Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

O prawie – felieton Jerzego Niemczuka


Nie mam dobrych doświadczeń z sędziami. Ponad pół wieku temu zostałem oskarżony o dezercję. Nie pojechałem na obóz wojskowy, ale wysłałem do studium wojskowego zwolnienie. Zwolnienie było lewe. Zajęty byłem studiami cywilnymi i utrzymywaniem mojej miłości z dobrze płatnej pracy fizycznej w wakacje.



Sąd wojskowy jednak nie kwestionował legalności zwolnienia, a jedynie niedotrzymanie procedur. Mimo choroby powinienem się pojawić na obozie w Morągu ze zwolnieniem i wtedy zostałbym odesłany do domu, nie ponosząc żadnej kary. Skazano mnie na rok więzienia i wysoką grzywnę. Dzięki wstawiennictwu prokuratora dostałem karę w zawiasach. Gorliwy sędzia miał przed sobą studenta, który brał udział w marcowym strajku na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie moich kolegów wysyłano do karnej kompanii.

 

Purysta prawny przytoczyłby pewnie rzymską maksymę – dura lex sed lex. Czyli twarde prawo, a jednak prawo.

 

Lata później doświadczyłem jako świadek w sprawie rozwodowej w Szczytnie także sędziowskiej arogancji. Drobnej, ale utkwiła mi z pamięci. Składając zeznanie oparłem dłonie o pulpit. Sędzia uznała, że to przejaw lekceważenia i zbeształa mnie w ostrych słowach, co mi się do tej pory wydaje przesadą. Ale opierać się postanowieniom sądu przestałem, żeby ze świadka nie stać się oskarżonym.

 

„Ruki pa szwam”, jak się wciąż powiada za wschodnią granicą, gdzie przepisy prawa nie obowiązują władzy i każdy niezależnie myślący człowiek, może zostać oskarżony, że jest agentem Zachodu.

 

Na podstawie osobistych doświadczeń mógłbym żywić urazę do systemu sprawiedliwości. W każdej sprawie biorą udział dwie strony sporu i jedna wygrywa, a druga odczuwa przegraną jako krzywdę wyrządzoną przez sąd, stąd zapewne ta niechęć „doświadczalna” buduje o tej ważnej dla demokracji służbie złą opinię.


Reklama

 

Zręby nowoczesnego prawa powstały na wiele lat przed narodzeniem Chrystusa i do dzisiaj pozostają aktualne, co wybrzmiewa w paremiach, czyli w rzymskich maksymach prawnych, które podobno są udręką studentów, a we mnie budzą zachwyt swoją mądrością.

 

Zacytuję po polsku kilka, żeby pokazać jak nowocześnie brzmią one po tysiącach lat:

Nikt nie jest zobowiązany do niegodziwości.

Zamiar karalny jest nawet wtedy, kiedy nie nastąpił skutek.

Niech będzie wysłuchana i druga strona.

Myśl nie podlega karze.

Dobry obyczaj powinien naprawić to, co wprowadził zły.

 

Wielu uznaje dekalog uznaje za źródło moralne i podstawę prawa naturalnego. Profesor Ireneusz Ziemiński mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że bliźnim w dekalogu jest tylko prawowierny Izraelita: ale już nie jego żona, niewolnik, niewolnica (Wj 20, 17). Podobnie bliźnimi nie są Kananejczycy, których podbili Izraelici przy pomocy Boga, a których Jezus nazywał psami, niegodnymi jeść ze stołu pańskiego, chyba że uwierzą w niego jako Mesjasza (…)

 

Na dyskryminujący charakter dekalogu wskazywała już w ubiegłym stuleciu Maria Ossowska, podkreślając, że musiał zostać napisany przez Mojżesza, a nie jego żonę, i raczej przez rodzica niż dziecko. Kobiety, podobnie jak dzieci, to część inwentarza mężczyzny, co jest dzisiaj bliskie także niektórym radykalnym politykom prawicy w Polsce. Osobiście radziłbym dużą ostrożność w powoływaniu się na Biblię jako wzorzec moralnego postępowania.

Reklama

 

Bliżej mi do moralnej wrażliwości prawa rzymskiego niż do dekalogu.

Prawne autorytety rozróżniają lex i ius. Czyli prawo i sprawiedliwość.

 

Zdarzają się wyroki, w których bezduszne stosowanie litery prawa budzi poczucie niesprawiedliwości i zrozumiały sprzeciw. Prawo pozwala się jednak od nich odwołać, a sądy wyższej instancji naprawiają błędy poprzedników, kiedy działają niezależnie do władzy i nie ulegają naciskom.

 

Podporządkowanie sędziów władzy łamie kręgosłup sprawiedliwości, z czego zbyt wielu rodaków nie zdaje sobie sprawy.

Jerzy Niemczuk



Komentarze do artykułu

Olek

Panie autorze niech się pan lepiej nie wypowiada na temat biblii. Oczywiście, żydzi mieli swoje poglądy na temat bliźniego i to poniekąd co pan napisał jest prawdą. Jednak chrześcijanie opierają się na nauce Jezusa, a ten jednoznacznie w Nowym Testamencie określił kto jest bliźnim. Jest takie powiedzenie: „Jeżeli ktoś się zna na wszystkim, to się zna na niczym”. Czytam te pana felietony, ale… zresztą nie będę kończył.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama