Wtorek, 10 Czerwiec
Imieniny: Anny-Marii, Felicjana, Sławoja -

Reklama


Reklama

Emeryci pokazali pamiątki


Stuletnia łyżka, stare dokumenty, herb rodzinny - szczycieńscy seniorzy otworzyli swoje szafy i skrytki, i wydobyli z nich pamiątki, które można było zobaczyć i posłuchać o nich na spotkaniu w siedzibie związku.

  • Data:

Stuletnia łyżka, stare dokumenty, herb rodzinny - szczycieńscy seniorzy otworzyli swoje szafy i skrytki, i wydobyli z nich pamiątki, które można było zobaczyć i posłuchać o nich na spotkaniu w siedzibie związku.

Wesołe jest życie staruszka – można by rzec obserwując działania seniorów zrzeszonych w Polskim Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. – Latem jeździmy na wycieczki, organizujemy zabawy plenerowe i grille, natomiast zimą najczęściej spotykamy się przy herbacie, by powspominać – mówi Maria Trochimowicz, szefowa szczycieńskiego koła.

Emeryci organizują też spotkania tematyczne – takie odbyło się w poniedziałek, dotyczyło historii. Jednym z ciekawszych eksponatów, jakie można było zobaczyć była ponad stuletnia łyżka. – Tą łyżkę ojciec sam zrobił podczas pobytu na Syberii. Oczywiście trafił tam nie z własnej woli, ale został zesłany. To były bardzo ciężkie czasy. Nie było co jeść i nie było czym jeść – wspomina Teresa Onuszkiewicz. – Ojciec zawsze opowiadał nam prawdziwą wersję historii, w której Rosjanie nie występowali w roli naszych wyzwolicieli. W naszym domu mówiło się też na temat Katynia. Nieraz miałam przez to kłopoty, bo kiedy w szkole przemilczano prawdę ja nie bałam się o tym mówić, za co lądowałam w kozie – dodaje.


Reklama

Równie ciekawą historię miał do opowiedzenia Kazimierz Świder. – Mój ojciec miał trafić w głąb Rosji, skąd pewnie by już nigdy nie wrócił, na szczęście udało mu się uciec. Po kilku tygodniach ukrywania się w lasach i pieszego marszu wrócił do domu. Pamiątką z tego czasu jest menażka. Trochę mniej szczęścia miał inny członek naszej rodziny – mówił pokazując zdjęcia.

Paweł Rogacz przyniósł na spotkanie kartę ewakuacyjną. – Uciekliśmy do Łucka przed mordercami z Ukrainy. Ojciec był kowalem, dlatego jakoś sobie radziliśmy. Wróciliśmy, kiedy zawierucha wojenna trochę się uspokoiła – mówił.

Sporą ciekawość wzbudziła także figurka chłopca trzymającego gęś, którą przyniosła Wanda Piechal. Inną ciekawostką był herb rodzinny Kazimierza Nosowicza. – Kiedyś za posiadanie herbu można było trafić na Syberię, mój ojciec został zesłany, bo jak mówili Rosjanie – był bogaty – opowiada.

Reklama

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama