Wtorek, 10 Czerwiec
Imieniny: Anny-Marii, Felicjana, Sławoja -

Reklama


Reklama

Rządził w zrujnowanym mieście


Stanisław Grasiński to trzeci po wojnie burmistrz Szczytna. Rządził zaledwie przez rok, ale jak wspomina jego córka Grażyna Janczewska –zniszczenia miasta sięgały 80%, więc nie były to łatwe czasy. - Nie liczę na honory, ale chciałabym, by szczególnie młodzież więcej wiedziała o...


  • Data:

Stanisław Grasiński to trzeci po wojnie burmistrz Szczytna. Rządził zaledwie przez rok, ale jak wspomina jego córka Grażyna Janczewska –zniszczenia miasta sięgały 80%, więc nie były to łatwe czasy. - Nie liczę na honory, ale chciałabym, by szczególnie młodzież więcej wiedziała o Szczytnie z lat ’40 – mówi.

- Kiedy Rosjanie w 1945 roku podpalili Szczytno, to łunę widać było aż za Przasnyszem – zaczyna swoją historię Grażyna Janczewska. – Mama często nam o tym opowiadała – dodaje.

Opowiadała również o ojcu, który był trzecim po wojnie burmistrzem Szczytna. Stanisław Grasiński rządził tylko przez rok między 1045/46 rokiem. – Urodziłam się w 1946 roku, ojciec zmarł w latach ’70 i dziś już niewiele pamiętam z tamtego okresu, ale jedno jest pewne – tata był dobrym człowiekiem i jednym z pionierów, a dziś niewiele się o tym mówi – wspomina.


Reklama

Zdaniem kobiety lata ’40 to biała plama w historii naszego miasta. – Zrozumiałym jest, że najwięcej mówi się o czasach współczesnych, ale nie powinno się zapominać o ludziach, którzy odbudowywali nasze miasto – tłumaczy.

Z jej wspomnień i opowieści rodzinnych wyłania się obraz Szczytna jako niemalże całkowitej ruiny. – Miasto było zrujnowane w około 80%. Mieszkaliśmy przy ul. Odrodzenia, pamiętam, że dookoła były jakieś zniszczone budynki i leżały cegły – opowiada. – Miałam nawet dyspozycje jakie wydawał, ale ofiarowałam to wszystko muzeum – dodaje.

Przed wojną i na jej początku Stanisław Grasiński był wójtem w Dobrzankowie nieopodal Przasnysza. Tam został aresztowany przez Niemców i wywieziony do obozu w pobliżu Braniewa. - Mama często wspominała, że do obozu trafił wraz ze swoim dobrym przyjacielem. Wrócił sam. Panowały tam bardzo ciężkie warunki. Nawet za podniesienie marchewki można było umrzeć. Wiem, że ojciec był bity do nieprzytomności, to było na porządku dziennym. Wspominał, że przeżył tylko dzięki temu, że pracował w kuchni – dodaje Grażyna Janczewska. Jej zdaniem pierwsze powojenne lata Szczytna są zbyt mało znane i zbadane – Mam nadzieję, że kiedyś powstanie publikacja dokładnie opisująca tamte czasy, z której można będzie dowiedzieć się więcej na temat mojego ojca i innych, którzy tamtym okresie krzewili samorządność – kwituje.

Reklama

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama