Pierwszy transport z naszego powiatu z pomocą dla obywateli Ukrainy dotarł do potrzebujących. Trzema busami na granicę polsko-ukraińską, a dokładnie do Dołhobyczowa zawieźli go: Karol Furczak, Błażej Archacki, Grzegorz Achremczyk, Paweł Malec, Paweł Setecki, Arkadiusz Łukasiak i Anastazja Dahajewa. O sytuacji na granicy i podróży rozmawiamy z Karolem Furczakiem, koordynatorem zbiórki w Szczytnie.
Karol Furczak.
Kiedy i o której godzinie wyjechaliście ze Szczytna?
Dokładnie o północy z wtorku na środę. Na przejściu granicznym w Dołhobyczynie byliśmy już o 7 rano. Tam zostaliśmy odprawieni i sprawdzeni przez polską straż graniczną. Nie było żadnych problemów. Szybka odprawa. Sprawdzono, czy my to my i co przewozimy. I tyle. Oczywiście nasz transport był wcześniej zgłoszony. Nasze trzy busy z darami przejechały do strefy pomiędzy polską, a ukraińską granicą. Tam bezpiecznie czekaliśmy na naszych przyjaciół ze Lwowa, dla których cały nasz transport był przeznaczony. Odebrali go i pojechali. My z kolei z granicy wzięliśmy jeszcze 7 osób z Ukrainy, dwie matki i pięcioro dzieci oraz kota. Pomogliśmy im dotrzeć do ich przyjaciół w Warszawie.
Jak wygląda teren przygraniczny, przejście graniczne, co się tam dzieje?
Po polskiej stronie granicy jest spokojnie. Nie ma tłoku. Z kolei po stronie ukraińskiej jest sznur samochodów, co chwila podjeżdżają autobusy, przywożą kobiety, dzieci, ludzi starszych, a nawet zwierzęta. Dosłownie co 10 minut do Polski wpuszczane są grupy około 50-osobowe. Z kolei na Ukrainę co jakiś czas przechodzą młodzi mężczyźni w wieku 20, 30, 40 lat z plecakami. Z kilkoma z nich udało nam się porozmawiać. To Ukraińcy, którzy wracają do kraju, aby walczyć. Z autobusów wysiadają kobiety i dzieci, a oni do nich wsiadają i jadą w głąb Ukrainy.
Co wieźliście w pierwszym transporcie ze Szczytna?
To, co jest tam w tej chwili najpotrzebniejsze. Artykuły medyczne i żywność. Staramy się mieć stały kontakt z Ukraińcami i pytamy, czego potrzebują. I to zbieramy. Raz jeszcze dziękuję wszystkim darczyńcom, mieszkańcom naszego powiatu oraz tym, którzy pomagają przy wciąż trwającej zbiórce.
Paweł Setecki
podpowiada co zbierać, czego potrzebują Ukraińcy
Po wizycie na granicy i rozmowach z Ukraińcami musimy nieco zweryfikować zbiórki, które organizowane są na terenie naszego powiatu. Ta informacja pomoże zbierać rzeczy naprawdę potrzebne, a nie takie, z których nikt nie skorzysta i ich nie weźmie. W tej chwili najbardziej potrzebne są tam rzeczy medyczne, do szpitali. W drugiej kolejności te, które mogą trafić do żołnierzy na front: nakolanniki, rękawice, mundury, karimaty, koce, śpiwory, nagrzewnice, agregaty prądotwórcze, stacje walkie-talkie, noktowizory, lornetki, gps, baterie, latarki, power banki, płyny dezynfekujące... Warto byłoby też skoordynować wszystkie zbiórki, aby trafiały do garażu firmy Novum przy ulicy Chrobrego, bo nasze transporty są zgłoszone, mają konkretnych odbiorców, mamy przetarty i pewny szlak.
Taki sobie czytelnik
Też mnie denerwuje, że jak ktoś nie posiada twardych kompetencji, to jak trafi się okazja - podstawi łapę, jak żaba, kiedy konie kują. Ale lansik możesz uciąć nie głosując w przyszłości na tych, co się tak promują. Tylko nie skarż się na podatki wysokie - bo te podatki zafundował nam rząd, który zachowuje się podobnie jak radny Karol Furczak.
Kamil
W Szczytnie bieda wszystkie ceny i opłaty rosną a tu lansik na koszt mieszkańców.