Poniedziałek, 9 Czerwiec
Imieniny: Ady, Celii, Medarda -

Reklama


Reklama

Apetyt na życie


W nieskończoność można wymieniać pasje i zajęcia, jakimi w czasie wolnym zajmuje się Halina Biziuk. Jej osiągnięć, siły i samozaparcia nie powstydziłby się pewnie żaden mężczyzna. Ta kobieta to wulkan energii, który każdy dzień traktuje jak przygodę. Jak sama twierdzi nie dla ni...


  • Data:

W nieskończoność można wymieniać pasje i zajęcia, jakimi w czasie wolnym zajmuje się Halina Biziuk. Jej osiągnięć, siły i samozaparcia nie powstydziłby się pewnie żaden mężczyzna. Ta kobieta to wulkan energii, który każdy dzień traktuje jak przygodę. Jak sama twierdzi nie dla niej siedzenie przed komputerem.

Wzloty i upadki

Halina Biziuk na co dzień pracuje w Nadleśnictwie Korpele. A prywatnie bierze udział w rajdach na orientację, z których przywozi naręcza medali i pucharów. Dodatkowo szusuje na nartach, biega, jeździ rowerem i nie tylko. Długo by wymieniać wszystkie dyscypliny, jakie uprawia kobieta. - Całe życie byłam aktywna. Nigdy nie lubiłam siedzieć w domu i się wylegiwać. Cenię te dni, które spędzam intensywnie – mówi pani Halina. Jej uczestnictwo w rajdach zaczęło się od momentu, gdy po raz pierwszy pojechała na tego typu imprezę sportową. - To było w Spale, w ośrodku olimpijskim, który zwiedzaliśmy. Moją uwagę przykuł tam przystojny leśniczy z Bystrzycy Kłodzkiej, który był zapaleńcem, jeśli chodzi o biegi na orientację. To właśnie on rozbudził we mnie miłość do tej dyscypliny sportowej – opowiada. Ten sam mężczyzna namówił panią Halinę, by po raz pierwszy wystarowała, jako zawodnik. - Pojechałam jako osoba towarzysząca, a on do mnie mówi, żebym spróbowała. Powiedział, że wystarczy biec za resztą. a tu nagle każdy rozbiegł się w inną stronę i za kim miałam lecieć? Poszłam w kierunku, który sama obrałam po krótkim przestudiowaniu mapy. Zanim odnalazłam metę, było już dawno po zawodach – wspomina.

To jednak kobiety nie zraziło, a wsprost przeciwnie, postanowiła spróbować ponownie. - Pomyślałam, że nie miałam kompasu, teraz sobie kupię i lepiej mi pójdzie – dodaje. Kolejna próba odbyła się w Kobułtach, tam jednak także nie wyszło tak, jak miało. - W sumie było znów po rajdzie, gdy pojawiłam się na mecie, ale dostałam oklaski, bo ludzie cieszyli się, że się odnalazłam – śmieje się pani Halina. Upór Biziuk się opłacił i z czasem stawała się coraz lepsza. - Kolejne rajdy kończyłam z większym już powodzeniem. Trafiałam do wszystkich wyznaczonych punktów i moje wyniki były lepsze – dodaje.


Reklama

Nie zawsze z górki

Rajdy to też poznawanie nowych ludzi. Za sprawą jednego z nowych znajomych pani Halina zapisała się do klubu Orkan Ostróda. Wówczas zaczęły się wyjazdy klubowe. - Nie miałam ułatwionego zadania, bo w Szczytnie nie było żadnego innego miłośnika rajdów na orientację. – wyjaśnia. Kobieta ćwiczyła sama i brała udział w kolejnych zawodach, choć przyszło jej pokonać wiele trudności. - Pamiętam, gdy źle zrozumiałam oznaczenie bagna na mapie i wpadłam w nie po szyję. Na szczęście zauważyłam kawałek gałęzi i udało mi się z niego wykaraskać. Ubłocona, ale pokonałam resztę trasy. To daje satysfakcję, tak samo było, gdy ukończyłam rajd 24-godzinny. Przy ostatnim punkcie wyznaczonym na mapie, człowiek ma wrażenie, że nie znajdzie już więcej sił, by dojść do mety, ale robi to, pokonuje własne słabości – opowiada. Kobieta uczestniczyła w niezliczonej ilości zawodów na orientację przywożąc mnóstwo medali i pucharów. - Muszę zrobić w domu gablotkę, w której pomieszczę wszystkie swoje nagrody.

A te ma nie tylko z rajdów po Polsce, ale też z tych organizowanych w innych krajach europejskich. W końcu przyszedł także czas inny rodzaj sportów.

Sportowy omnibus

Na nartach pani Halina nauczyła się jeździć jakieś 30 lat temu, gdy dołączyła do Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Szczytnie. - Uczyliśmy się na małych górkach, ale z czasem zaczynałam kupować lepszy sprzęt narciarski i pewniej się czułam. Rekreacyjnie jeździłam na nartach zjazdowych we Włoszech, Szwajcarii i Francji, co sprawiło, że udoskonaliłam swoje umiejętności – mówi. W końcu Biziuk wzięła udział w biathlonie (zimowa dyscyplina sportu, łącząca biegi narciarskie ze strzelectwem). Nie było to wielkim wyzwaniem dla kobiety, ponieważ pani Halina miała już do czynienia z bronią, bo była też... myśliwym. - Polowałam, nawet jedno ze zdobytych poroży do tej pory wisi u przyjaciela w leśniczówce – twierdzi. Pani Halina może pochwalić się także tytułem mistrzyni Warmii i Mazur w Mazovia MTB Marathon. - Na tego typu zawodach poznałam wiele wspaniałych ludzi, którzy jak ja rozkochani sa w aktywnym wypoczynku.

Reklama

Z przyjaciółką, którą nazywa swoim "dobrym duchem" odważyła się też zostać morsem i po pierwszej mroźnej kąpieli, której nie honor było uniknąć, odbyła wiele następnych.

- Teraz jednak odrobinę zwolniłam. Muszę skupić się na innych rzeczach. Zapisałam się bowiem na Uniwersytet Trzeciego Wieku i w lutym wyjeżdżam na Maltę w ramach programu na staż. Czas poświęcam zatem na naukę angielskiego – wyjaśnia.

To już rodzinne

Zacięcie do sportów pani Halina przekazała młodszym w rodzinie. Jej córka Daria chodzi do szkoły tańca i na siłownię. Także 10-letni wnuk Tomek uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu. - W fosie obok ratusza uczyłam go jeździć na nartach. Teraz młody śmiga już po o wiele większych górkach – mówi kobieta. Chłopiec całe wakacje spędza u swojej babci. Często jeżdżą razem na ryby. - Tomek łowi na pomoście z kolegą, a ja gdy zaczepi im się gdzieś spławik wskakuję do wody i ratuję sytuację – dodaje.

Zdarza się, że cała rodzinna grupą biorą udział w zawodach. - Czasem mnie odwożą, zatem po co mają bezczynnie czekać aż skończę rajd, niech też się zabawią - mówi z uśmiechem kobieta. Jak dodaje nie rozumie, jak można siedzieć w domu przed komputerem, gdy jest tyle innych możliwości. - Ja ciągle odczuwam chęć odkrywania czegoś nowego. Dla mnie przygodą jest każdy dzień, wystarczy wyjść z domu. Póki więc mogę i zdrowie pozwala będę aktywna – zapewnia.

Patrycja Woźniak

fot. archiwum



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama