Promocja. Grecy mają oliwki, Hiszpanie pomidory, a nasz powiat ma... „Dziką Wędzarnię”, która tworzy wyjątkowe wędliny z dziczyzny. Za tym sukcesem kryje się rodzina i pasja Patryka Paszkiewicza. Może i jest to szalony pomysł, by próbować zaszczepić w Polakach fascynację do wyśmienitej jakości konsumowanego mięsa, ale tej sztuki podjął się właśnie pan Patryk. Zapraszamy na ucztę do „Dzikiej Wędzarni”.
- Dziczyzna była w moim rodzinnym domu od dawna – wspomina Patryk Paszkiewicza. - Dla nas było to coś naturalnego, codziennego. Jako dziecko dziwiłem się zawsze, że inni zachwycają się smakiem, zapachem wędlin naszej domowej produkcji... Wówczas jeszcze nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być to doskonały pomysł na biznes.
Patryk Paszkiewicz pochodzi z Nowej Wsi nieopodal Olsztyna. Ma żoną Małgorzatę (z domu Achremczyk) ze Szczytna.
- Poznaliśmy się przez internet, zakochaliśmy, potem urodziła się córka Alicja, wzięliśmy ślub, razem jesteśmy już sześć lat, mieszkaliśmy w Olsztynie, a dziś sprowadzamy się właśnie do Szczytna – śmieje się.
Przed pandemią pan Patryk był event menadżerem w jednej z największych firm eventowych w Polsce. - Naprawdę była to świetna praca, zwiedziłam całą Polskę, najciekawsze miejsca, hotele. Organizowaliśmy imprezy dla największych firm – wspomina.
- Niestety, pandemia wyhamowała całą branżę i zmuszany byłem szukać innej pracy. Przez dwa lata pracowałem w firmie handlującej opakowaniami dla przemysłu. Nie przywykłem do tak nudnego zajęcia - śmieje się. - Zacząłem szukać innego pomysłu, który miałem cały czas pod nosem – dodaje. - Zresztą chyba od zawsze celowałem w coś swojego. A to był dobry pretekst.
Dziczyzna i wędliny z niej robione w domu rodzinnym pana Patryka pojawiła się, bo jego tata Waldemar jest znakomitym myśliwym i leśniczym spod Olsztyna.
- Mój tata kocha przyrodę, naturę, wie, że to, co daje las, jest zawsze smaczne i co ważne: zdrowe – mówi pan Patryk. - Gdy byłem małym chłopakiem, zawsze dziwiłem się, gdy nasi goście, rodzina zachwycali się kiełbasą z dzika, czy szynką z jelenia. Dla nas było to coś naturalnego. Fakt, przepyszne, ale codzienne – śmieje się. - Ale dziś widzę, że dla wielu było to niedostępne i chyba wciąż jest. Trudno kupić wędliny z dziczyzny w sklepach. I zacząłem myśleć, że może to jest idealny pomysł na biznes. W domu rodzinnym mam tatę, mamę, którzy już takie wędliny robili. Dokupiłem sprzęt i pod ich okiem zacząłem eksperymentować. Jeszcze pracując u innych zrobiłem niewielką partię wędlin. Rozeszła się w mgnieniu oka wśród rodziny i znajomych. Mama Barbara pomogła mi w tej produkcji. Do tej pory pomaga. Jest takim moim kierownikiem do spraw wszystkich – uśmiecha się pan Patryk. - Ma doskonałe wyczucie smaku.
Pan Patryk przyznaje, że wcześniej z kulinariami nie miał styczności. - Ale najwyraźniej mam to „coś” w genach – mówi. - Bo moja mama sztuki wędliniarskiej z dziczyzny nauczyła się od swojej babci. A jej wyroby są nie do podrobienia. Idealne. Gdy rozkręcałem „Dziką Wędzarnię” zawsze pytałem ją o zdanie. Wiedziałem, że jak ona powie, że jest dobre, to takie będzie.
Pierwsza wędzarnia pan Patryka znajdowała się przy domu w Nowej Wsi. Najpierw były to niewielkie partie 10-15 kg wędlin. Rozchodziły się wśród znajomych. Kiełbasy z dzika, z jelenia. Gdy pan Patryk zorientował się, że to niezły sposób na własną firmę porzucił inną pracę i zajął się „Dziką Wędzarnią”.
- Dziś produkujemy od 200 do 400 kg gotowego produktu miesięcznie – mówi. - Wiadomo, że okresy przedświąteczne są najlepsze, robimy wówczas najwięcej wędlin. Styczeń, luty są miesiącami spokojniejszymi.
Dla dobrej wędliny ważna jest jakość mięsa.
- A dziczyzna nie ma sobie równej – mówi pan Patryk. - Zamawiam ją zawsze u lokalnych myśliwych. Mięso przechodzi pełen cykl weterynaryjny, jest zdrowe. Sam je przerabiam. Na początku był jeden produkt: kiełbasa z dzika, potem też z jelenia. W pewnym momencie doszliśmy do 17 rodzajów wędlin, ale ostatecznie zeszliśmy do ośmiu. Poszliśmy wyłącznie w jakość i smak.
„Dzika Wędzarnia” wyspecjalizowała się w produkcji kiełbas z dzika i jelenia, kabanosów z mięsa tych zwierząt, szynce z jelenia, smarowidle z jelenia w słoiczku. - Moje specjalności, naprawdę wyjątkowe, których receptur nigdy nie zdradzę, bo długo do nich sam dochodziłem, to kiełbasa długo dojrzewająca z jelenia z pistacją oraz salami z jelenia z czarną truflą – mówi z dumą pan Patryk. - Są naprawdę rewelacyjne. Mogę każdemu polecić je w ciemno. Zapraszam do skosztowania i zakupu.
W kiełbasach z „Dzikiej Wędzarni” jest sto procent dziczyzny.
- Nie ma żadnych wspomagaczy smaku, wypełniaczy, dodatków... Wszystko jest naturalne – zapewnia Patryk Paszkiewicz. - Dziczyzna na tyle jest fajnym, aromatycznym mięsem, że można stosować też minimalną ilość przypraw, które mają jedynie podkreślić smak danego wyrobu. Zauważyłem, że im mniej cudowania z dziczyzną, tym lepszy smak, dlatego do naszych wędlin dodajemy jedynie sól, pieprz, czosnek, majeranek, a do kiełbasy z dzika kolendrę i jałowiec, i naprawdę niczego więcej nie trzeba. Warto też pamiętać, że dzikie zwierzęta żyją w naturalnych warunkach, w ich jedzeniu nie ma chemii, wspomagaczy, czy innych substancji szkodliwych. To samo zdrowie.
Pan Patryk przy tworzeniu wędlin też stosuje jedynie tradycyjne składniki i metody.
- Wędzimy nasze wędliny na drewnie bukowym i olchowym – opowiada. - Proces produkcji kiełbas trwa około 8 godzin, kabanosy wymagają trochę mniej czasu, szynkę wędzi się nawet 10 godzin. Salami i kiełbasę długo dojrzewającą robi się 2 dni. Czas ma ogromne znaczenie dla smaku. Aby mieć dobry produkt, nie da się tego przyśpieszyć. Kiełbasę długo dojrzewającą wędzimy na zimno.
Potem rozpoczyna się proces dojrzewania w ciemnym, chłodnym i przewiewnym pomieszczeniu, gdzie kiełbasa wisi i dojrzewa od 4 do 6 tygodni. W tym czasie traci połowę swojej wagi, staje się twarda, wychodzą z niej przyprawy, przechodzi pięknie truflą.
- Świetnie się sprzedaje, ale pracy przy jej produkcji jest bardzo dużo – mówi pan Patryk.
Salami z jelenia z czarną truflą to sztandarowy produkt „Dzikiej Wędzarni”.
- Chyba każdy nasz klient ją bierze – dodaje z uśmiechem. - I to nie tylko z Polski, bo mamy już nawet stałych klientów w Belgii i Holandii.
Wędliny są pakowane hermetycznie więc ich dostarczenie nawet w zakątki Europy nie umniejsza ich jakości, o którą rodzinne przedsiębiorstwo dba szczególnie.
- Dojście do tych receptur zajęło mi trochę czasu dlatego strzegę ich pilnie – śmieje się. - To słodka moja tajemnica, a dokładniej to tajemnica rodzinna, bo recepturę współtworzyli moi rodzice i żona. Nasze produkty można spotkać też na różnego rodzaju wydarzeniach, w restauracjach. W Olsztynie jesteśmy na przykład w Kuźni Społecznej przy ul. Kotańskiego 1. Robimy też wędliny na specjalne zamówienia, na wesela, eventy firmowe. Zapraszam do współpracy i zakupów.
Gdzie można kupić te doskonałości?
Dzika Wędzarnia, zakład w Nowej Wsi 85B – to adres produkcji.
Wędliny można zamówić też w foodtracku, który stoi przy ulicy Królowej Jadwigi w Szczytnie. - Na terenie Szczytna, przy zamówieniu od 150 zł, dowóz za darmo. Zamówienia można składać też przez internet dzikawedzarnia.pl, przez profil na Facebook oraz telefonicznie 797 429 560.
G
Brawo