Środa, 4 Grudzień
Imieniny: Kryspiny, Norberta, Sabiny -

Reklama


Reklama

Olimpijski niesmak – felieton pastora Andrzeja Seweryna


Są takie momenty w naszej współczesnej rzeczywistości, które mają wymiar i oddźwięk globalny. Co prawda za sprawą wszechobecnych mediów każda nowina może dziś obiec świat z szybkością błyskawicy, ale często zainteresuje tylko jakąś część ludzi żyjących na naszej planecie, inni zaś nie zwrócą na nią uwagi, bo ta wiadomość czy przekaz będzie daleki albo od ich granic lub kultury, albo od ich osobistych zainteresowań.



Są jednak momenty wyjątkowe, które obchodzą miliardy ludzi na tej ziemi, bez względu na to, pod jaką szerokością geograficzną ci ludzie żyją. Kiedy na przykład dochodzi do jakichś wielkich wydarzeń, katastrof czy tragedii dotykających powszechnie znanych ludzi, wtedy takie wieści dotykają serc ludzi na całym świecie. Tak było na przykład z obrazami walących się bliźniaczych wież World Trade Center w Nowym Jorku, tragiczną śmiercią księżnej Diany czy jeszcze wcześniej zburzeniem muru berlińskiego.

 

 

Podobnie rzecz się ma na przykład w czasie rozpoczęcia kolejnych mistrzostw świata w piłce nożnej. Zarówno samą ceremonię otwarcia każdego Mundialu jak i mecz otwarcia lub mecz finałowy oglądają miliardy ludzi na całym świecie. To są momenty wyjątkowe, które łączą wielu ludzi na wszystkich kontynentach. Tak samo co cztery lata ogromne rzesze ludzi oglądają zwykle ceremonie otwierające każde Igrzyska Olimpijskie, jako że gromadzą one tysiące najwybitniejszych sportowców z całego świata, których łączy szlachetna olimpijska idea uczciwej rywalizacji i pragnienie zdobycia tak cennych dla sportowców medali olimpijskich.

 

 

Tak było i tym razem. Miało być tak pięknie! I dla niektórych tak było, dla innych zaś wręcz przeciwnie. Przetaczająca się przez Internet fala zachwytów nad uroczystością otwarcia Olimpiady w Paryżu zmieszała się z falą krytyki, a czasami wręcz oburzenia na niektóre elementy tego wielkiego spektaklu medialnego. Szczególnie te, które w niedwuznaczny i szokujący zarazem sposób odnosiły się do pewnych symboli kojarzonych z chrześcijańską tradycją i korzeniami duchowymi naszego kontynentu. Zapewne wielu z nas przeczytało różne i skrajne opinie o tym globalnym przecież wydarzeniu. I chciałoby się zapytać: Jaki przekaz poszedł w świat z Europy, która była przez wieki budowana na chrześcijańskich wartościach, symbolach i obrazach obecnych w świadomości niemal każdego Europejczyka?


Reklama

 

Ten kilkugodzinny i transmitowany na cały świat przekaz pokazał z całą wyrazistością to, co współczesna kultura i tradycja europejska ma do zaoferowania światu. Jedni pieją z zachwytu, inni są zniesmaczeni, a nawet oburzeni lub rozczarowani. Szczególnie my, chrześcijanie, którzy zaczynamy czuć się coraz bardziej obco w tym coraz bardziej dekadenckim świecie, który nas otacza. Stajemy się niepotrzebni, niewygodni, staroświeccy, niedzisiejsi. Można kpić z naszych wartości i świętych symboli, podczas gdy od nas oczekuje się wyłącznie tolerancji, zrozumienia i coraz dalej idących kompromisów.

 

No cóż, można było się tego spodziewać i lepiej już nie będzie. Zresztą sam Pan Jezus ostrzegał swoich naśladowców lojalnie i bez ogródek: „Jeśli mnie prześladowali, i was będą prześladować (…). Jednak to wszystko będą wam czynić ze względu na Moje imię (…). Gdybyście byli ze świata, świat kochałby was jako swoją własność; ponieważ jednak nie jesteście ze świata, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (Ewangelia Jana 15, 20 i 19).

Ale przecież mamy wolność religijną – ktoś powie - nie przesadzajmy!

 

Nikt w Europie nie ma chrześcijan w nienawiści! Jeszcze nie, ale laicyzacja naszego kontynentu idzie w tak złym kierunku, że coraz częściej tzw. artyści używają środków artystycznych, które dyskredytują wartości duchowe wywiedzione z kart Pisma Świętego. To, co przez wieki było święte, godne szacunku i czci, teraz staje się obiektem szyderstwa i kpiny, choć twórcy tych szokujących dzieł sztuki czy przedstawień liczą na naszą naiwność twierdząc, że nie mieli takich zamiarów ani intencji. Przepraszam, ale nie wierzę w ich zapewnienia.

Reklama

 

 

Dlatego cieszę się, że chrześcijanie w Paryżu i nie tylko dali wyraz swojemu niezadowoleniu i na otwartych demonstracjach i spontanicznych koncertach uwielbiają swojego Boga i Pana Jezusa Chrystusa, a inni piszą o swoim sprzeciwie wobec takich zjawisk. Problem tylko w tym, że tych koncertów nie pokażą najważniejsze stacje i kanały telewizyjne, by cały pozostały świat zobaczył, że w Europie są jeszcze ludzie, którzy szanują Boga i nie będą obojętni na to, jak się z Niego drwi! Zatem warto pamiętać o jedenastym przykazaniu: Nie bądź obojętny!

Andrzej Seweryn

andrzej.seweryn@gmail.com

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama