Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Niezwykła podróż Jana Holewika bryczką przez Polskę. Podróżnik odwiedził też Szczytno


Z Katowic do Mrągowa jechał... bryczką! W drodze powrotnej do domu Jan Holewik, mieszkaniec Katowic, zatrzymał się też w Szczytnie. Ten niesamowity podróżnik stał się bohaterem internetu. To nie pierwsza jego taka wyprawa. W tej do pokonania on i jego konie mają 1300 kilometrów. Podróż ma zająć im... dwa miesiące.



W drodze z Mrągowa podróżnikowi ze Śląska towarzyszył mieszkaniec Szczytna Artur Mazur.

 

- Spotkałem pana Jana na Pikniku Country – mówi pan Artur. - Zachwyciła mnie jego historia i niesamowita radość. Po dłuższej rozmowie okazało się, że będzie jechał przez nasze miasto. Dlatego powiadomiłem „Tygodnik Szczytno”, bo uznałem, że pan Jan to bardzo ciekawa osoba i warto posłuchać opowieści o jego przygodach.

 

Pan Jan zaparkował na skwarze Klenczona przy Pubie Jurand. Powitała go między innymi wiceburmistrz Ilona Bańkowska.

 

- Bez wątpienia jest to ciekawe przedsięwzięcia, a sam pan Jan to miły człowiek, pełen optymizmu i fajnych historii z podróży – mówi wiceburmistrz.

 

Pan Jan spędził w Szczytnie noc.

 

- Spałem tradycyjnie ze swoimi końmi – śmieje się. - Czyli w wozie. Nie sądziłem, że Szczytno to takie ładne miasteczko. Z Katowic przyjechałem na Grunwald, potem był Piknik Country w Mrągowie. A was odwiedziłem, bo to najkrótsza droga powrotna do domu – śmieje się. - Towarzyszą mi konie Jazon i Argon. Wiem, że niektórzy patrzą na to, jakbym te koniki męczył, ale to są naprawdę bardzo dobrze zaopiekowane konie, które naprawdę lubią ze mną te podróże. Są przyjazne dla ludzi.


Reklama

 

Podróż z Katowic do Mrągowa panu Janowi zajęła... miesiąc. Tyle samo ma trwać powrót. To nie pierwsza taka wyprawa pana Jana. W 2011 roku Jan Holewik spełnił swoje marzenie - zaprzężonym w konie: Kubę i Myszkę wozem wytyczył pierwszy szlak konny ze Śląska nad morze. Na plaży w Ustce czekał na niego burmistrz, mieszkańcy i plażowicze.

 

- Zgotowali mi taką fetę, jakiej w życiu się nie spodziewałem – wspominał wówczas pan Jan. - Z Katowic wyjechałem 13 czerwca. Przemierzyłem 800 km. Po drodze spotkałem wspaniałych ludzi. Widzieli mnie pierwszy raz w życiu, a witali jak najbliższą rodzinę – opowiadał dziennikarzom na mecie wyprawy sprzed dwunastu lat.

 

Podobnie jest i w tej podróży. Pan Jan w drodze jest od 20 czerwca. -

 

Zawodowo prowadziłem sklep i bar w Katowicach – opowiada dziennikarzowi „Tygodnika Szczytno”. - Nikt nie chciał go przejąć, ale i tak zdecydowałem się przejść na emeryturę, bo nie chciałem pracować do śmierci. Chciałem spełniać swoje marzenia. A podróże to najważniejsze z nich - zdradza. - Raz na rok uciekam na dwa-trzy miesiące bryczką zaprzężoną w konie i zwiedzam Polskę, ale zdarzyło mi się też być na Węgrzech. Wszędzie, gdzie się pojawiam, wzbudzam zainteresowanie, z reguły życzliwe, miłe – śmieje się.

Reklama

 

Jakie plany podróżnik ma na kolejne wyprawy?

 

- Gdy człowiek planuje, to Pan Bóg się śmieje – mówi. - To wszystko samo wychodzi. Na razie to chciałbym pożyć co najmniej do setki, bo naprawdę lubię to swoje życie – śmieje się.



Komentarze do artykułu

Romek

Na tym właśnie polega ta nieograniczona wolność słowa w Polsce że wychodzą maszkary na ulice i dra się wypier...c i nic im z tego tytułu nie dzieje się. Czemu Pan o takiej kulturze słowa nie pisze? Nie ogląda Pan i nie czyta przeróżnych wiadomości? Chce Mieć Pan taka posłankę? Już taka jedna jest na poziomie niejaką Dżahira. Za takich ludzi trzeba się wstydzić i o tym pisać i piętnować no chyba że prezentuje się podobny poziom lub jego brak

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama