Sobota, 23 Listopad
Imieniny: Emmy, Flory, Romana -

Reklama


Reklama

Uwaga oszustwo - mazurskie gadanie Wiesława Mądrzejowskiego


Kto nie zna czy nie słyszał o słynnych oszustwach i oszustach? Szeroko znane w ostatnich latach przekręty „na wnuczka” czy „na policjanta” to nic właściwie nowego. Można nawet powiedzieć, iż jest to kombinacja bardzo prosta, nawet prymitywna. Mam na swojej półce z pitavalami kilka tomów odnoszących się do naprawdę wielkich oszustów, którzy swoje pomysły planowali i realizowali na wielką skalę, nawet jak na dzisiejsze czasy i sporą państwową konkurencję. Najsłynniejsi oszuści przedwojenni przeszli do legendy tego środowiska. Dziś już mało kto słyszał na przykład o słynnym warszawskim cwaniaku Cynjanie, który w 1930 kilkakrotnie sprzedał żądnym wielkiego zysku nowobogackim kolumnę króla Zygmunta oraz wydzierżawił z prawem pobierania „kopytkowego” most Kierbedzia albo po okazyjnej cenie (w zależności od trasy) pojedyncze wozy tramwajowe.


  • Data:

Czasy mu bardzo sprzyjały, trwał wielki kryzys finansowy, lokaty w bankach były tak samo niepewne jak i same banki, inflacja niszczyła wartość złotówki. Posiadacze gotówki starali się ją jak najszybciej zamienić na coś konkretnego. Naciągacze przeżywali piękne chwile.

 

W peerelu też zdarzali się oszuści ze sporą fantazją potrafiący wykorzystać chciwość ówczesnych „elit” politycznych, ale przede wszystkich finansowych, posiadaczy sporego majątku z nieprzepartą chęcią jego pomożenia w możliwie krótkim czasie. Jednym z nich był krawiec Czesio Śliwa, który przybrał lepiej brzmiące miano Jacek Ben Silberstein. Dysponując faktycznie niezłymi zdolnościami plastycznymi wyspecjalizował się w podrabianiu najróżniejszych dokumentów.

 

W końcu po sporządzeniu odpowiedniej oprawy papierowej mianował się konsulem generalnym Austrii we Wrocławiu. Złożył gdzie trzeba z atencją przyjęte listy uwierzytelniające i rozpoczął urzędowanie. Polegało ono przede wszystkim na bujnym życiu towarzyskim. O kontakt z sympatycznym austriackim dyplomatą ubiegały się dziesiątki osób uwiedzionych legendą o niesamowitych interesach, jakie za jego pośrednictwem można było rozwinąć na mitycznym „zachodzie”. Nie było właściwie sumy jakiej jego nowi „znajomi” nie powierzyliby mu a'conto przyszłych wspólnych interesów. I rzecz jasna nigdy już tej forsy na oczy nie zobaczyli.


Reklama

 

Na największą skalę funkcjonowało oszustwo zaplanowane i zrealizowane w USA przez Berniego Madoffa, człowieka o nieposzlakowanej opinii, prekursora elektronicznego obrotu akcjami, szefa rady nadzorczej giełdy NASDAQ, sławionego za hojność filantropa. Wśród jego ofiar nie było biedaków (i tylko za to można mu wyrazić uznanie). Naciągał bogaczy dysponujących ot tak, wolną gotówką w kwocie minimum 10 milionów dolarów. I jeszcze jedno – aby Madoff łaskawie przyjął te pieniądze i zainwestował w swoją firmę Investments Securities, przyszła ofiara musiała zostać mu polecona przez aktualnego już, zaufanego klienta.

 

Oferowana stopa zwrotu w wysokości 10 – 12% rocznie doskonale wyłączała wszelkie sygnały mogące wskazywać na zagrożenie oszustwem. Gdy w końcu nadszedł kryzys finansowy 2008 r. i inwestorzy Madoffa potrzebowali gotówki na wsparcie innych nagle walących się interesów okazało się, iż konta są puste, a mamy do czynienia ze zwyczajną piramidą. Jakich na mniejszą skalę mieliśmy tysiące.

 

Dlaczego nie wspomnę o największych naszych oszustach z ostatnich 30 lat? Było i jest ich tak wielu, że trudno wybrać. Z kilkoma z nich bezpośrednio się niegdyś spotykałem chociaż robili co mogli, aby tego uniknąć. Były to raczej postaci dość ponure, którym daleko do finezji wielkich dawnych przekręciarzy. Można za to wskazać kilka wspólnych cech łączących ofiary Cynjana, Śliwy, aferzystów III i IV RP i uczciwszy proporcje – Madoffa.

Reklama

 

Są nimi często ludzie dysponujący już w miarę sporymi środkami, które chcą szybko lub lepiej jeszcze szybciej pomnożyć. Niespecjalnie przejmują się tym, czy to rozmnożenie ich środków jest całkowicie zgodne z prawem. Ważne, aby obietnice zysków były odpowiednio rewelacyjne, a łapy brudzili sobie inni. Druga, zdecydowanie większa grupa, to porządni, uczciwi ludzie, dający się omamić farmazonom, którzy doskonale opanowali i potrafią skutecznie stosować od setek lat znane techniki kłamstwa.

 

Oszuści chcą im zrobić dobrze, obronić przed kłopotami, co potrafią opakować w piękne słowa, ale ostatecznie i tak kończy się to wystrychnięciem na dudka naiwnych i zagarnięciem dla siebie dostępu do suto zastawionego stołu.

Jeżeli coś wygląda zbyt dobrze, aby było prawdziwe, to z reguły jest to prawdziwe... oszustwo.

 

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama