Swoje pierwsze piwo uwarzył w 20-litrowym garnku na trzecim roku studiów. Do wszystkiego podchodzi z naukowym zacięciem, może dlatego, że ma tytuł doktora nauk medycznych. Nie jest lekarzem, a naukowcem. Badał zmiany genetyczne wpływające na powstawanie nowotworów. Chociaż na co dzień mieszka we Wrocławiu, to w Szczytnie realizuje swoją pasję. Na nowo współtworzy smak piwa Jurand.
Przemysław Leszczyński pochodzi z Głubczyc w województwie opolskim. W tej niewielkiej miejscowości urodził się, uczył i... po raz pierwszy spróbował piwa.
- Tata opowiadał mi, że jak miałem trzy lata, to z uporem maniaka wrzucałem swój smoczek do jego szklaki, żeby tylko posmakować – opowiada.
Może wpływ na jego zainteresowanie piwem miał fakt, że w samych Głubczycach działa średniej wielkości browar.
- Mur browaru wyznaczał teren szkoły – wspomina. - Nie wiedziałem do czego można przypisać odczuwane na szkolnym boisku zapachy, ale wtedy kojarzyły mi się z zupą.
Niewinne pasji początki
Prawdziwa przygoda z piwowarstwem zaczęła się dla Przemka dość niewinnie. Na studiach. W wynajętym mieszkaniu, wraz z kolegami, postanowił sprawdzić, czy w warunkach domowych uda się stworzyć własne piwo.
- Podszedłem do tego trochę jak naukowiec. Opracowałem recepturę i sposób produkcji, w wersji bardzo ekonomicznej – wspomina z uśmiechem.
Nie pamięta jakie dokładnie wyszło mu to piwo, ale jest pewien, że było dobre, bo własne. Od tego momentu zaczęło się też jego eksperymentowanie. Tworzenie nowych smaków i opracowywanie sposobów produkcji. Zgłębiana biotechnologia na Uniwersytecie Wrocławskim okazała się niezwykle przydatna.
- Wiedza zdobyta na uczelni pozwoliła mi skuteczniej bawić się w piwowara, chociaż nie sądziłem, że przyszłość zwiążę z browarnictwem – dodaje.
Z lekkim rozbawieniem wspomina pierwszą kapslownicę. Całego wiadra piwa nie da się wypić na raz, a też trzeba mieć czym pochwalić się znajomym. Zainwestował więc w najtańszą, młotkową kapslownicę, przez którą zmarnował litry napoju.
- Często, gdy uderzałem w kapsel, butelka nie wytrzymywała i pękała. Nie ukrywam, że było to przykre – podsumowuje.
Stał się autorytetem
Z czasem zabawa zmieniła się w pasję, a później w sposób na życie. Chociaż ciągle rozwijał swoją naukową karierę i na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu uzyskał tytuł doktora nauk medycznych ze specjalizacją z biologii medycznej i biologii molekularnej, to w zaciszu domowym trenował swoje piwowarskie umiejętności. Na uczelni analizował genetyczne przyczyny powstawania nowotworów jelita grubego i z tego tematu obronił doktorat, a w domu udzielał się na forach i opisywał swoje doświadczenia z warzeniem piwa. Brał udział w zjazdach piwowarów. Stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w branży piw rzemieślniczych.
- Zacząłem dzielić się swoją wiedzą. Prowadziłem szkolenia i wykłady – wspomina.
Podczas jednego z wydarzeń piwowarskich poznał dwóch młodych mężczyzn, którzy chcieli stworzyć rzemieślniczy browar i zaprosili go do współpracy. Tak powstał Browar Profesja, w którym Przemek odpowiadał za produkcję, smak i jakość piw.
- Udało nam się stworzyć kilkanaście rodzajów. Każdy inny. Część piw oczywiście miała konkretny styl, ale i tak była autorska – opowiada.
Warzenie piwa wykłada studentom
Szczególnym momentem na jego piwowarskiej karierze było współtworzenie kierunku studiów podyplomowych z Technologii Piwowarstwa na Wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym. Obecnie jest jednym wykładowców.
- Kierunek istnieje od 2016 roku i wykształciliśmy już ponad setkę piwowarów – opowiada. - To ogromna satysfakcja dla mnie, bo to, co jest moją pasją, stało się inspiracją do działań na tak dużą skalę.
Okazuje się, że w Polsce nie było kierunku dedykowanego temu zawodowi, a wymaga on wiedzy z różnych zakresów.
- Piwowar oprócz tego, że powinien umieć uwarzyć dobre piwo, to jeszcze musi znać całą masę przepisów, mieć wiedzę z zakresu produkcji żywności i wielu innych zagadnień - wyjaśnia.
Jak więc z Wrocławia, w którym ma sporo pracy trafił do Szczytna? Browar Profesja, który współtworzył, został kupiony przez Mazurską Manufakturę, a jemu zaproponowano, by w Szczytnie stworzył całą instalację produkcyjną i budował nową markę piwa Jurand.
- Zaważyło na tym moje doświadczenie i wykształcenie. Trzeba pamiętać, że piwo jest produktem spożywczym – wyjaśnia. - Produkcja wymaga od nas szczególnie starannego podejścia do tematu.
Browarnictwo to element kultury
Dzisiaj jest współtwórcą trzech rodzajów Juranda alkoholowego i trzech smaków bezalkoholowych. Nadzoruje budowę nowej warzelni, która będzie mogła produkować 1200 hektolitrów piwa miesięcznie. Co więcej, już niedługo będzie można skosztować piwa, opartego na recepturze z czasów, gdy browar należał do rodziny Daumów.
Do jego produkcji zostanie wykorzystana woda z źródła, które leży na terenie szczycieńskiego browaru.
- Chociaż nie jestem ze Szczytna, poznałem już trochę historię browaru i piwa tu warzonego. Myślę, że powrót dawnego smaku ma wartość nie tylko konsumpcyjną, ale także kulturową – stwierdza. W końcu piwo to kawał polskiej historii. Dzisiaj mamy już kupione prawa do marki i receptury.
Fachowcy sprawdzają piwo
Niektórzy zapewne wręcz zazdroszczą piwowarom, że w pracy mogą się delektować procentowym trunkiem. Trochę w tym prawdy jest. Troszeczkę.
- Każdy piwowar z wykorzystaniem własnego doświadczenia z zakresu sensoryki organoleptycznej, tu proszę się nie śmiać, ale tak to się fachowo określa, sprawdza walory piwa. Gdy kosztujemy, to podgrzewa się ono na języku i dopiero po przełknięciu możemy określić jego smak i aromat – wyjaśnia Przemek. - To zupełnie inna degustacja niż w przypadku wina. Ale jedno jest pewne: piwowar nie wychodzi z pracy pijany, bo próbuje niewielkie ilości napoju.
Testy konsumenckie mają duże znaczenie, ale ostatnie słowo, mimo wszystko, mają fachowcy. To oni, korzystając z wiedzy i doświadczenia, określają jakość piwa. Każde musi przejść szczegółową analizę, zarówno smakową, jak i wizualną. Bo istotne znaczenie ma tu chociażby zapach, ilość bąbelków i kolor.
Kuchnię rozkłada na czynniki
Piwo to prawdziwa pasja Przemka. Każdego zainteresowanego tematem z pewnością zaskoczy wiedzą i charyzmą z jakim o jego produkcji opowiada.
- Dla mnie bardzo ważnym aspektem browarnictwa jest również zagospodarowanie odpadów powstających w procesie produkcji. Wyznaję zasadę „zero waste”, chciałbym, żeby nic się nie marnowało – twierdzi. - Obecnie zgłębiam temat, do czego można wykorzystać produkt uboczny i tak możemy produkować pasze oraz bioopakowania, które z powodzeniem mogłyby być wykorzystywane w samym browarze oraz stanowić wartość dodaną jako produkt handlowy.
Przemek jest mężem i tatą dwóch dziewczynek. Zapewnia, że nie zaraża ich miłością do piwowarstwa, ale wspólnie z nimi eksperymentuje w kuchni. Bo gotowanie sprawia mu ogromną radość.
- Moja żona mówi, że pokochała mnie właśnie za gotowanie – mówi. - To wielka frajda. Możliwość wprowadzania nowych pomysłów i technologii w życie.
Przypuszcza, że podczas budowy rodzinnego domu kształt i wyposażenie przyszłej kuchni były ważniejsze dla niego, niż dla żony. Za sobą ma domową produkcję serów, a jest w trakcie eksperymentowania z wędlinami. - Najważniejszymi krytykami moich kulinarnych są córki. Jeżeli im smakuje to znaczy, że się spisałem – uśmiecha się.
O czym marzy piwowar?
Nie wiem o czym marzy każdy piwowar, ale moim największym marzeniem jest utrzymanie stabilności produkcji, zarówno pod względem jakościowym, jak i ilościowym. Żeby uwarzone piwo jak najszybciej znikało ze sklepowych półek. Nie da się zrobić piwa, które będzie smakowało każdemu, ale w swoim portfolio chciałbym mieć tyle jego rodzajów, aby każdy znalazł to jedyne, które będzie jego ulubionym – podsumowuje.
Jak na razie to miasto nie radzi sobie ze zmianami które musiało wprowadzić po tym jak UE sobie wymyśliła segregację tekstylii to jest bomba czerwony krzyż zabiera swoje kontenery z osiedli dla potrzebujących bo ludzie nie mogli pozbyć się szmat bo albo PSZOK albo rynek co nie zadowoliło zajętych mieszkańców Szczytna.
Phi
2025-07-02 11:50:52
No jak żyć? Hołota nie słucha elyt!
Szczery demokrata
2025-07-02 06:23:58
Pani Aniu, to jak ludzkość bez tej \"medycyny opartej na dowodach\" żyli, gdy nie istniała jeszcze big pharma!?...aż dziw bierze, że wystarczały im rosnące w lasach, całkiem za darmo, ZIOŁA. W przyrodzie rośną leki na każdą znaną ludzkości chorobę, mało tego, jedynym skutkiem ubocznym stosowania tychże darmowych leków, jest zdrowie.
Polak
2025-07-01 12:42:54
Pani Karolino skoro ma pani partnera budowlanca dlaczego on nie stworzy pani warunków pani oraz dzieciom tylko liczy pani na komunalne mieszkanie jestescie młodzi wszystko przed wami Wy młodzi tylko liczycie na pomoc państwa
zły
2025-07-01 07:37:53
Szkoda, że to tylko akcja. Koniecznie trzeba to robić częściej. Na przykład na ścieżce rowerowej do Biskupca. Zobaczcie ile butelek po piwie jest w pojemnikach na śmieci i leży wzdłuż ścieżki.
Norbert
2025-07-01 07:32:50
ehhh, kolejny szaman który mimo studiów nie pojął czym jest medycyna oparta na dowodach naukowych.
ania
2025-06-30 13:05:13
To bardzo niebezpieczne skrzyżowanie, co chwila są tam stłuczki. Zawsze, gdy tam przejeżdżam, widzę coraz to nowe fragmenty rozbitych lamp i zderzaków. Największym problemem są jadący z nadmierną prędkością kierowcy od strony Lemańskiej, szczególnie że jest tam górka i w związku z tym ograniczona widoczność dla kierowców nadjeżdżających z trzech pozostałych ulic.
Kowal
2025-06-29 23:34:45
Jeszcze tylko zrobić trzeba porządek z tymi wałęsającymi czymś psami tam.
2025-06-29 10:18:31
Księże Andrzeju, w tym szczególnym dla Księdza dniu myślami jestem z Tobą. Przesyłam bukiet ciepłych myśli i urodzinowych życzeń. Zdrowia, nadziei i Bożej obecności w Twoim codziennym życiu! Z wyrazami miłości. Grażyna
Grażyna Zalewska
2025-06-28 19:55:08
Faktycznie napis przyciąga odwiedzających , widziałem że już jeden mieszkaniec Szczytna robił sobie zdjęcie na uroczystym otwarciu
Adam
2025-06-28 14:41:28