Przedsiębiorcy z Rozóg liczą straty, jakie „zafundowała” im już 4-letnia przebudowa drogi nr 53. Mogą one iść nawet w setki tysięcy złotych. Zapowiadają, że nie odpuszczą i chcą walczyć o odszkodowania od skarbu państwa. - Tak nie może być – mówią i chcą, by sprawą zajęła się prokuratura. Mieszkańcy mają żal, że pomimo ich interwencji olsztyńska Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad umowę z wykonawcą zerwała dopiero niedawno.
Kiedy w 2018 roku w Rozogach minister Jacek Sasin w asyście telewizji polskiej deklarował szybką modernizację drogi nr 53 na odcinku Rozogi - Dąbrowy nic nie wskazywało na to, że mieszkańców czeka trwająca cztery lata gehenna. Ostatnio Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zerwała umowę z firmą Ostrada sp. z o.o. z Ostrołęki, która inwestycję prowadzi od września 2018 roku. Co więcej, przedsiębiorca już w marcu złożył wniosek do sądu o upadłość spółki.
Mieszkańcy mają dość. Ich firmy upadają, boją się o swoje bezpieczeństwo i są po ludzku zmęczeni.
- Przepraszam – usłyszeli z ust zastępcy dyrektora olsztyńskiego oddziału GDDKiA Jarosława Kaczora.
Za duże straty
- To nam niewiele daje. W czasie tego „remontu” moja firma straciła ok. 250 tys. złotych – mówi Zdzisław Pieńkos, właściciel jednego z rozoskich sklepów i usługodawca. - Dzisiaj muszę szukać zleceń poza powiatem, żeby utrzymać moją działalność.
Zjazd do jego firmy był utrudniony przez półtora roku, przez co sukcesywnie tracił klientów. W sierpniu, przez trzy tygodnie, w ogóle nie można było do niego dojechać. Przedsiębiorców takich jak pan Zdzisław jest więcej. Dzisiaj zgodnie pytają, kto jest winny?
Dlaczego przez cztery lata nikt nie interweniował? Czy tego wszystkiego można było uniknąć? Jak dzisiaj rozwiązać tę sytuację? Kiedy to się skończy? To tylko kilka spośród wielu pytań, jakie stawiali mieszkańcy przedstawicielom GDDKiA podczas spotkania w urzędzie gminy, które odbyło się w poniedziałek, 5 grudnia.
Interweniowali bez skutku
Uczestnicy spotkania zapewniali, że przyglądali się przebiegowi prac i nie widzieli nikogo z GDDKiA, kto by ten przebieg kontrolował.
- Tu działy się cuda. Pracownicy firmy przyjeżdżali, odpalali sprzęt i siedzieli. Innym razem na siedmiu mieli dwie łopaty. Co można zrobić tak pracując? - pytał retorycznie jeden z obecnych.
Uczestnicy zgodnie mówili, że tak już się dłużej nie da. Jednak perspektywa nie jest kolorowa. Optymistyczny scenariusz zakłada, że inwestycja może zostać zakończona do grudnia 2023 roku. Jak będzie - się okaże. Tymczasem przedsiębiorcy myślą o tym, aby pozwać GDDKiA żądając odszkodowania za poniesione straty.
- Tak nie może być – mówi Wiesław Mikołajczyk, który na obrzeżach Rozóg prowadzi swoją firmę. - Interweniowaliśmy, informowaliśmy, jak to wygląda, każdy z nas wielokrotnie dzwonił, mówił, co się dzieje, prosił o interwencję, ale bez skutku. Instytucje państwowe też nie mogą pozostawać bezkarne.
- Wielokrotnie upominaliśmy firmę Ostrada. Wzywaliśmy do podejmowania działań i składania wyjaśnień - odpowiadał dyrektor Kaczor. - Niestety, w trakcie pandemii nie wolno nam było nakładać ani kar, ani zerwać umowy, bo obowiązywał okres ochronny dla firm – tłumaczył dodając, że prawdopodobnie GDDKIA z Ostradą też spotka się w sądzie.
- Przebudowa miała trwać do lipca 2020 roku, a przeciągała się w nieskończoność. Skoro wykonawca w marcu ogłosił upadłość, to czemu umowa nie została zerwana wcześniej? Można ją było rozwiązać już wiosną tego roku, czemu cały czas trwaliśmy w zawieszeniu – pytał zdenerwowany Zdzisław Pieńkos.
Jak nie wiadomo o co chodzi...
Cztery lata temu Ostrada stając do przetargu na realizację inwestycji zaoferowała, że wykona ją za niecałe 27 milionów złotych. Koszty, które dzisiaj poniosłaby GDDKiA byłyby znacznie większe. Czy w całej sprawie chodziło o to, aby do przebudowy nie dołożyć kolejnych złotówek? Choć obecni na spotkaniu mieszkańcy stawiali taką tezę, dyrektor jej nie potwierdził. Stwierdził jedynie, że GDDKiA wypłaciła Ostradzie około 10 mln zł, za wartość wykonanych już prac jest sporo wyższa.
Na „osłodę” Generalna Dyrekcja ma na koncie przynajmniej okrągły milion, który Ostrada wpłaciła jako zabezpieczenie finansowe, gdy wygrała przetarg. Chociaż trudno powiedzieć, że wygrała, bo konkurentów nie było.
Tymczasowa prowizorka
Wspomniany milion GDDKiA przeznaczyła na zabezpieczenie placu budowy do czasy wyłonienia kolejnego, oby solidniejszego wykonawcy, który dokończy robotę. „Zabezpieczenie” - czyli takie działania, które sprawią, że zdewastowany odcinek krajówki będzie tylko straszył, ale nie groził.
Co do tego mieszkańcy jednak mają wątpliwości. Jak zaznaczają poruszanie się po przebudowywanej drodze, czy wyjazd z posesji wiąże się dla nich z ryzykiem. Wskazują, że przez cały ten czas doszło na tej trasie do kilku groźnych zdarzeń i wypadków. Podkreślają, że na szczęście jeszcze nikt nie zginął.
- Tędy chodzą dzieci, osoby starsze, spod kół aut wyskakuje żwir i kamienie, to jest niebezpieczne – mówiła jedna z mieszkanek. - Przecież jak taki kamień trafi dziecko, może je zabić. Kto wtedy za to odpowie?
Gdzie była gmina?
Na poniedziałkowym spotkaniu obecnych było około 40 mieszkańców. Przedstawicieli GDDKiA było czterech. Stronę samorządową reprezentował tylko wójt Zbigniew Kudrzycki, któremu też zadano kilka trudnych pytań. Gdzie przez cały czas tych prac była gmina? Czy samorząd interweniował w tej sprawie?
- Chciałbym, aby pan wójt przedstawił nam działania, które były podejmowane w tej sprawie – mówił na spotkaniu Grzegorz Winiarek. - Ta sprawa powinna trafić do prokuratury. Trzeba przyjrzeć się temu, co się stało. Tu chodzi o publiczne pieniądze - kontynuował.
Wójt na pytania odpowiedział, ale już w rozmowie z „Tygodnikiem”:
- Przez cały okres realizacji tej inwestycji byliśmy w kontakcie z generalną dyrekcją, która jest inwestorem. Zgłaszałem konieczność podejmowania działań, omawialiśmy sytuację, która ma u nas miejsce. Kontaktowałem się również z prezesem Ostrady. Nie było to jednak łatwe, bo bardzo często nie odbierał najzwyczajniej telefonu.
Wójt nie ukrywa, że spółka w regionie jest znana, ostatnio raczej ze złej strony, bo wielu samorządowców i instytucji, które podpisały z nią umowy borykało się i dalej boryka z zakończeniem inwestycji.
Jakie działania podejmie dalej samorząd? Czy posłucha głosu mieszkańców i zgłosi całą sprawę do prokuratury?
- Czekam na spotkanie z prawnikiem. Będziemy sprawdzać jakie mamy możliwości. Dopiero wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej w tej kwestii – podsumowuje wójt.
Co dalej?
Po zerwaniu umowy z przedsiębiorcą dyrekcja daje sobie dwa miesiące na przeprowadzenie inwentaryzacji budowy.
- Musimy zobaczyć co zostało wykonane i w jakim jest stanie, muszą zostać przeprowadzone prace geodezyjne, te informacje są nam niezbędne do ogłoszenie nowego przetargu – mówił dyrektor.
Żeby jednak ulżyć mieszkańcom Rozóg, GDDKiA już ogłosiła przetarg na wykonanie niewielkiej części brakujących prac tak, by w samych Rozogach ruch nie odbywał się wahadłowo. Ten przetarg ma zostać rozstrzygnięty na przełomie roku. Pracami zabezpieczającymi zajmuje się Rejon Dróg Krajowych w Szczytnie. Obecny na spotkaniu kierownik rejonu Marcin Masłowski deklarował, że zgłoszone przez mieszkańców uwagi będą brane pod uwagę i w trybie pilnym załatwiane.
Optymistyczny wariant zakończenia przebudowy to grudzień 2023 roku. Sceptycznie podchodzi do tego wójt Kudrzycki.
- Technicznie i proceduralnie jest to możliwe. Natomiast czy znajdzie się wykonawca, czy będzie miał odpowiedni sprzęt i ludzi tego nie wiemy – kwituje.
Wszyscy przedstawiciele GDDKiA zgodnie mówili, że jest im przykro w związku z zaistniałą sytuacją. Czy jednak „przykro”, a nawet wcześniejsze „przepraszam” wynagrodzi mieszkańcom nerwy i straty? Z pewnością nie, ale optymistyczny wariant sprawił, że odrobina optymizmu i humoru w nich wstąpiła.
- Jeżeli tak będzie, to ja przyjdę tu z szampanem i z panem dyrektorem wzniesiemy toast – mówił jeden z mieszkańców.
- Mam nadzieję, że tak się stanie, ale ja za to swojej głowy nie dam – odpowiedział Jarosław Kaczor, który najwyraźniej do optymistycznego wariantu zbyt optymistycznie nie podchodzi.
mol
Za taki stan wykonawców odpowiadają zamawiający, którzy robią wszystko, żeby było najtaniej. Źle przygotowane dokumentację, źle przeprowadzone przetargi, wymagania wykonania robót nie objętych przetargami, szantaż urzędniczy a i mój ulubiony tekst pana urzędnika firma ma to może dołożyć. Dziś w regionie nie ma porządnych firm, jest sam badziew, duże firmy tu nie przyjdą bo nikt nie chce użerać się z urzędnikami z przetrąconym poczuciem własnego niedowartościowania i bylejakości.