Jadłodzielnia w Szczytnie właśnie przestała istnieć. O powody tej decyzji zapytaliśmy Bartosza Kojro, pomysłodawcę jej utworzenia. Jadłodzielnia działała w naszym mieście 4 lata i 3 miesiące.
Od kilku dni naszą redakcję torpedowały telefony i zapytania dotyczące jadłodzielni, która znajdowała się przy ulicy Chrobrego w Szczytnie.
- Dlaczego jej już nie ma – pytali zdezorientowani mieszkańcy. - Czy została przeniesiona w inne miejsce? Przecież to była taka wspaniała rzecz – dodawali z nadzieją.
Nadzieję rozwiał Bartosz Kojro, pomysłodawca utworzenia w Szczytnie jadłodzielni.
- Została zlikwidowana – przyznaje w rozmowie z dziennikarzem „Tygodnika Szczytno”. - Powodów tej decyzji jest kilka – tłumaczy. - Mówiąc najdelikatniej osoby, które z niej najczęściej korzystały, nie doceniały za bardzo jej istnienia. Był tam ciągły bałagan. Gromadziły się osoby pod wpływem, niektóre były agresywne. Podrzucano tam ogromne ilości śmieci. Ale szalę całego tego bałaganu przechyliła obrzydliwa sytuacja, do której doszło w grudniu ubiegłego roku. Ktoś przy jadłodzielni załatwił swoje sprawy fizjologiczne – mówi wyraźnie poruszony pan Bartosz. - O jadłodzielnię, porządek przy niej dbałem najpierw sam, potem zajęła się tym moja koleżanka z pracy wraz z kołem wolontariuszy, ale powoli zaczęło to przekraczać nasze możliwości. Stąd ta decyzja.
Bartosz Kojro dodaje jednak, że jeśli ktoś miałby ochotę otworzyć taki punkt w Szczytnie to chętnie pomoże.
- Poinstruuję, podpowiem oraz wytłumaczę, co trzeba zrobić, aby utworzyć jadłodzielnię i jakie są trudności przy jej utrzymaniu – mówi. - Szkoda, że tak się stało, ale dłużej nie mogłem już pozwolić na takie bałaganienie. Tym bardziej, że o jadłodzielnię dbali też młodzi ludzie, uczniowie szkoły, w której pracuję. Wstyd i zły wzór nas dorosłych.
Lodówkę społeczną i podręczną spiżarnie hucznie otwarto w piątek, 7 grudnia 2018 roku. Był to pomysł Bartosza Kojro. Udało się go zrealizować, bo spotkał na swojej drodze wielu życzliwych ludzi.
- To nie była tylko lodówka, ale też „spiżarnia” - szafa z półkami na te produkty, które nie wymagają chłodzenia czy też np. na chemię gospodarczą itp. - mówił wówczas Bartosz Kojro. Celem inicjatywy nie jest „wymiana” odzieży, niemniej będzie też i na nią trochę miejsca. Ponieważ to zima, wskazane jest, by do szafy ubraniowej trafiały jedynie ocieplane kurtki i buty.
Pomysł, choć wspaniały, niestety nie przetrwał próby czasu w naszym mieście. Szkoda.
Reniam
Bardzo żałuję , że tak się stało. Jest wielu potrzebujących, ale i wielu tych, którzy z potrzeby serca przygotowywali świeże posiłki i wstawiali do lodówki . Mam nadzieję, że któryś z kandydatów na radnych w nadchodzących wyborach samorządowych pochyli się nad tą , jakże ważną, sprawą. NIE MARNUJMY JEDZENIA. DAJMY JE POTRZEBUJĄCYM. DAJMY MOŻLIWOŚĆ POMAGANIA TYM, KTORZY CHCĄ POMAGAĆ ANONIMOWO.
ika
Co darmo dane - mało doceniane. Tak było i będzie niestety.