Niedziela, 1 Czerwiec
Imieniny: Anieli, Feliksa, Kamili -

Reklama


Reklama

Biedronka tego nie zrobi, małe wiejskie sklepy mają twarz właściciela


W czasie pandemii mieszkańcy wsi doceniają istnienie małych sklepów w swoich miejscowościach. Bo, jak się okazuje, wyjątkowo dbają one o swoich klientów. Potrafią na przykład zakupy dostarczyć wprost pod drzwi domu. - I to wcale nie tak rzadko się dzieje – śmieje się Krzysztof Sawicki, właściciel sklepu w Jeleniowie. - Wystarczy telefon, czy sms. Biedronka, czy inny Kaufland i Lidl tego nie zrobią, bo nie znają swoich klientów – dodaje.


  • Data:

Małe sklepy wiejskie oraz osiedlowe od lat są w trudnej sytuacji ekonomicznej, bo wypierają je sieci handlowe. Właściwie nie ma roku, aby jakiś nie zniknął. Tak jest niestety i w naszym powiecie. Okazuje się jednak, że w dobie pandemii i walki z koronawirusem mieszkańcy wsi i małych miasteczek coraz bardziej doceniają ich istnienie.


Reklama

 

- Rzeczywiście coraz częściej słyszymy od naszych klientów, że są zadowoleni, że jesteśmy – przyznaje Krzysztof Sawicki, właściciel sklepu w Jeleniowie. - To miłe. Doceniają, to że nie muszą stać w kolejce z obcymi ludźmi, czy niepotrzebnie się narażać jadąc do miasta. Dodatkowo mogą liczyć na naszą pomoc właściwe każdego dnia. Wystarczy telefon, czy sms i dostarczymy zakupy potrzebującym pod same drzwi. Mamy kilkoro takich klientów. Starszych, którym po prostu trzeba pomóc. I to robimy.

 

Te działania nie przekładają się na zyski sklepów, ale jak mówią ich właściciele, nie zawsze o to chodzi.

 

Reklama

- Ludzka życzliwość jest bezcenna i nie ma co przeliczać ją na złotówki – mówi Sawicki. - Mnie martwi bardziej to, że nikt tego wcześniej nie dostrzegł, że takie małe wiejskie, czy osiedlowe sklepiki, do których są dwa kroki, mogą być kiedyś po prostu potrzebne. Ludziom starszym, chorym, czy będącym w kwarantannie. Gdy jest się młodym, zdrowym i mobilnym może to i nie ma znaczenia, ale jeśli dopadnie nas choroba i mielibyśmy stać w kolejce do kasy w dużej sieci, to wielu może mieć kłopot. Wielkie markety nie dbają o swoich klientów, bo ich nie znają. Tam liczy się wyłącznie zysk.

 

Podobne doświadczenia ma Anna Kotula, właścicielka sklepu w Kałęczynie.

 

- Zdarzało się, że sama dowoziłam żywność osobie będącej w kwarantannie, traktowałam to jak sąsiedzką przysługę – mówi. - Teraz z kolei zaoferowałam taką pomoc starszemu małżeństwu, które od lat robiło u mnie zakupy. Mają mój numer telefonu, jeśli będzie trzeba również będę im dowoziła zakupy.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama