Piątek, 28 Luty
Imieniny: Ludomira, Makarego, Wiliany -

Reklama


Reklama

32 lata służby komendanta Gutowskiego


O początkach Straży Miejskiej w Szczytnie, podejściu do misji i nietypowych wyzwaniach służby opowiedział nam przechodzący na emeryturę, wieloletni Komendant Straży Miejskiej w Szczytnie, Janusz Gutowski.



 

Panie Komendancie, więcej dziś w Panu radości, czy smutku? Nie będzie brakować służby?

 

Oczywiście, że będzie brakować. 32 lata, to wystarczająco długo, by służba weszła w krew, a raczej stała się życiem człowieka. Jeszcze jestem w pracy, ale 26 lutego, po bez mała 32 latach przyjdę do niej po raz ostatni. Z jednej strony się cieszę, bo będę miał możliwość odpocząć, a z drugiej…

 

Rozumiem. Nie łatwo zostawić…

 

Tak. W samym urzędzie to setki osób, z którymi współpracowałem. Niektórzy pracują ze mną od samego początku. Do tego bardzo dobre relacje z koleżankami i kolegami ze straży. Pełniłem służbę w czasie urzędowania siedmiu burmistrzów. To naprawdę kawał historii. Dlatego radość z emerytury trochę przeplata się ze smutkiem odejścia. Choć wiem, że jeśli chodzi o relacje, to wiele z nich przetrwa.

 

Jak wspomina Pan ten rok 1993, kiedy rozpoczął służbę i tak naprawdę budowanie Straży Miejskiej w Szczytnie?

 

Wygrałem drugi konkurs na komendanta straży. Zarząd miasta, pod przewodnictwem ówczesnego burmistrza, Pawła Bielinowicza, wybrał mnie 6 kwietnia 93r., a funkcje zacząłem pełnić 1 maja. W maju ruszył również konkurs na pierwszych sześciu strażników miejskich. Początki naszej formacji były, podobnie jak w całej Polsce, niełatwe. Straż dopiero raczkowała, nie było określonego umundurowania, szkoleń, itd. My zabiegaliśmy o szkolenia w WSPol-u. Pierwsza nasza siedziba mieściła się przy ul. Andersa. Zaczęliśmy więc w siedem osób. W 1996 roku do naszych zadań doszedł dozór Ratusza, co wiązało się ze zwiększeniem stanu osobowego o kolejnych pięciu strażników. Później, kiedy odszedł dozór Ratusza, stan osobowy powrócił do pięciu osób. I tak trwa od 2010 roku.

 

Początki były zatem niełatwe.

 

Tak. Początkowo działaliśmy bowiem na ustawie policyjnej. Dopiero w 1997 roku weszła ustawa określające zakres działania i obowiązki straży gminnych. Tu dopiero pojawiły się wytyczne co do umundurowania.


Reklama

 

Czym początkowo się zajmowaliście?

 

Poza wspomnianym dozorem Ratusza jednym z pierwszych zadań było zadbanie o czystość miasta, czyli tak naprawdę to, co obecnie nazywamy gospodarką odpadami. Był to czas, w którym wiele osób paliło śmieci w ogródkach, czy piecach, albo wyrzucało je w różnych miejscach naszego miasta. Kiedy podjęliśmy działania w tym zakresie, to opór był tak duży, że przeciwko naszym działaniom opór mieli nawet niektórzy radni. Z czasem, zwłaszcza po wejściu ustawy o zachowaniu czystości, ta sytuacja się zmieniła. Pojawiła się większa świadomość społeczna, odpowiedzialność.

Drugim z ważnych działań było przeciwdziałanie spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Dziś to trudne do wyobrażenia, ale wcale nie tak dawno alkohol był spożywany w zasadzie wszędzie. Pod sklepami, na dworcach, na chodnikach, w parkach. I znów, oduczenie tego nawyku, było niełatwe i wymagało czasu i ciągłej aktywności.

Zarówno w przypadku śmieci, jak i spożywania alkoholu w miejscach publicznych staraliśmy się przede wszystkim edukować, tłumaczyć, pouczać, a nie od razu karać. Nigdy nie było też ze strony miasta, ze tak to ujmę, „ciśnienia na wyrabianie norm w mandatach”. Nie było nacisku, że mamy karać mandatami. I to jest, uważam, bardzo właściwe podejście, bo pozwala nam na większą swobodę działania i na edukowanie.

 

Czym jeszcze na przestrzeni tych 32 lat się zajmowaliście?

 

Tu mówimy o pełnym spektrum działań. Od wspomnianych kwestii śmieci i alkoholu, przez interwencje dotyczące zakłócania porządku, złego parkowania, dzikich i rannych zwierząt w mieście, osób bezdomnych, interwencji przy zgonach, po wyjazdy na prośbę dyspozytora 112. W tym ostatnim przypadku często zdarza się, że załogi pogotowia są zadysponowane do innych zdarzeń, wówczas my jedziemy do kogoś, kto np. zasłabł i udzielamy pierwszej pomocy. Zabezpieczamy również imprezy organizowane przez miasto.

 

Nie zawsze zatem jest miło w czasie służby...

Reklama

 

Bardzo często spotykamy się ze zrozumieniem. W większości naszych interwencji wystarczy rozmowa, próba wyjaśnienia np. skonfliktowanym stronom, że lepiej jest ustąpić i dla dobra sąsiedzkich stosunków np. nie hałasować po 22. Niestety czasem zdarzają się sytuacje bardzo nieprzyjemne. Jedną z takich, które mogły skończyć się naprawdę tragicznie było zaatakowanie jednego z naszych funkcjonariuszy kilofem przez mężczyznę, wobec którego otrzymaliśmy zgłoszenie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

 

Czyli nie zawsze życzliwość i próba zwrócenia uwagi wystarczają.

 

Niestety nie. Czasem zdarzają się takie sytuacje agresji wobec strażników. Na szczęście nie są zbyt częste.

 

Może, żebyśmy nie kończyli naszej rozmowy takim nieprzyjemnym akcentem, wróćmy do tematu zwierząt w mieście, o których pan wspomniał. Nam, głównie z mediów, kojarzą się w tym miejscu łabędzie na jeziorze i akcje straży pożarnej z tym związane. Czy zdarzały się jakieś inne zwierzęta?

 

Oczywiście. Poza występującymi na naszych terenach dzikożyjącymi lisami, borsukami, czy sarnami mieliśmy np. interwencję z królikiem hodowlanym, czy żółwiem. Często takie zwierzęta uciekają opiekunom, ktoś je zauważa i zgłasza do nas. W większości przypadków, po zabezpieczeniu przez nas, takie zwierzę wraca szczęśliwie do właściciela. I to jest jeden z bardziej przyjemnych aspektów naszej pracy.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę.

 

Dziękuję

 

źródło: https://miastoszczytno.pl/29497,32-lata-sluzby-komendanta-Gutowskiego.html



Komentarze do artykułu

Kamil

A tak z zupełnie innej beczki. A może lepiej zrobić wykop z jednej strony pod wieża ciśnień, wtedy się przekrzywi i będzie słynna jak pewna wieża we Włoszech? Wyjdzie znacznie taniej a zwiedzających będziemy mieli z całego świata...

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama