Kamil Koszałka, niespełna 30-letni mieszkaniec Szczytna i z zaledwie 3-letnim „stażem” spiningowym, podczas ostatnich, niedzielnych zawodów wędkarskich pokonał grono tzw. „starych wyjadaczy”. I to nie po raz pierwszy. Opowiada o swojej pasji, sobie i bracie, z którym łowi i zwycięża.
Od zawsze w Szczytnie?
Od urodzenia. Od 1993 roku. Brat Damian jest o dwa lata starszy, a najmłodsza jest siostra, ale nie wędkuje. Nigdy nie wykazywała zainteresowania, a my też i nie namawialiśmy.
Pierwszy kontakt z wędką?
Chyba jak u każdego. Jeździłem na ryby z tatą. Pierwszy raz może jak miałem z osiem lat. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba było to na Śniardwach. Tata miał znajomego, który nad tym jeziorem miał działkę i czasem go odwiedzaliśmy. Damian zaczynał podobnie. I tak jeździliśmy ze trzy lata.
I ta komitywa z rybami trwa cały czas?
Później była długa przerwa. Niemal całą podstawówkę i gimnazjum. Tatę pochłonęła praca, nie było z kim jeździć. Przez co najmniej dziesięć lat nie miałem wędki w ręku.
Skąd więc powrót?
To „wina” mojego brata ciotecznego, ale nie ze Szczytna, a aż z Chełma. Jeździłem do niego dość często, a że był on i jest doświadczonym wędkarzem z długim stażem, zaraził mnie wędkarstwem ponownie. On mnie nauczył używania spinningu i stosowania specjalnej techniki. Trudnej, ale skutecznej. I to mnie właśnie wciągnęło i zachęciło. Można powiedzieć, że od 2019 roku zajmuję się tym na poważnie.
To znaczy jak?
Tylko spiningiem. Nie bawię się w takie zwykłe łowienie ze spławikiem. I poluję tylko na drapieżniki. Głównie na sandacze.
Największy okaz?
Sandacz długości 78 cm, złowiony na Lubelszczyźnie, podczas jednej z wizyt u brata ciotecznego. Drugie miejsce na podium zajmuje też sandacz, złowiony w Szczytnie, w Domowym Małym – 68 cm długości. Wagi nie znam, bo na to akurat nie zwracam uwagi. Od ubiegłego roku próbuję także łowić sumy, w przypadku których stosuje się inną wędkarską metodę. W ubiegłym roku nie złowiłem dłuższego niż metr, a w tym roku się poszczęściło. Trafił mi się okaz – 174 cm. Tym sposobem pokonałem brata Damiana, którego największy sum mierzył 171 cm. Obaj złowiliśmy je w większym z naszych jezior. Ten mój został udokumentowany i jest największy, złowiony w tym jeziorze. Są, owszem, pogłoski, że trafiały się i większe, ale zdjęć nie widziałem, więc nie wierzę.
Chociaż wędkarze zaprzeczają, a wasze zdobycze tego dowodzą, to jednak wciąż pokutuje opinia, że w naszych jeziorach ryb nie ma...
Jak ktoś idzie łowić raz w tygodniu na godzinę czy dwie i nic nie złowi, to mówi, że ryb nie ma. A one są, tylko trzeba wysiłku, cierpliwości i czasu. No i trzeba też poznać jeziora, ale i zwyczaje ryb, na które się poluje. Ważne jest, by wiedzieć na przykład, jak jest w jeziorze ukształtowane dno, bo to pomaga ustalić miejsca, gdzie i jaka ryba się gromadzi. Brat cioteczny, o którym wspomniałem, poświęcił cztery lata na naprawdę dobre poznanie zbiornika, na którym łowi i dopiero wtedy zaczął odnosić sukcesy.
Czyli pan łowi tylko na szczycieńskich, bo chyba w ciągu trzech lat nie da się dokładnie poznać wielu jezior.
Tylko. Mam łódkę, co ułatwia łowienie. Nie trzeba daleko jeździć. I można na łowy wyskoczyć w każdej wolnej chwili.
Ile takich chwil w tygodniu?
Różnie. Średnio ze dwa – trzy razy w tygodniu. Obowiązkowo w weekendy. Chociaż zdarzają się i takie momenty, gdy nie wypływam ze dwa tygodnie. Teraz łowię sporo, bo to najlepszy czas na łapanie drapieżników, a i pogoda dopisuje.
Rodzinie to nie przeszkadza?
Jeszcze nie. Swojej nie założyłem, a rodzicom moje hobby nie przeszkadza.
Czyli kawaler do wzięcia?
Owszem, chociaż nie bardzo spragniony czy wyposzczony. Mnóstwo czasu na wędkowanie i brak nadzoru... To ma swoje zalety.
A jakieś inne hobby, poza wędkowaniem?
Motoryzacja, co jest zgodne z szkołą, bo jestem mechanikiem pojazdów samochodowych. Nie do końca jest zgodne z pracą, ale w firmie obsługuję maszyny, więc trochę to po drodze z zainteresowaniami i fachem.
Sport?
Żaden. Chyba że za taki uznać wędkarstwo.
Chyba można skoro organizowane są zawody...
Ale wziąłem w nich udział dopiero drugi raz, w tych o puchar burmistrza Szczytna. W ubiegłym roku i teraz. I mam dwa puchary. A właściwie mamy, razem z Damianem, bo w tych zawodach startują 2-osobowe zespoły. Podczas zawodów klasyfikuje się wędkarzy pod względem wagi złowionych ryb i ubiegłoroczne puchary dały nam dwa większe okonie. W tym roku zwyciężyliśmy moimi dwoma szczupakami.
A jak wypadła konkurencja? Innym też szczupaki brały?
Brały, ale rzadziej i mniejsze. I też nie wszystkim.
Jak to możliwe, że w tej konkurencji pokonaliście znacznie starszych, wytrawniejszych wędkarzy? Czy ma pan swój tajemny sposób?
Niespecjalnie. Łowię tak, jak mnie brat cioteczny nauczył. I to jest skuteczny sposób. Nie używam błystek tylko specjalne sztuczne, gumowe przynęty. Pierwszego, tego dużego szczupaka złowiłem może po godzinie pływania po jeziorze. O, i to pływanie też jest ważne, bo jak widziałem, łódki wielu innych uczestników godzinę i dłużej bez ruchu. A my inaczej. Jak przez 15-20 minut w jednym miejscu nie było śladu ryby, płynęliśmy dalej 50 czy 100 metrów albo na drugi brzeg. Obserwowaliśmy wodę, wypatrywaliśmy miejsc, w których gromadziły się małe ryby, bo w takim obecność drapieżnika jest bardzo prawdopodobna.
Łowienie czasem idzie w parze z jedzeniem albo i nie. Jak jest z tym u pana?
Ja jem. A sandacz w smaku jest doskonały. Ale zdarza się też, że złowione ryby wypuszczam z powrotem do wody. Bo rzecz nie w tym, by mieć co zjeść i gromadzić zapasy czy trzeba, czy nie. Cały urok wędkowania tkwi właśnie w łowieniu, a niekoniecznie w złowieniu.
Ooooooooo K...a Ale Super gwiazda Już gorszych śmieci to Burmistrz chyba nie mógł znaleźć Ale co tu się dziwić Jaki Burmistrz ,takie gwiazdy
Cezary
2025-04-30 12:54:00
Może wybierzemy najbardziej zarośnięty wysoką trawą plac zabaw?!
Teren gminy Pasym.
2025-04-30 12:33:16
KULSONSKIE miasto to i kulsonskie metody
Kubus
2025-04-30 10:38:48
pierdzenie w stolki za duzą kasę z NASZYCH podatkow. Hiszpania pokazała nam ZEROemisyjniośc, wrocimy do epoki kamienia lupanego i grzania sie w zime krowim łajnem
Kubus
2025-04-30 10:38:00
Smolasty tak znany, że ja go totalnie np nie znam. Ja bym go nazwał Tatuazasty...
Tytus
2025-04-30 08:58:46
Dziś rozprawa?
2025-04-30 07:27:20
Ciężko się to czyta. Opowiadanie o bezpieczeństwie energetycznym w chwili, gdy Hiszpania i Portugalia zostały pozbawione prądu, a polskie elektrownie, planuje się na potęgę zamykać w imię klimatycznych idiotyzmów i niemieckiego biznesu zakrawa na kpinę z normalnych ludzi. Również miliardy, przewidziane na wsparcie niemieckiego i francuskiego przemysłu obronnego trudno nie mogą być przez zdrowo myślących postrzegane jako sukces Polski. Bezpieczeństwo gospodarcze i żywnościowe również jest zagrożone przez działania brukselskich komisarzy ludowych wspieranych przez ekoterrorystów. Osobiście wolał bym, aby nasza prezydencja zamiast tych \"sukcesów\" wpłynęła na rynek energetyczny w taki sposób, że nie będziemy mieli najdroższego prądu w Europie.
Wiesław Nosowicz
2025-04-29 15:54:57
Budują na Królewskim dla kolesi i mieszkańców
Antyukrainiec
2025-04-29 14:21:33
No tak, wicestarosta zajmuje się drobiazgami. Wstyd dla tych radnych którzy go wybrali na to stanowisko.
kozaostra.
2025-04-29 12:22:59
Kamilku kochany, coś niesmacznego na śniadanie? Źle w życiu wiecznym malkontentom, uśmiechnij się, dobrze?
Marlena
2025-04-29 09:30:32