Czwartek, 15 Maj
Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja -

Reklama


Reklama

Boją się o własne życie


 

Klną, załatwiają potrzeby fizjologiczne wprost pod moimi drzwiami i biją – mówi o niektórych klientach Pubu No 9 Alicja Pogrzebna, która mieszka w starym domu naprzeciw lokalu. – Boję się o nasze życie, już raz mnie pobili – dodaje przerażona kobieta. - Ja rozumiem...


  • Data:

 

Klną, załatwiają potrzeby fizjologiczne wprost pod moimi drzwiami i biją – mówi o niektórych klientach Pubu No 9 Alicja Pogrzebna, która mieszka w starym domu naprzeciw lokalu. – Boję się o nasze życie, już raz mnie pobili – dodaje przerażona kobieta. - Ja rozumiem, że ludzie chcą się zabawić, od tego są lokale, ale dlaczego jest w tych ludziach także tyle podłości i agresji?

Rodzina Pogrzebnych mieszka na parterze starego domu przy ul. Barcza. Przenieśli się tu jakiś czas temu z domu przy ul. Lipperta. Jak mówią – myśleli, że mieszkanie w okolicy parku to gwarancja spokoju. Szybko jednak zmienili zdanie. Naprzeciw ich okien jest Pub No 9 i nie byłoby w tym nic złego, gdyby wszyscy jego klienci zachowywali się w miarę przyzwoicie.

– Krzyki do rana i przekleństwa to nic w porównaniu z tym, co ci ludzie potrafią zrobić – mówi pani Alicja. – Nieraz któryś z nich zwymiotował na klatce schodowej, lub załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne – dodaje.


Reklama

Zdarzały się jednak dużo gorsze rzeczy. – Kiedy zwróciłam uwagę jednemu z rozbawionych nastolatków, by zachowywał się ciszej, bo stoi pod moim oknem, a w pokoju śpią małe dzieci ten podszedł i wymierzył mi pięścią cios w brzuch – opowiada kobieta. – Jestem starszą osobą i dosłownie straciłam oddech, zwaliłam się na ziemię i nie mogłam się podnieść. Napastnik w tym czasie spokojnie wrócił do pubu – dodaje.

Rodzina twierdzi, że nie pomaga ani wzywanie policji, ani interwencje u właściciela. – Byliśmy u tego pana i opowiedzieliśmy jak wygląda sprawa, ale on może zrobić to samo co my, czyli pogadać. Interwencje policji też niewiele dały. Funkcjonariusze oczywiście przyjeżdżają, ale w tym czasie pijani wracają do środka, lub rozchodzą się – mówi Pogrzebna.

Wydaje się, że nic nie jest w stanie rozwiązać problemów Pogorzelskich. – Już nie wierzę, że w naszej sytuacji cokolwiek może się zmienić, ale naprawdę boję się, boję się o życie moje i rodziny, bo pijani, a prawdopodobnie i naćpani ludzie są nieobliczalni. Bijąc mnie pokazali do czego są zdolni – kwituje.

Reklama

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama