Niedziela, 26 Październik
Imieniny: Ingi, Maurycego, Sambora -

Reklama


Reklama

Dzika Wędzarnia zaprasza! Smak dziczyzny, pasja i rodzinne tradycje w jednym!


Promocja. Grecy mają oliwki, Hiszpanie pomidory, a nasz powiat ma... „Dziką Wędzarnię”, która tworzy wyjątkowe wędliny z dziczyzny. Za tym sukcesem kryje się rodzina i pasja Patryka Paszkiewicza. Może i jest to szalony pomysł, by próbować zaszczepić w Polakach fascynację do wyśmienitej jakości konsumowanego mięsa, ale tej sztuki podjął się właśnie pan Patryk. Zapraszamy na ucztę do „Dzikiej Wędzarni”.



- Dziczyzna była w moim rodzinnym domu od dawna – wspomina Patryk Paszkiewicza. - Dla nas było to coś naturalnego, codziennego. Jako dziecko dziwiłem się zawsze, że inni zachwycają się smakiem, zapachem wędlin naszej domowej produkcji... Wówczas jeszcze nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być to doskonały pomysł na biznes.

 

Patryk Paszkiewicz pochodzi z Nowej Wsi nieopodal Olsztyna. Ma żoną Małgorzatę (z domu Achremczyk) ze Szczytna.

 

- Poznaliśmy się przez internet, zakochaliśmy, potem urodziła się córka Alicja, wzięliśmy ślub, razem jesteśmy już sześć lat, mieszkaliśmy w Olsztynie, a dziś sprowadzamy się właśnie do Szczytna – śmieje się.

 

 

Przed pandemią pan Patryk był event menadżerem w jednej z największych firm eventowych w Polsce. - Naprawdę była to świetna praca, zwiedziłam całą Polskę, najciekawsze miejsca, hotele. Organizowaliśmy imprezy dla największych firm – wspomina.

 

- Niestety, pandemia wyhamowała całą branżę i zmuszany byłem szukać innej pracy. Przez dwa lata pracowałem w firmie handlującej opakowaniami dla przemysłu. Nie przywykłem do tak nudnego zajęcia - śmieje się. - Zacząłem szukać innego pomysłu, który miałem cały czas pod nosem – dodaje. - Zresztą chyba od zawsze celowałem w coś swojego. A to był dobry pretekst.

 

Dziczyzna i wędliny z niej robione w domu rodzinnym pana Patryka pojawiła się, bo jego tata Waldemar jest znakomitym myśliwym i leśniczym spod Olsztyna.

 

 

- Mój tata kocha przyrodę, naturę, wie, że to, co daje las, jest zawsze smaczne i co ważne: zdrowe – mówi pan Patryk. - Gdy byłem małym chłopakiem, zawsze dziwiłem się, gdy nasi goście, rodzina zachwycali się kiełbasą z dzika, czy szynką z jelenia. Dla nas było to coś naturalnego. Fakt, przepyszne, ale codzienne – śmieje się. - Ale dziś widzę, że dla wielu było to niedostępne i chyba wciąż jest. Trudno kupić wędliny z dziczyzny w sklepach. I zacząłem myśleć, że może to jest idealny pomysł na biznes. W domu rodzinnym mam tatę, mamę, którzy już takie wędliny robili. Dokupiłem sprzęt i pod ich okiem zacząłem eksperymentować. Jeszcze pracując u innych zrobiłem niewielką partię wędlin. Rozeszła się w mgnieniu oka wśród rodziny i znajomych. Mama Barbara pomogła mi w tej produkcji. Do tej pory pomaga. Jest takim moim kierownikiem do spraw wszystkich – uśmiecha się pan Patryk. - Ma doskonałe wyczucie smaku.

 

Pan Patryk przyznaje, że wcześniej z kulinariami nie miał styczności. - Ale najwyraźniej mam to „coś” w genach – mówi. - Bo moja mama sztuki wędliniarskiej z dziczyzny nauczyła się od swojej babci. A jej wyroby są nie do podrobienia. Idealne. Gdy rozkręcałem „Dziką Wędzarnię” zawsze pytałem ją o zdanie. Wiedziałem, że jak ona powie, że jest dobre, to takie będzie.

 

 

Pierwsza wędzarnia pan Patryka znajdowała się przy domu w Nowej Wsi. Najpierw były to niewielkie partie 10-15 kg wędlin. Rozchodziły się wśród znajomych. Kiełbasy z dzika, z jelenia. Gdy pan Patryk zorientował się, że to niezły sposób na własną firmę porzucił inną pracę i zajął się „Dziką Wędzarnią”.

 

- Dziś produkujemy od 200 do 400 kg gotowego produktu miesięcznie – mówi. - Wiadomo, że okresy przedświąteczne są najlepsze, robimy wówczas najwięcej wędlin. Styczeń, luty są miesiącami spokojniejszymi.

 

Dla dobrej wędliny ważna jest jakość mięsa.

 

- A dziczyzna nie ma sobie równej – mówi pan Patryk. - Zamawiam ją zawsze u lokalnych myśliwych. Mięso przechodzi pełen cykl weterynaryjny, jest zdrowe. Sam je przerabiam. Na początku był jeden produkt: kiełbasa z dzika, potem też z jelenia. W pewnym momencie doszliśmy do 17 rodzajów wędlin, ale ostatecznie zeszliśmy do ośmiu. Poszliśmy wyłącznie w jakość i smak.

 

„Dzika Wędzarnia” wyspecjalizowała się w produkcji kiełbas z dzika i jelenia, kabanosów z mięsa tych zwierząt, szynce z jelenia, smarowidle z jelenia w słoiczku. - Moje specjalności, naprawdę wyjątkowe, których receptur nigdy nie zdradzę, bo długo do nich sam dochodziłem, to kiełbasa długo dojrzewająca z jelenia z pistacją oraz salami z jelenia z czarną truflą – mówi z dumą pan Patryk. - Są naprawdę rewelacyjne. Mogę każdemu polecić je w ciemno. Zapraszam do skosztowania i zakupu.

 

 

W kiełbasach z „Dzikiej Wędzarni” jest sto procent dziczyzny.

 

- Nie ma żadnych wspomagaczy smaku, wypełniaczy, dodatków... Wszystko jest naturalne – zapewnia Patryk Paszkiewicz. - Dziczyzna na tyle jest fajnym, aromatycznym mięsem, że można stosować też minimalną ilość przypraw, które mają jedynie podkreślić smak danego wyrobu. Zauważyłem, że im mniej cudowania z dziczyzną, tym lepszy smak, dlatego do naszych wędlin dodajemy jedynie sól, pieprz, czosnek, majeranek, a do kiełbasy z dzika kolendrę i jałowiec, i naprawdę niczego więcej nie trzeba. Warto też pamiętać, że dzikie zwierzęta żyją w naturalnych warunkach, w ich jedzeniu nie ma chemii, wspomagaczy, czy innych substancji szkodliwych. To samo zdrowie.

 

Pan Patryk przy tworzeniu wędlin też stosuje jedynie tradycyjne składniki i metody.

 

- Wędzimy nasze wędliny na drewnie bukowym i olchowym – opowiada. - Proces produkcji kiełbas trwa około 8 godzin, kabanosy wymagają trochę mniej czasu, szynkę wędzi się nawet 10 godzin. Salami i kiełbasę długo dojrzewającą robi się 2 dni. Czas ma ogromne znaczenie dla smaku. Aby mieć dobry produkt, nie da się tego przyśpieszyć. Kiełbasę długo dojrzewającą wędzimy na zimno.

 

 

Potem rozpoczyna się proces dojrzewania w ciemnym, chłodnym i przewiewnym pomieszczeniu, gdzie kiełbasa wisi i dojrzewa od 4 do 6 tygodni. W tym czasie traci połowę swojej wagi, staje się twarda, wychodzą z niej przyprawy, przechodzi pięknie truflą.

 

- Świetnie się sprzedaje, ale pracy przy jej produkcji jest bardzo dużo – mówi pan Patryk.

 

Salami z jelenia z czarną truflą to sztandarowy produkt „Dzikiej Wędzarni”.

 

- Chyba każdy nasz klient ją bierze – dodaje z uśmiechem. - I to nie tylko z Polski, bo mamy już nawet stałych klientów w Belgii i Holandii.

 

Wędliny są pakowane hermetycznie więc ich dostarczenie nawet w zakątki Europy nie umniejsza ich jakości, o którą rodzinne przedsiębiorstwo dba szczególnie.

 

- Dojście do tych receptur zajęło mi trochę czasu dlatego strzegę ich pilnie – śmieje się. - To słodka moja tajemnica, a dokładniej to tajemnica rodzinna, bo recepturę współtworzyli moi rodzice i żona. Nasze produkty można spotkać też na różnego rodzaju wydarzeniach, w restauracjach. W Olsztynie jesteśmy na przykład w Kuźni Społecznej przy ul. Kotańskiego 1. Robimy też wędliny na specjalne zamówienia, na wesela, eventy firmowe. Zapraszam do współpracy i zakupów.

 

 


Gdzie można kupić te doskonałości?

Dzika Wędzarnia, zakład w Nowej Wsi 85B – to adres produkcji.

Wędliny można zamówić też w foodtracku, który stoi przy ulicy Królowej Jadwigi w Szczytnie. - Na terenie Szczytna, przy zamówieniu od 150 zł, dowóz za darmo. Zamówienia można składać też przez internet dzikawedzarnia.pl, przez profil na Facebook oraz telefonicznie 797 429 560.


 

 



Komentarze do artykułu

G

Brawo

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Koniec czekania! Szczytno uruchamia przetarg na odnowienie wieży ciśnień
    włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.

    Profesor


    2025-10-22 12:32:08
  • Fafernuchy, wspomnienia i bit z tańcem! Dźwierzuty pokazują, że jesień może być gorąca
    No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?

    ciekawa


    2025-10-22 10:06:41
  • Wiesław Mądrzejowski o rewitalizacji, kelnerkach i pokoleniu, które nie widzi koloru skóry
    Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.

    Szczytnianin po podróżach


    2025-10-22 04:12:51
  • Dariusz Szepczyński, przewodniczący Rady Miasta w Wielbarku: - „Opór był zbyt duży”
    Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.

    Potok


    2025-10-22 00:42:04
  • Szczytno w sercu, teatr w żyłach. Droga Cezarego Studniaka (Rozmowa „Tygodnika Szczytno”)
    Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)

    NIetzsche


    2025-10-21 17:34:41
  • Pasym, USA i jawa – trzy szczęścia Lucyny Kobylińskiej
    40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować

    Dobre


    2025-10-21 16:18:12
  • 100 lat pani Anny z Targowa! 10 dzieci, 25 wnuków i 35 prawnuków – żywa legenda rodziny
    już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????

    Marcel


    2025-10-21 11:49:30
  • Szpital w Szczytnie dołącza do programu „Szpitale Przyjazne Wojsku”
    Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...

    Taki sobie czytelnik


    2025-10-20 20:29:59
  • Klaudiusz Woźniak: - Muzeum to nie przeszłość, tylko rozmowa z przeszłością
    Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?

    Zdumiony


    2025-10-20 19:17:13
  • GOK + biblioteka pod jednym szyldem? Dyrektor protestuje
    Nareszcie ktoś pomyślał!

    Marek


    2025-10-20 16:38:45

Reklama