Czwartek, 15 Maj
Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja -

Reklama


Reklama

Diabeł z pasją


 

Na rozmowę z Wojciechem Mątwickim, znanym bardziej jako Diabeł, umówiliśmy się w jego garażu, który łatwo było znaleźć, bo już z daleka dochodziła z niego głośna muzyka. Ostre brzmienie idealnie pasuje do diabelskiego wizerunku. Nie było wątpliwości, że właściciel ...


  • Data:

 

Na rozmowę z Wojciechem Mątwickim, znanym bardziej jako Diabeł, umówiliśmy się w jego garażu, który łatwo było znaleźć, bo już z daleka dochodziła z niego głośna muzyka. Ostre brzmienie idealnie pasuje do diabelskiego wizerunku. Nie było wątpliwości, że właściciel jest już na miejscu. Gdzie indziej zresztą mógłby być prawdziwy pasjonat motorów, jak nie przy swojej maszynie.

 

Świątynia Diabła

Garaż Diabła to prawdziwa "świątynia", w której można odnaleźć wiele skarbów, m.in. zdjęcia przeróżnych motorów, a nawet dekalog motocyklisty. Wchodząc tam od razu wiadomo, że jednoślady to jego bóstwo. - Zawsze mnie fascynowały. Gdy miałem 14-15 lat po raz pierwszy udało mi się zdobyć motocykle i to aż trzy, ale były to totalne szmelce. Mimo to z dwóch ustrugałem naprawdę niezłe cudeńka – wspomina. Ojciec pana Wojciecha był kierowcą mechanikiem i to on go nauczył podstaw i podpowiadał jak naprawić coś, co wyglądało jakby nadawało się jedynie na złom. Diabeł do tej pory potrafiłby złożyć cały motor od zera.

Nie daję mu ognia

W jego życiu trochę tych motorów się przewinęło. Były i WFM-ki i WSK-i i Junaki. - Miałem więcej motocykli niż kobieta butów – śmieje się. Obecnie w posiadaniu ma oryginalnego harley`a davidsona XL z 1989 roku. - Dla ludzi harley to synonim słowa motor, a taki motor oznacza status. Nie chodzi mi jednak o to. Jeździłem już chyba wszystkimi markami, dlatego wiem, że harley jest najlepszy – mówi. Nigdy jednak nie wsiadłby na tzw. "ścigacza". Te komentuje prosto. - Bleee! Cruzery i choppery to są motocykle, to jest jazda – mówi. I to najlepiej tak 70, 80 km/h. - Przy takiej prędkości słychac jak chodzi silnik. To jest muzyka dla ucha prawdziwego motocyklisty – wyjaśnia. Jak dodaje adrenalinę czuje za każdym, gdy dosiada swojej maszyny.


Reklama

Silnik ma duszę

Jednak nie wystarczy kupić i jeździć. O motor trzeba zadbać. - Silnik ma duszę, więc jeśli będziesz dobrze traktował swoja maszynę, to ona cię nigdy nie zawiedzie – wyjaśnia. Prawdziwy motocyklista wie, co to kult motoru. Musi on być dopasowany do człowieka. On i motor muszą podczas jazdy tworzyć jedność. Wśród przykazań jest i takie, że nie będziesz pożyczał maszyny swojej bliźniemu swemu. - Rzadko, ale zdarza się, że dam komuś "zawinąć rogala", ale tak, żebym go widział i tylko na chwilę. Jednak ogólnie zasada jest prosta: patrz, ale nie dotykaj! - twierdzi pan Wojciech. Jak opowiada na zlotach niejednokrotnie zdarza się, że ludzie podchodzą, pytają i oglądają, i to jest dopuszczalne, ale dreszcze przechodzą Diabła, gdy ktoś wyciąga do jego maszyny ręce. - Ja na niego chucham i dmucham, poświęcam każdą wolną chwilę, a ktoś zostawia ślady swoich tłustych łapsk. Spokojnie wówczas tłumaczę, co można, a co jest zabronione. Ze mną na ten temat dyskusji nie ma – dodaje.

Pokarm dla duszy i ciała

Trudno się dziwić, gdy opowiada, ile czasu spędza w swoim garażu przy motocyklu. - Po pracy od razu idę do swojej maszyny. Włączam muzykę i dłubię do nocy. Czasem nawet nie zauważam, że noc już mnie zastała, więc wyciągam materac, kładę się obok mojej miłości i wstaję rano strugać dalej. W garażu spędzam więcej czasu niż w domu czy w pracy – opowiada. Dla Wojciecha Mątwickiego to po prostu chleb powszedni, wielka miłość. - Przecież człowiek musi mieć jakąś pasję w życiu – kwintuje krótko.

Reklama

Patrycja Woźniak

fot. Patrycja Woźniak



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama