Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Rolnicza blokada dotarła do Rozóg


Rozoskie rondo zostało zablokowane, a wraz z nim droga krajowa. Rolnicy z naszego powiatu przyłączyli się do fali ogólnokrajowych protestów przeciwko zapisom ustaw zwanych potocznie „piątką Kaczyńskiego” czyli przepisów, które oficjalnie mają na celu dobro zwierząt. Czy i jakie proponowane zmiany prawa uderzą w polskie rolnictwo? Dlaczego rolnicy są im tak przeciwni? Mówią o tym Wiesław Kozłowski ze Świętajna i Elżbieta Chaber z Długiego Borku.


  • Data:

Oboje jesteście rolnikami?

 

W.K. - Prowadzę gospodarstwo nastawione na produkcję mleka, ale także bydła mięsnego. Uprawiam 32 hektary, a stado bydła liczy sobie 72 sztuki. Jestem też członkiem grupy producenckiej o profilu mięsnym „Mazurska Łąka”, która zrzesza głównie rolników z terenu gminy Świętajno.

 

E.C. - Też produkuję mleko oraz prowadzę hodowlę bydła mięsnego. Podobnie jak Wiesław jestem w tej grupie producenckiej.

 

W przypadku „piątki Kaczyńskiego” mówi się głównie o dwóch elementach: zakazie uboju rytualnego oraz hodowli zwierząt futerkowych. Czy te dwa zakazy naprawdę mogą mieć tak wielki wpływ na stan polskiego rolnictwa?

 

W.K. - Nie chodzi o te dwa zapisy, ale o całokształt i szereg innych rozstrzygnięć. Na przykład zapis mówiący o trzymaniu zwierząt na uwięzi. Podkreśla się, że chodzi o psy, ale ustawa tego nie precyzuje, mówi ogólnie o zwierzętach. A to już może w rolników mocno uderzyć.

 

E.C. - Rzecz w tym, że w kraju najwięcej obór to są tzw. obory uwięziowe. Polega to na tym, że w budynku są wydzielone stanowiska dla każdej krowy, które stoją tam na uwięzi. Nie jest prawdą, że nie mają one ruchu, że są w jakikolwiek sposób nękane. Zresztą stoją w oborach tylko zimą. Od wiosny do późnej jesieni spędzają czas na pastwiskach.

 

Czyli co? Ustawy wprowadzają zakaz tego sposobu hodowli?

 

W.K. - Bezpośrednio nie. Ale zaostrzony zakaz trzymania zwierząt na uwięzi tym oborom, a więc i rolnikom istotnie zagraża. Nowe przepisy dają znacznie większe uprawnienia społecznym inspekcjom, które będą mogły wejść wszędzie gdzie chcą i według własnego mniemania uznawać, że gdzieś jakimś zwierzakom dzieje się krzywda, w perspektywie, będą mogły odebrać rolnikowi stado krów, zniszczyć gospodarstwo i źródło utrzymania całych rodzin.

 

E.C. - Owszem, są też u nas budowane tzw. obory wolnostanowiskowe, ale nie było prawnego rozgraniczenia, każdy z rolników budował takie obiekty, jakie chciał. Teraz ci, którzy zainwestowali w obory stanowiskowe, mogą zostać bez niczego. A spora część budowała te obory z udziałem kredytów, które nadal spłacają... Na przykład moja siostra akurat buduje oborę stanowiskową z udziałem dotacji unijnej i z kredytem. To nie jest parę złotych. Taka nowoczesna obora na 50-60 sztuk to koszt około miliona złotych. I teraz nie wiadomo, czy w ogóle będzie mogła tę oborę wykorzystać, wstawić do niej zwierzęta. Czy może będzie musiała tę oborę przerabiać zanim skończyła ją budować, a to przecież dodatkowe, niemałe koszty.


Reklama

 

Ok. Czyli zbyt ogólnie sformułowany przepis, który nie dopuszcza żadnych wyjątków, może doprowadzić do upadłości wiele gospodarstw rolnych. Czy zakaz hodowli zwierząt na futra też czymś wam zagraża?

 

W.K. - Bezpośrednio nie, ale zagraża tym, którzy te hodowle prowadzą. Poza tym ograniczanie argumentacji tylko do kwestii humanitarnych, nawet jeśli słusznych, jest manipulacją. Nie mówi się na przykład o tym, że norki są karmione odpadami mięsnymi, które trzeba będzie utylizować w spalarniach. A to z kolei wzrost zanieczyszczenia powietrza.

 

E.C. - Hodowla zwierząt futerkowych, moim zdaniem, umarłaby śmiercią naturalną, może tylko trzeba by dłużej poczekać. Ale jestem przekonana, że prędzej czy później zapotrzebowanie na futerka z norek zanikłoby.

 

Rolnicy buntują się też przeciwko zakazowi uboju rytualnego. Jakie tu związki występują?

 

W.K. - Ubój rytualny dotychczas mógł się odbywać w Polsce, z zachowaniem religijnych rygorów. My, hodowcy bydła, sprzedajemy cielęta czy też dorosłe sztuki pośrednikom, którzy z kolei mają swoich odbiorców także w tych rytualnych rzeźniach. Z tych rzeźni mięso jest eksportowane m.in. do krajów arabskich. Za zwierzęta przeznaczone do uboju rytualnego płaci się najwięcej i ta cena ma wpływ na średnią cenę bydła. Nie wiem, czy te sztuki bydła, które ja sprzedaję pośrednikowi, trafią do „zwykłego” przerobu czy rytualnego, ale dostaję za nie w miarę przystępną cenę, która sprawia, że hodowla jest opłacalna. Jeśli uboju rytualnego nie będzie, cena bydła niewątpliwie spadnie. Ono po części i tak będzie trafiało do rytualnego uboju, ale do Czech czy Niemiec, co dodatkowo spowoduje udrękę dla tych zwierząt podczas długiego transportu. Zyskają pośrednicy, zarobią i to solidnie, rzeźnie rytualne poza naszymi granicami, a nasze gospodarstwa podupadną.

 

E.C. - I tak, ubój rytualny ma wpływ na jakość naszej gospodarki całościowo i na los rolników. Ucierpią na tym nie tylko rolnicy, bo będzie to miało wpływ na producentów pasz, na transport na wiele innych branż. Ten zakaz to jest potężny ukłon w stronę gospodarek sąsiednich krajów, ale gwóźdź do trumny naszej. W momencie, kiedy hodowla bydła mięsnego stanie się dla rolnika nieopłacalna, to w efekcie wzrosną ceny mięsa w sklepach. To łącznie stanowi system powiązań, których skutki dotkną wszystkich. Takich ustawowych zapisów, które będą miały negatywne skutki dla całego społeczeństwa jest dużo więcej.

Reklama

 

„Piątka Kaczyńskiego” po pierwszej akceptacji w sejmie, poprawkach senatu znów wróciła do izby niższej parlamentu. Protesty rolnicze i blokady mają sprawić, że jednak ustawy nie zostaną przez sejm przyjęte?

 

W.K. - Przede wszystkim chcemy pokazać, że nie godzimy się na rozwiązania prawne, szkodliwe dla polskiej gospodarki, które zapadają bez żadnych konsultacji, bez udziału rolników, bo nas nikt o zdanie nie pytał. Nowy minister rolnictwa stwierdził niedawno, że wychodząc naprzeciw oczekiwaniom rolników wprowadzono do ustaw vacatio legis. Tyle że nikt z rolnikami o tym nie rozmawiał. Nikt żadnych konsultacji nie prowadził, co zresztą potwierdzał były już minister rolnictwa.

 

E.C. - W ogóle nie rozumiem, w jaki sposób i przez kogo ten projekt ustawy został przygotowany. Nikt z nas, żyjących z rolnictwa, z hodowli, nie znęca się nad zwierzętami, dzięki którym mamy środki utrzymania dla naszych rodzin. To my odpowiadamy za dobrostan naszych zwierząt, bo od niego zależy nasze i nie tylko nasze życie. Prowadzę gospodarstwo rolne, które stanowi dorobek życia moich dziadków, moich rodziców, teraz moje, a w przyszłości moich dzieci. Na pewno nie zgodzę się na takie prawo, które chce ten dorobek zniszczyć. I przykro, że autor „piątki Kaczyńskiego” oraz spora część posłów czy senatorów tego nie dostrzega i nie szanuje.

 

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama