Ołówek i pędzel są narzędziem w ręku Weroniki Tadaj-Królikiewicz. Pozwalają jej wyrażać emocje i interpretować świat. Pasym, w którym mieszka, wybrała na swój dom świadomie. - Nie lubię zatłoczonych miast, cenię przestrzeń i naturę, która mnie otacza. To miejsce mnie inspiruje – mówi artystka.
Od prac Weroniki Tadaj-Królikiewicz trudno oderwać wzrok. Z jednej strony pełne realizmu mają w sobie coś magicznego, nieco futurystycznego.
- Są moją interpretacją tego, co widzę. To mój subiektywny realizm – wyjaśnia. - Od dwudziestu lat inspirują mnie ludzie związani z regionem, miejsca oraz historia i kultura Warmii i Mazur.
Pani Weronika jest stąd. Tu są jej korzenie. Rodzina taty na terenie powiatu szczycieńskiego mieszka od pokoleń. Z kolei rodzina jej mamy częściowo pochodzi z Warmii. Być może to właśnie geny wpływają na to, że w swojej twórczości nawiązuje do miejsc i ludzi, którzy je tworzyli i tworzą.
Rodzice pomogli rozkwitnąć
Weronika Tadaj jest najmłodszą z siódemki rodzeństwa. Z rodziną mieszkała na kolonii Dybowa, gdzie jej rodzice prowadzili gospodarstwo rolne. Od najmłodszych lat rysowała. Z kredkami i papierem spędzała wiele godzin. Rodzice jako pierwsi dostrzegli w niej talent i zrobili wszystko, by mógł rozkwitnąć.
- To moja mama podpowiedziała mi szkołę plastyczną w Olsztynie. Wcześniej ją znalazła, odwiedziła i zapisała mnie na kursy przygotowawcze. W tamtych latach Internet nie był tak dostępny, więc włożyła sporo energii w to, by do „plastyka” dotrzeć – wspomina. - Może, gdyby rodzice nie wspierali mnie tak bardzo, dzisiaj robiłabym coś zupełnie innego. Może byłabym księgową, raczej nieszczęśliwą – rozważa.
Żyć w zgodzie ze sobą
W pamięci artystki utkwiła historia sprzed lat, gdy wracając z Olsztyna, po spotkaniu w szkole plastycznej, też jadąca w autobusie młoda dziewczyna powiedziała, że ukończenie szkoły plastycznej nie ma sensu. Bo nie będzie z tego ani pracy, ani zawodu.
- Wtedy zwątpiłam. Zapytałam mamy, czy powinnam zmienić wybór. Odpowiedziała, że mam nie słuchać innych i robić to, co czuję, to co jest moją pasją – opowiada. - Moja mama jest świetnym obserwatorem. Zawsze była uważna na nasze potrzeby i zdolności. A jak doradza, to konkretnie – uśmiecha się pani Weronika.
Życie rysuje własne historie
Szkoła plastyczna okazała się doskonałym wyborem. Tam pod okiem nauczycieli pani Weronika rozwijała swój warsztat. Zafascynował ją świat ceramiki. Wiedziała, co chce dalej robić: studiować właśnie ceramikę na uniwersytecie we Wrocławiu. Życie miało na nią jednak inny plan. Przed obroną pracy dyplomowej, w piątej klasie, dostała paskudnej alergii na pyłki metali, które zawarte są w szkliwach używanych w ceramice.
- To było okropne i znalazłam się w kropce. Musiałam szybko wymyślić, co dalej – wspomina. - Nie miałam planu awaryjnego. Uznałam, że może grafika komputerowa to będzie to. Złożyłam więc papiery na wydział sztuk pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Był to mój jedyny wybór. Na szczęście się dostałam.
Musi poczuć sztukę
Chociaż grafika komputerowa jest ciekawa, to dla dziewczyny z Pasymia była swego rodzaju ciężarem.
- Ja muszę czuć narzędzie, którym pracuję. Tak jak czułam glinę, tak nie czułam do końca komputera – zdradza. - Przygotowanie rysunku, szkicu czy projektu było ciekawe, ale jego późniejsza obróbka cyfrowa już nie tak bardzo.
Pani Weronika znalazła na to sposób. Na studiach zaczęła odkrywać, że rysunek, który wcześniej nie był jej ulubioną formą, staje się jej coraz bliższy.
- Na to ogromny wpływ miał mój profesor Jędrzej Gołaś. Zaszła we mnie pewna przemiana. Z każdym kolejnym rysunkiem coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że to może być to – mówi.
Pani doktor od sztuki
Dyplomy, obydwa z wyróżnieniem, odebrała w 2005 roku. Ma dwie specjalności - projektowanie graficzne i rysunek. Dodatkowo studiując zrobiła dwa aneksy do dyplomu z malarstwa oraz fotografii. Jej talent i potrzeba rozwoju wpłynęły na to, że zaraz po obronie dyplomu rozpoczęła czteroletnie studia doktoranckie w dziedzinie sztuk pięknych na swojej Alma Mater.
- Mój kierunek to grafika, a specjalizacja rysunek – mówi.
Pani doktor przez kilka lat wykładała na uczelni, ale gdy na świecie pojawiły się jej ukochane dzieci, uznała, że wyjazdy na uczelnię są zbyt czasochłonne i podjęła decyzję o zakończeniu współpracy. Wróciła do korzeni.
- Zaczęłam uczyć w mojej szkole plastycznej w Olsztynie – mówi. - Oczywiście był taki moment, że rozważaliśmy z mężem przeprowadzkę do Torunia. Tam jednak w grę wchodziłoby prawdopodobnie mieszkanie w bloku. Do tego oboje bylibyśmy daleko od rodziny i od natury, którą w Pasymiu mamy obok.
Ciągły niedosyt tworzenia
Jak przyznaje pani Weronika, jej największą pasją jest sztuka. W pracowni spędza każdą wolną chwilę. Zdradza, że gdy za długo nie tworzy, robi się nerwowa.
- Zdarzają mi się takie momenty, że chcę tylko malować i rysować. Najchętniej wtedy rzuciłabym wszystko i zamknęła się w pracowni – mówi. - Chociaż ciągle mam niedosyt tworzenia, to mam jednak też inne obowiązki. Praca w szkole daje mi bardzo dużo. Mogę obserwować, jak z rysunku na rysunek moi uczniowie się rozwijają, dopracowują technikę. Dzielić się z nimi swoją pasją i wiedzą.
Magiczna precyzja w dłoniach
Twórczość Weroniki Tadaj–Królikiewicz to realizm. Część z jej prac nawiązuje do realizmu magicznego, zwłaszcza obrazy olejne. Na płótnie realne postaci osadza w sytuacjach i miejscach magicznych.
- Myślę, że moje prace to też realizm subiektywny. Na papier albo płótno przenoszę obraz w taki sposób, jaki go widzę i odbieram – mówi.
Rysunki są niezwykle precyzyjne. Dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Ich tworzenie zajmuje sporo czasu, zwłaszcza że artystka tworzy na dużych formatach.
- Najbardziej inspiruje mnie nasz region, jego historia i ludzie. Może jako autochtonka mam potrzebę opowiadania pewnych historii w swojej sztuce – wyjaśnia.
Jednym z najbliższych prac artystce jest cykl dom. To duże formaty, rysowane ołówkiem, w których portretuje pokolenia ludzi mieszkających na Mazurach. Jeden z obrazów jest jej szczególnie bliski. W jego centrum znajduje się mały chłopiec.
- To mój tata. Obraz powstał kilka miesięcy po jego śmierci – zdradza. - Tak radziłam sobie z żałobą. Tworzenie jest dla mnie formą wyrzucenia z siebie różnych emocji. Zarówno tych trudnych, jak i pięknych.
Rodzina, która rozumie sztukę
Pani Weronika jest mamą Franka (17 l.), Alicji (14 l.), Feliksa (8 l.) i Agatki (6 l.). Dzieci pojawiają się w jej twórczości, jednak chociaż artystka tworzy portrety, dopiero ostatnio jej najstarszy syn doczekał się swojego.
- Jak to mówią, szewc bez butów chodzi – uśmiecha się. - Ma to jednak swoją zaletę, bo dzisiaj, gdy przymierzam się do namalowania ich portretów mogę wysłuchać moich dzieci i wykonać je tak, jak one sobie to wymarzą.
Cała rodzina ma artystyczną żyłkę. Jak przyznaje mama Weronika, tworzenie przychodzi im łatwo. Z kolei mąż pani Weroniki, chociaż zawodowo nosi mundur, to po pracy oddaje się muzyce.
- Pamiętam jak się poznaliśmy. Mojemu mężowi się spodobałam. Miał w sobie sporo determinacji. Zadzwonił do mnie do domu, na telefon stacjonarny. W tamtym czasie telefony komórkowe w zasadzie dopiero stawały się dostępne dla zwykłych śmiertelników – wspomina. - Ja kompletnie nie wiedziałam kim jest, ale przekonał mnie do spotkania.
Od tamtego czasu minęły 23 lata.
- Zawsze się uzupełnialiśmy. Mąż ma talent do muzyki, ja do sztuk plastycznych i wspieramy się w realizacji naszych pasji – dodaje.
Nagrody nie są najważniejsze
Obecnie artystka przygotowuje prace, które będzie można obejrzeć podczas wystawy na UMK w Toruniu. Zostanie otwarta na początku przyszłego roku.
- Na ten moment lokalnie nie planuję ekspozycji, ponieważ nowe prace wciąż tworzę. Nie wykluczam, że pokuszę się o coś w przyszłym roku – mówi.
Ostatnio na XIII Biennale Sztuki w Olsztynie, które jest jednym z najważniejszych wydarzeń artystycznych w regionie, pani Weronika otrzymała drugą nagrodę. Nagrodzona została za prace „Podłoga II”, „Podłoga III” oraz „Ściana”.
- Każda z moich prac pokazanych w Olsztynie jest inspirowana autentycznymi miejscami. Podłogi są z byłego Mazurskiego Uniwersytetu Ludowego w Rudziskach Pasymskich oraz z kościoła ewangelicko-augsburskiego w Pasymiu. Ściana to nieistniejący już murek w pobliżu mojego domu – wyjaśnia.
To jej szóste wyróżnienie, w ramach organizowanego w Olsztynie konkursu. Do tej pory, podczas różnych edycji, otrzymała Grand Prix, cztery razy przyznano jej pierwszą nagrodę i raz wyróżnienie honorowe. - Oczywiście, nagrody są ważne. To dla artysty uhonorowanie jego twórczości. Jednak, gdyby ich nie było, tworzyłabym dalej.
Weronika Tadaj–Królikiewicz
Absolwentka Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Olsztynie; (dyplom 2000 r.; specjalizacja: ceramika artystyczna). W latach 2000-2005 studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu – kierunek grafika. W 2005 roku dyplom z wyróżnieniem ze specjalności: projektowanie graficzne oraz ze specjalności – rysunek; aneksy do dyplomu z malarstwa oraz fotografii.
W latach 2005-2009 studentka dziennych studiów doktoranckich na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Kierunek – grafika; specjalizacja – rysunek. W 2010 roku uzyskała stopień doktora sztuki.
Brała udział w ponad 40 wystawach zbiorowych, m.in.: Pruzzeland-Puzzeland, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Olsztyn 2015; Moc Sztuki 3, Galeria Zamek w Reszlu, 2014; VIII Triennale Polskiego Rysunku Współczesnego, Muzeum Kresów w Lubaczowie 2014; Olsztyńskie Biennale Plastyki o Medal Prezydenta; BWA Galeria Sztuki Współczesnej w Olsztynie; (czterokrotnie I nagroda w V, VI i VII i X edycji oraz Grand Prix w IX edycji); Salon Wielkopolski 2011, Czarnków 2011 (Grand Prix). Prezentowała prace na 13 wystawach indywidualnych, m.in. BWA Olsztyn 2016, Galeria MOSTRA, Osada Zamkowa, Pasym 2015; Galeria Forum, UMK Toruń 2010; Galeria Marszałkowska, Olsztyn 2010. W 2015 roku otrzymała wyróżnienie Juranda za działalność rysunkową, a w 2013 roku otrzymała stypendium artystyczne Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Jej prace rysunkowe znajdują się w zbiorach Muzeum Kresów w Lubaczowie, Zachęty, Warmińsko-Mazurskiego Towarzystwa Sztuk Pięknych oraz w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.
Obecnie uczy rysunku i malarstwa w Państwowym Liceum sztuk Plastycznych im. E. Mendelsohna w Olsztynie oraz tworzy rysunki i obrazy w swojej pracowni w Pasymiu.
Ludzie są wygodni i najchętniej wjechali by po schodach do sklepu czy domu... I tak będą parkować przy ratuszu. Dlatego szkoda, że ogródki działkowe zostały zlikwidowane na rzecz betonu...
Abw
2025-05-12 18:34:41
Apeluje do burmistrza Pasymia aby zamknąć Plac zabaw dla dzieci w miejscowości Jurgi. Dziękujemy za takie \" zadbane miejsce\" sołtysowi i radnej z tego okręgu wyborczego (Jurgi, Dźwiersztyny, Narajty). Zabrać te fundusze sołeckie!
Wylęgarnia kleszczy w tej wysokiej trawie.
2025-05-12 10:24:55
80% chcących pogadać stała w korkach bo wracali z pracy w tym czasie.
Tymek
2025-05-12 09:41:14
to jaka kasa za pracę bo nie widzę? na poziomie płacy w ciepłowni Veolia we Francji? 4000 euro?
Tymek
2025-05-12 09:39:55
O rety, nie...
Jacek
2025-05-12 03:13:59
Takiego sobie wybrali, to mają
Gabi
2025-05-10 17:17:13
Dobry kolega, ma zacięcie spoetowe
Nik
2025-05-10 13:25:38
Lekarz który mówi, że nie był fanem nauki, mnie to nie przekonuje. Trzymałbym sie z daleka
Mariusz Dulak
2025-05-09 21:51:44
W artykule jest napisane 90 procent mieszkańców jest przeciwko wiatrakom a mają 600 podpisów.Nikt mnie nie pytał czy jestem za czy przeciw .Dlaczego osoby krzyczące mają decydować czy mają być czy nie.Powinni wypowiadać się w tym temacie młodzi bo to powinno być ich przyszłość ale w naszym społeczeństwie jest dużo krzykaczy którzy nic nie robią tylko narzucają swoje zdanie . Proszę poczytać o wiatrakach a nie słuchać że ten ma takie zdanie .Panie Burmistrzu dużo pan obiecał ale nie jest to wykonywane.Dilerow narkotykowych przybywa młodzieży uzależnionej też u nic nie jest robione w tym kierunku.Szaniwny panie Burmistrzu i Rado Gminy nic nie robicie też pozamiatane pod dywan.Troche zaczęto zajmować się schroniskiem dla piesków ale jakieś zgrzyty są w tym temacie.Moze czas się wziąć za robotę za to dostajecie kasę my was wybraliśmy od nas dostajecie kasę.Wszystkim nie dochodzicie ale czas mniej mówić a więcej robić Czasami oglądam radę jak obraduje to słabo to wszystko wygląda.
Julka
2025-05-09 19:46:58
Wybór lokalizacji fatalny. Jak można wpaść na taki pomysł, aby zniszczyć park???
Ania
2025-05-09 16:04:44