Wtorek, 10 Czerwiec
Imieniny: Anny-Marii, Felicjana, Sławoja -

Reklama


Reklama

Pacjentki z łapanki?


Ginekolodzy ze szczycieńskiego szpitala wywalczyli podwyżki stawek za pełnione dyżury, ale w zamian za to mają pracować lepiej i więcej. - Na razie wywiązują się z deklaracji, bo wyraźnie wzrosła liczba punktów, które wypracowuje oddział ginekologiczno-położniczy – mówi Beata Ko...


  • Data:

Ginekolodzy ze szczycieńskiego szpitala wywalczyli podwyżki stawek za pełnione dyżury, ale w zamian za to mają pracować lepiej i więcej. - Na razie wywiązują się z deklaracji, bo wyraźnie wzrosła liczba punktów, które wypracowuje oddział ginekologiczno-położniczy – mówi Beata Kostrzewa, pełniąca obowiązki dyrektora szpitala. Od października pięciu ginekologom szpital wypłaca w sumie o 8 tysięcy złotych więcej, ale ich większa aktywność w leczeniu pacjentek oraz przeprowadzaniu operacji to z kolei dochód dla szpitala.

- Praca tego oddziału kształtowała się różnie w poszczególnych miesiącach, ale generalnie nie były realizowane wartości określone w tegorocznym kontrakcie – wyjaśnia Beata Kostrzewa. - Na koniec września brakowało wypracowanych tzw. punktów za procedury medyczne na kwotę prawie 250 tysięcy złotych, których NFZ nam oczywiście nie wypłacił. Musiałam zgodzić się na wzrost wynagrodzeń, bo cała piątka lekarzy złożyła wypowiedzenia i groziło to, że od listopada oddział byłby zamknięty – podkreśla Kostrzewa.

Szpitalni ginekolodzy otrzymali więc już w październiku podwyższone stawki godzinowe za pełnione dyżury, ale też i faktem jest, że ich stawki były sporo niższe od tych, jakie otrzymywali i otrzymują lekarze innych specjalności i to bez dodatkowej aktywności „napędzającej” pacjentów. Z tej zaś aktywności i obietnicy, że w Szczytnie będzie wykonywanych więcej zabiegów i innych działań medycznych lekarze wywiązują się należycie. To jednak automatycznie rodzi pytanie: skąd ten nagły przypływ zaufania ze strony pacjentek do miejscowego oddziału ginekologiczno-położniczego? Jak wyjaśnia ordynator Marek Kasprowicz, nie ma w tym nic osobliwego. - W październiku i listopadzie każdego roku następuje wzrost liczby wykonywanych zabiegów planowanych, bo są to miesiące, kiedy pacjentkom po prostu najbardziej pasuje poddać się leczeniu – tłumaczy. - Wiosną mają święta, czy komunie, latem – wakacje, w grudniu znów będą święta i chętnych do poleżenia kilka dni w szpitalu będzie znacznie mniej. Dotyczy to zabiegów, które są nieuchronne, ale dla zdrowia pacjentki nie ma istotniejszego znaczenia, czy dany zabieg będzie wykonany natychmiast, czy za dwa miesiące. Generalnie staramy się, i zwykle się to udaje, by w skali roku limit procedur na oddziale położniczo-ginekologicznym był wykonany.


Reklama

Reklama

style="margin-bottom: 0cm;">Dodatkowe pieniądze otrzymają też pozostali pracownicy szpitala, czyli przede wszystkim pielęgniarki i kilku zaledwie lekarzy, zatrudnionych nie na kontraktach lecz zwykłych umowach o pracę. Na nieco ponad 250 pracowników przypadnie do podziału około 100 tysięcy złotych, w postaci jednorazowej wypłaty czy raczej dopłaty do wynagrodzenia. - Jest to ustawowe 40 procent różnicy między wartością kontraktów za 2010 i 2011 rok – tłumaczy Kostrzewa. - I ta różnica musi być przeznaczona na wypłaty dla pracowników, przy czym trzy czwarte tej kwoty musi przypaść pielęgniarkom. Ze wstępnych obliczeń wynika, że każda z pielęgniarek otrzyma jednorazowo ponad 500 zł.

Halina Bielawska

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

To też może Cię zainteresować

Reklama


Komentarze

Reklama