600 dzieci. W tej chwili to zaledwie 250 – ubolewa. - Ta liczba spadała sukcesywnie. Powód? Młodzi ludzie wyjechali za pracą, uczą się, studiują, chcą żyć, podróżować, nie wychowywać dzieci. Brak stabilizacji ekonomicznej, zawodowej – składa się na to wiele czynników... Kiedyś kobieta w ósmej, czy nawet piętnastej ciąży była normą, dziś rodzą jedno, góra dwoje dzieci.
Efekt jest taki, że z roku na rok rodzi się coraz mniej dzieci. W sierpniu na świat w szczycieńskim szpitalu przyszło zaledwie 21 dzieci, do 17 września tylko – 9. Mała liczba urodzeń sprawia, że oddziały ginekologiczno-położnicze przestały być dochodowe, a wręcz są jednym z największych obciążeń dla szpitali. Stąd rządowy pomysł, aby te najmniejsze zlikwidować.
Temat wywołał prawdziwą burzę w naszym powiecie, bo w regionie mogłoby przestać istnieć kilkanaście takich oddziałów, pozostałyby tylko w Olsztynie, Ełku, Elblągu i być może Działdowie. Kobiety miałyby na porodówki często nawet ponad 100 km.
- Rząd szuka pieniędzy w systemie i ma to sens, ale w miastach czy regionach, gdzie szpitale są właściwie co dzielnica – mówi doktor Kasprowicz. - Warszawa, Śląsk, Trójmiasto, gdzie jest duże zagęszczenie. Warmińsko-mazurskie, podlaskie, czy podkarpackie – tu taki system się nie sprawdzi. Bo jest niskie zagęszczenie mieszkańców, a do szpitali byłoby często nawet grubo ponad 100 km. To bardzo niebezpieczne dla przyszłych matek i ich dzieci. Igranie z życiem. Niektóre rzeczy można zaplanować, ale natura potrafi też zaskoczyć. Zdarzają się takie sytuacje, że ciężarna musi natychmiast iść na stół operacyjny i nie nadaje się na transport nawet 40 km, bo to by zagrażało życiu jej i dziecka. Nikt nie odważy się wówczas przewieźć takiej pani, nawet z najlepszymi ratownikami i sprzętem.
O likwidacji oddziałów takich jak w szpitalu w Szczytnie ma zadecydować ekonomia.
- Jaką cenę ma ludzkie życie? – pyta Kasprowicz. - Bo ja nie wiem. Dodatkowo trzeba przypomnieć rządzącym, że wycena procedur medycznych na naszym oddziale nie zmieniła się od 15 lat. A koszty medykamentów, sprzętu czy uposażenia lekarzy, pielęgniarek wzrosły drastycznie. W ten sposób można pogrążyć właściwie niemal każdy oddział.
Mieszkańcy oraz sami lekarze mówią, że likwidacja porodówek jest irracjonalna i niebezpieczna.
- My na szczęście mamy bardzo dobrą, myślącą panią dyrektor oraz samorządowców, którzy rozumieją potrzeby pacjentów – mówi Kasprowicz. - Dzięki temu, że szpital jest placówką samorządową, a nie spółką, to oni mają wpływ na utrzymanie oddziałów. Myślę, że system finansowania porodówek powinien być podobny do tego, jak w pogotowiu. Powinien być ryczałt za gotowość. Bo nie da się zaplanować liczby wypadków, wyjazdów. Tak samo jest z porodami. Dziś jest 250, a za jakiś czas może być znowu 400. Może warto rozważyć taki system – dodaje medyk.
Oddział ginekologiczno-położniczy w szpitalu w Szczytnie działa od początku istnienia placówki. Pierwszym ordynatorem był dr Siwy, potem Nowowiejski, Olbryś, a obecnie Kasprowicz.
- Na razie nikt oddziału nie zamknie – uspokaja Kasprowicz. - Takie próby były od 15 lat i nikt nie miał odwagi, bo to naprawdę ryzykowne posunięcie. Zagrożenie jest inne – mówi. - Szpitale powiatowe mogą być zamykane, bo zaczyna brakować lekarzy. Już teraz gros placówek obsadzonych jest emerytami. Za kilka lat to będzie największe wyzwanie dla wielu takich szpitali jak nasz.
Dużo prawdy, bardzo dużo.
Jans
2024-09-27 08:21:05
bolo. Widzę że dużo nie ogarniasz bo remont tej drogi do była już kwestia GDDKiA, która podpisała umowę ze słynną firmą z Ostrołęki. Jeśli chodzi o wydatki gminy to myślę że faktycznie wydatki znacznie wzrosły jeśli chodzi o płace dla osób nowo zatrudnionych. Obawiam się że za dużo w Urzędzie Gminy Rozogi jest wodzów a zbyt mało Indian.
Jo
2024-09-26 23:37:18
To bardzo dobra wiadomość, że w Pasymiu kolejny zabytek odzyska swoją świetność i będzie cieszył oko nie tylko mieszkańców ale też gości. To miejsce z historią i jedna z głównych zabytków. Super!
Obserwator
2024-09-26 20:06:42
Dziecinada. Burmistrz chce uniknąć hałasu, to czemu sprawę nagłaśnia? Kogo wy tam w Pasymiu wybraliście. Przedszkole.
Jerzy
2024-09-26 16:37:22
Pań Niemczuk niestety choruje na jakąś obsesje na punkcie poprzedniej władzy. Ciekawe, że nie zauważa niczego złego co się dzieje że strony nowej władzy. Dziennikarski obiektywizm. Wstyd Tygodniku.
Kamil
2024-09-26 15:53:01
Turystom??? zwiedzac starą poPRUSKĄ szkołę? a od 1933 ponaziolska? której kwiat w 1939-1945 zabijał Polaków?
Dzidzia
2024-09-26 11:31:11
Impreza bardzo udana było coś dla ducha i ciała potrawy bardzo dobre brawo dla wójta i brawo dla wszystkich obsługujących.Atmosfera bardzo miła i przyjazna. Brawo...
Teresa Lewandowsks
2024-09-26 11:02:33
W Cz. Gitarach Krzysztof grał na czechosłowackiej,, Jolanie,,. Przerabiał ją na 9-strunową. Lata 60 - te.
Julia
2024-09-25 16:38:50
Tutejsza - trzeba mieć z czego wybudować, a poza tym wszyscy chcą aby dawali i dawali. Ja też bym chciał za darmo dostać mieszkanie nawet socjalne, ale nie dostanę. Trzeba jakoś sobie radzić.
123
2024-09-25 13:55:14
Panie miliarder, nie ma pan tam jakieś bardzo dobrze płatnej pracy ? Nie wiem bo podlewanie kwiatów xD Albo może ma pan akurat przy sobie wolny milion zł pożyczyć z aż do momentu kiedy potrójne te sumę ?
Avio
2024-09-25 11:02:53