Poniedziałek, 9 Czerwiec
Imieniny: Ady, Celii, Medarda -

Reklama


Reklama

Kto kogo pierwszy wykończy?


Wyzwiska, zamykanie drzwi wejściowych na klucz, tak by nie mogła dostać się do środka, a ostatnio nawet włamanie – taki los według Teresy Skowrońskiej zgotowała jej rodzina. – Dzieci mojego zmarłego męża nienawidzą mnie za to, że w spadku zostawił mi część domu – mówi kobieta.

  • Data:

Wyzwiska, zamykanie drzwi wejściowych na klucz, tak by nie mogła dostać się do środka, a ostatnio nawet włamanie – taki los według Teresy Skowrońskiej zgotowała jej rodzina. – Dzieci mojego zmarłego męża nienawidzą mnie za to, że w spadku zostawił mi część domu – mówi kobieta.

Teresa Skowrońska - jak mówi – przeżywa piekło, które przygotowała jej rodzina. – Wyzwiska, krzyki, szarpanina i awantury już dawno stały się normą – mówi.

Jednak nie zawsze tak było. – Mój pierwszy mąż opuścił mnie zaraz po tym, jak zaszłam w ciążę – opowiada o swojej trudnej przeszłości kobieta. – Przez wiele lat samotnie wychowywałam dziecko, bo cóż innego mogłam zrobić – dodaje.

Jej los odmienił się kiedy poznała pana Tadeusza.

– Pracowaliśmy razem w przetwórni owoców. Ja była sprzątaczką, on stróżem. Dużo rozmawialiśmy, on opowiadał mi o sobie, ja zdradzałam mu szczegóły mojej przeszłości – wspomina.

Oboje byli samotni i jak się wydaje połączyła ich właśnie tęsknota to drugiego człowieka. – Wzięliśmy ślub cywilny i zamieszkaliśmy u niego – mówi. – Dom był podzielony w ten sposób, że Tadeusz zajmował górę, a jego pierwsza żona miała dół, w którym teraz mieszkaja wnuczki – dodaje.


Reklama

Jak przyznaje pani Teresa – między nią, a rodziną męża nigdy nie układało się najlepiej. – Nie potrafili mnie zaakceptować, chociaż bardzo o to zabiegałam, ale ile można? – pyta.

Dla wspólnego dobra

Kłótnie sprawiły, że wraz z mężem wzięli kredyt i w miejscowości Niedźwiedzie kupili rozpadający się budynek. – Wyremontowaliśmy go wspólnie z moją rodziną – opowiada.

Jednak ich szczęście nie trwało długo. – Maż zachorował. Marniał w oczach, niemalże każdego dnia czuł się gorzej, aż w końcu zmarł – mówi kobieta.

Stało się to około 3 lat temu. Jednak przed śmiercią udało się dom w Niedźwiedziach sprzedać, a za uzyskane w ten sposób pieniądze wyremontować ten w Szczytnie. Pan Tadeusz zadbał też tym czasie o żonę, przepisując na nią aktem darowizny połowę swojej nieruchomości. Powrót do Szczytna oznaczał jednak poważne kłopoty.

Mają siebie dość

- Od początku dochodziło do awantur. Wielokrotnie wzywałam policję, także dlatego, że kiedy wychodziłam zamykali mi drzwi i nie chcieli wpuścić do domu – mówi pani Teresa. – Musiałam uciekać, bo bałam się o własne życie – dodaje. Zdesperowana kobieta wyszła ponownie za mąż za poznanego przypadkiem mężczyznę. – Wzięłam ślub, bo chciałam się gdzieś zaczepić – mówi. Jednak przypadkowy mąż szybko przestał spełniać pokładane w nim nadzieje. – Pije na umór, jest wulgarny i boję się, że niedługo zacznie mnie bić – tłumaczy Skowrońska.

Reklama

Dlatego też postanowiła wrócić do mieszkania po zmarłym męża. Powrót ten jednak - jak tłumaczy – uniemożliwia rodzina pana Tadeusza. Podobne zastrzeżenia, ale pod adresem pani Teresy wysuwa rodzina zmarłego. – Tej pani nie powinno tu być, dziadek umierając zostawił nas z kłopotem. Mnie to jednak już niewiele interesuje, bo niedługo się stąd wyprowadzam – przyznaje wnuczka zamieszkująca dół domu.

Z córką pana Tadeusza nie udało nam się niestety skontaktować, gdyż ta od wielu miesięcy przebywa za granicą. Jak się jednak wydaje, w całej sprawie nie chodzi już o mieszkanie i to do kogo powinno ono należeć, ale kto kogo przetrzyma. Pani Teresa także, chociaż jak twierdzi jest u kresu sił, nie zamierza ustąpić. Kwestie swoich praw i własności zamierza rozstrzygnąć na drodze sądowej Na razie – płaci adwokatom.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama