Zakażenie innymi koronawirusami nie powoduje powstania przeciwciał rozpoznających SARS-CoV-2. Być może dzięki temu, że koronawirusy spotykamy często - mamy pewne narzędzia do obrony. Ewidentnie jest ona jednak niewystarczająca – uważa prof. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W rozmowie z PAP naukowiec wyraził wątpliwość co do tego, że różnice w rozwoju pandemii w różnych częściach świata miały coś wspólnego z tym, czy w danym miejscu są obecne inne koronawirusy.
SARS-CoV-2 należy do rodziny koronawirusów, do której należy kilkaset gatunków wirusów zakażających ludzi i zwierzęta. Co roku zakażamy się czterema „sezonowymi”, endemicznymi koronawirusami, powodującymi u nas zwykłe przeziębienie. Co ważne, każdy z nas – na całym świecie – zakaża się tymi wirusami już we wczesnym dzieciństwie i co roku, co dwa lata ponownie przechodzi to zakażenie.
Prof. Krzysztof Pyrć, kierownik pracowni wirusologii Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, przyznaje, że każda osoba do ósmego roku życia przechodzi zakażenie wywołane każdym z czterech sezonowych koronawirusów związanych z przeziębieniem.
„Zakażenie innymi koronawirusami nie powoduje powstania przeciwciał rozpoznających SARS-CoV-2, jednak nasz układ odpornościowy jest bardzo złożony i może być, że dzięki temu, że koronawirusy spotykamy często, my jako ludzkość jednak mamy pewne narzędzia do obrony” – wyjaśnia. Uważa jednak, że nie ma podstaw aby sądzić, że osoby mieszkające we Włoszech czy w Chinach miały rzadszy kontakt z koronawirusami lub miały kontakt z innymi gatunkami. Pokazują to dobitnie wydarzenia ostatnich tygodni.
„Czy faktycznie każdy z nas jest w niewielkim stopniu chroniony przed zakażeniem, ponieważ wcześniej miał kontakt z innymi wirusami z tej rodziny - to jest dyskusja akademicka. Ewidentnie obrona ta jest niewystarczająca” – dodaje prof. Pyrć.
Czym zatem wytłumaczyć, że w Azji jak dotąd w znacznym stopniu udało się opanować epidemię, co nie powiodło się w Europie i USA? „Moim zdaniem tajemnica wygaszenia epidemii w Azji nie wynika z różnic genetycznych i innego przebiegu zakażenia, lecz ze sposobu walki z nią” - podkreśla.
„Prześledźmy choćby, co się stało w Polsce. Podobnie jak we wszystkich krajach, które zareagowały wcześnie i utrzymały reżim, wiosną epidemia miała minimalne rozmiary i zagrożenie praktycznie nie istniało. Udało się praktycznie wygasić epidemię. Potem jednak wróciliśmy do codziennego życia i zakażenia wróciły, szczególnie, że często podstawowe zasady ochrony były i są lekceważone” - wyjaśnia.
W Azji wiele krajów nadal pozostaje zamkniętych dla osób z zewnątrz. Gdy pojawiają się pojedyncze przypadki zakażeń, to są one natychmiast izolowane i śledzone. „Ale ceną tego jest odcięcia od świata i to jest bardzo wysoka cena” – dodaje prof. Pyrć. W Chinach wprowadzono lockdown na znacznie dłuższy czas i znacznie bardziej restrykcyjny niż w Polsce lub jakimkolwiek kraju europejskim.
Według specjalisty, problemem jest nie tyle samo wygaszenie epidemii, co skutki przyjętej strategii. Najbardziej kosztowne są skrajne rozwiązania. Zarówno całkowite zamknięcie kraju i podążanie ścieżką państw azjatyckich, jak też całkowite jego otwarcie, wychodząc z założenia, że i tak wszyscy zachorujemy. Skutkiem pierwszego będzie kryzys gospodarczy i społeczny, a skutkiem drugiego również, ale dodatkowo okupiony wieloma ofiarami. „Uważam, że jedyne rozsądne rozwiązanie jest gdzieś pośrodku” - stwierdza.
Czy zatem najlepszą ścieżkę obrała Szwecja, która jest właśnie gdzieś pośrodku? „Szwecja jeszcze długo będzie przedmiotem wielu dysput naukowych. Błędne jest jednak myślenie, że nie wprowadzono tam żadnych ograniczeń. To zupełnie inny typ społeczeństwa, a zasady bezpieczeństwa były przedstawione w formie zaleceń. Dystans społeczny i pozostałe zasady są tam cały czas utrzymywane i – co ważne – przestrzegane.
W opinii specjalisty, mitem jest też, że Szwecja przeszła epidemię suchą stopą i nic tam specjalnie się nie wydarzyło. Śmiertelność była i jest bardzo wysoka. Szwecja jest w czołówce liczby przypadków śmiertelnych w stosunku do liczby mieszkańców.
Prof. Pyrć uważa, że szwedzka ścieżka też nie jest dla każdego kraju. „W kilku innych krajach również próbowano tej samej strategii, żeby pójść trochę na żywioł, ale tam efekty raczej nie pozostawiają wątpliwości” - ostrzega.
I jeszcze jedno: nie można też twierdzić, że koronawirus SARS-CoV-2 nie jest wcale groźniejszy niż wirus grypy. „Pomijając wszelkie dostępne dane i liczby, zwróćmy uwagę, jak wygląda sytuacja wokół nas. Jak wygląda sytuacja w szpitalach. I kiedy ostatni raz w sezonie grypowym coś takiego się wydarzyło. A jest dopiero połowa października” – przekonuje prof. Pyrć.
(PAP)
Autor: Zbigniew Wojtasiński
Mam nadzieję, że ten pomysł odniesie sukces. Mam rodzinę w Wielbarku. Fajnie byłoby wsiąść rano w pociąg, odwiedzić ich i wieczorem wrócić.
Nidziczanin
2025-11-12 10:25:22
Piekna trasa i Piekny pomysl :)
Tadek
2025-11-11 15:18:41
Wow, jak najszybciej do realizacji! :) Oby „Wielbarscy biegaczo rowerzyści” nie przekształcili tej linii w ścieżkę rowerową! Tak jak stalo sie z linia Szczytno Biskupiec :(
Pozytyw
2025-11-10 09:22:28
Na tak ogromny kredyt panie Ochman, wymagana jest zgoda mieszkańców, bo to oni będą go spłacać. Pan się zawiniesz a ludzie zostaną z pańskim długiem.
Polak
2025-11-07 19:53:36
Autor powinien poćwiczyć podstawy arytmetyki, ponieważ różnica pomiędzy najtańszą ofertą a kwotą jaką Urząd przeznaczył na realizację wynosi około 2 milionów a czterech.
kid65
2025-11-07 13:57:37
Żałosna banda na państwowym garnuszku, czyli za 2 lata koszt to 4 miliony. Komunizm wraca :) Dlaczego w takim razie nowa spółka nie wystartuje w przetargu skoro ma być tańsza? Bo nie chodzi o to żeby było taniej, tylko żeby nakarmić swoich.
Piotr
2025-11-07 09:24:55
gdzie pracuje zona matlacha
wojt jaskol stasiek
2025-11-06 17:28:15
Nasz burmistrz to tuskowy człowiek a więc podatki w górę
Bogus
2025-11-06 09:51:48
Cena zaporowa lub nie. Żeby artykuł był kompletny trzeba by było pokazać orientacyjne wyliczenia w każdym z wariantów. Napisać że te 200zl to opłata na 20lat ale poza tym jest koszt trumny a potem pomnik. Spopielone ciało można pochować i 0od pomnik i do kolumbarium. Wystarczyło pokazać różne warianty wyliczeń ale lepiej było zrobić wielkie bum bo po co komu normalny artykuł prawda?
Kamil
2025-11-06 07:07:28
Korzyść dla środowiska hmm...no ale jeżeli zostaną one powtórnie wykorzystane to znaczy że ktoś je sprzeda komuś żeby ten ktoś coś z nich zrobił i zarobił. Znaczy zarobi ten co je zbierze i ten drugi co je sprzeda. To jest główny cel tej akcji o którym nic nie napisano zapewne przez jakiś pospiech lub przeoczenie...
Jan
2025-11-06 05:12:34