Znika kolejna Gminna Spółdzielnia, tym razem w Pasymiu. Dwa miesiące temu rozpoczął się proces jej likwidacji.
- Od czasu, gdy w Pasymiu zaczęła działać „Biedronka, a później „Dino”, obroty w naszych sklepach gwałtownie spadły – mówi były już prezes Zdzisław Stepokura. - Poza tym zbyt dużym obciążeniem ekonomicznym były koszty zatrudnienia pracowników, szczególnie przy rosnącej gwałtownie stawce minimalnego wynagrodzenia. Jako firma nie mogliśmy też, w odróżnieniu od prywatnych właścicieli sklepów, handlować w niedziele. Te wszystkie czynniki spowodowały, że utrzymywanie spółdzielni przy życiu stało się bezcelowe. Ten los spotyka i większe GS-y – podkreśla były prezes. - W stanie likwidacji jest też, na przykład, spółdzielnia w Kętrzynie.
Faktem jest jednak, że zasobność pasymskiej spółdzielni była znikoma. Na jej majątek składały się właściwie tylko dwa sklepy: duży pawilon z dwiema handlowymi częściami: spożywczą i chemiczną, w centrum miasta oraz niewielki sklep spożywczo-przemysłowy, zlokalizowany w „kolejowej” części Pasymia. Dawniej GS posiadał jeszcze piekarnię, ale tę już dość dawno kupił właśnie prezes Stepokura. Piekarnia więc, pozostając w prywatnych rękach, będzie działała jak dotąd.
- Pawilon handlowy przy rynku, z tego co wiem, już znalazł nabywcę. Obiekt kupiła olsztyńska firma, hurtownia zajmująca się dystrybucją alkoholi, napojów, soków itp. - mówi Zdzisław Stepokura i zapewnia, że likwidacja GS nie odbiła się zbyt mocno na dotychczasowych pracownikach spółdzielni. - W sklepach było zatrudnionych 12 osób i trzy w biurze – wyjaśnia. - Większość pracowników przeszła na emerytury, a nieliczni, którzy takich uprawnień jeszcze nie mieli, znaleźli już sobie inną pracę.
Gość
Szkoda, kawał historii.