Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Michał Wojciechowski – przykład przyszłości... (rozmowa "TSZ")


Powszechna opinia głosi, że współczesna młodzież jest "odporna" na wiedzę, prospołeczne postawy, a tym bardziej aktywność. I takie twierdzenie jest tyleż nieprawdziwe, co wręcz obraźliwe dla tych, którzy żyją nie tylko teraźniejszością, ale i przyszłością. Żywym dowodem jest właśnie 17-letni Michał z Jedwabna. O jego młodzieńczej "odmienności" rozmawiamy.


  • Data:

Jesteś jeszcze uczniem...

 

"Sobiecha", trzeciej klasy, o profilu biologiczno-chemicznym. Gdy wybierałem szkołę i ten profil, moim celem było zostać zawodowym strażakiem, a więc uczyć się dalej w oficerskiej szkole pożarniczej. Tam zaś brany jest pod uwagę m.in. wynik matury z biologii.

 

Mówisz: "gdy wybierałem szkołę". Coś się zmieniło?

 

Ostateczny cel nie, ale jaką drogą pójdę to kwestia przyszłości. Można zostać strażakiem zawodowym z takiego naboru "z ulicy", lecz głównym zamierzeniem jest pójście w ślady przyjaciela – Kuby, który obecnie jest już kadetem w Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.

Podkreślasz "strażakiem zawodowym"...

 

Bo ochotnikiem już jestem... od urodzenia. Tata jest prezesem OSP w Jedwabnie, cała rodzina do straży należy, więc – jak to często podkreślam – połknąłem to strażactwo wraz z pierwszym oddechem. Gdy już tylko mogłem, to towarzyszyłem tacie i innym krewnym we wszystkich możliwych działaniach OSP. Nie było w Jedwabnie takiej typowej drużyny dziecięcej, ale gdy tylko mogłem, wstąpiłem do młodzieżowej, a od ponad roku mam możliwość reprezentowania seniorskiej drużyny sportowo-pożarniczej.

 

A, to wybór drogi zawodowej jest już w pełni zrozumiały. Jednak z tego, co słyszę, twoje zainteresowania mogłyby cię w przyszłości zaprowadzić... no nie wiem... może do Sejmu albo nawet i Pałacu Prezydenckiego...

 

Przyznam, że chciałbym (śmiech). A że interesuję się prawem, funkcjonowaniem administracji, zasadami, które tam rzadzą, to fakt. Chociaż – jak na razie – tylko na szczeblu samorządowym, lokalnym. I to zainteresowanie procentuje. Okazało się, na przykład, korzystne dla mojej macierzystej jednostki OSP.

 

W jaki sposób?

 

Chciałem, aby część funduszu sołeckiego została przeznaczona na potrzeby OSP. Napisałem odpowiedni wniosek. Początkowo budził on urzędnicze wątpliwości. Na zebraniu sołeckim jednak wniosek został zaprezentowany i jednogłośnie poparty.

 

Mimo wszystko, zainteresowanie sprawami lokalnymi, prawem samorządowym jest dość rzadkie wśród młodych ludzi. Skąd to się wzięło u ciebie?

 

Zaczęło się już sporo lat temu, kiedy nasza jednostka rozpoczęła starania o nowy samochód. Po intensywnych działaniach pozyskaliśmy dofinansowanie. Już w czasie tych poszukiwań zacząłem szukać, sprawdzać, jak to rozwiązują inne samorządy. Interesowało mnie też, jakie wymagania techniczne stawiane są takim pojazdom. Przejrzałem z grubsza licząc kilkaset Biuletynów Informacji Publicznej samorzadów z całej Polski. Analizowałem, w czym też pomagał mi tata, ogłoszenia o przetargach dotyczących zakupu samochodów strażackich, a głównie SIWZ czyli specyfikacje istotnych warunków zamówienia. W wielu z nich były ciekawe rozwiązania dotyczące wyposażenia pojazdu i takie sobie notowałem. Ostatecznie, gdy już z Komendy Głównej PSP udało się uzyskać ponad 500 tysięcy na ten samochód, gmina dołożyła ponad 300 tysięcy i ogłosiła przetarg. Wtedy moje pomysły i ustalenia z badania innych ogłoszeń i wymagań okazały się przydatne. OSP w Jedwabnie otrzymała nowy samochód na początku tego roku, dokładnie taki, jaki chcieliśmy mieć. Ale przeglądanie BIP-ów – można powiedzieć – weszło mi w krew, a jest to naprawdę niezłe źródło wiedzy o działalności samorządów.


Reklama

 

Z jakimś szczególnym ukierunkowaniem?

 

Interesują mnie głównie inwestycje. Analizuję budżety gmin. Oglądam nagrania z obrad sesyjnych, chociaż te głównie z gminy Jedwabno. Uczestniczyłem też w przygotowaniu i realizacji trzech projektów w ramach programu "Równać szanse". To inicjatywa grupy młodzieży z Jedwabna, a projekty są realizowane pod szyldem gminnej biblioteki. To mnie zachęciło do – można powiedzieć – do własnego rozwoju. Dowiedziałem się o szkoleniu młodzieżowych liderów, napisałem wniosek, w którym biblioteka kierowała mnie na to szkolenie. Zakwalifikowałem się i w lipcu takie tygodniowe szkolenie odbyłem. Uzyskałem certyfikat.

Minęło kilka miesięcy. Jakoś wykorzystałeś już tę nową wiedzę i umiejętności?

 

Napisałem projekt, też w ramach programu "Równać szanse". Był to nabór skierowany niejako do absolwentów powyższego szkolenia. Wnioski mogły składać osoby, które teraz czy wcześniej uzyskały miano młodzieżowego lidera. Nie wiem, ile ich złożono, ale 100-procentowe dofinansowanie - 3 tys. zł, otrzymało tylko pięć, w tym też mój projekt.

 

Już jest realizowany?

 

Już się zakończył. Trwał dwa miesiące: wrzesień i październik. Celem było nagranie filmu o OSP w Jedwabnie. Zresztą na facebookowej stronie "Tygodnika" też można go obejrzeć.

 

Kolejne zamierzenia?

 

Pomysłów nie brakuje, tylko czasu brak. Za rok matura, rozpocząłem kurs na prawo jazdy, przygotowuję się też powoli do odbycia kursu podstawowego jako strażak ochotnik, do którego przystąpię, gdy tylko skończę 18 lat.

Jak do twoich nietypowych dość zainteresowań podchodzą rówieśnicy?

 

W szkole za wiele o swoich zainteresowaniach nie rozmawiam, tam tematem jest głównie szkoła i wszystko to, co jest z nią związane. Ale i tu już nabyte, pozaszkolne umiejętności się przydają. Wraz z grupką kolegów szkolimy uczniów "Sobiecha" z zakresu pierwszej pomocy. Natomiast w środowisku, wśród kolegów w Jedwabnie, ale i wśród osób starszych dominuje zdziwienie, że... mi się chce. Młodsi nie pytają za wiele, bo nie wiedzą właściwie, co to BIP. Starsi pytają, czy nie wolałbym np. wyjść gdzieś z kolegami, pograć w jakieś gry komputerowe itp., i czy mi czasu nie szkoda. A mi nie szkoda, chociaż przyznam, że to moje grzebanie w BIP-ach ma jeden zasadniczy cel: poszukiwanie informacji czy, gdzie i jak dałoby się pozyskać pieniądze na doposażenie mojej jednostki OSP, by coraz bezpieczniej oraz skuteczniej nieść pomoc.

 

Wcześniej jednak nie polemizowałeś z moim stwierdzeniem, że interesują cię też w przyszłości funkcje władcze...

 

Nie ukrywam, że kiedyś chciałbym mieć swój udział i większy wpływ na to, jak wygląda rzeczywistość w naszej gminie. Oczywiście, myślę lokalnie, bo nie wierzę, bym miał zostać prezydentem. Może posłem... ale to bardzo odległa przyszłość.

Reklama

 

W naszym kraju taka kariera władcza jest niemożliwa bez aktywności politycznej, bez członkostwa partyjnego...

 

Lokalnie, na szczęście, partyjność nie jest aż tak ważna, jak na szczeblu krajowym. W niektórych samorządach zbytnie rozpolitykowanie wręcz szkodzi. Zresztą po samorządowych wynikach wyborczych z ostatnich lat widać, że w przypadku niewielkich gmin przynależność partyjna w ogóle nie jest brana pod uwagę.

 

Czy już, jako zaledwie 17-latek, masz swoje poglądy? Jesteś bardziej konserwatystą czy liberałem?

 

Mam, ale są one – jak na razie – moją prywatną sprawą. I nie tyle moje poglądy są ważne, co cele. A ja po prostu chciałbym, żeby lokalnie żyło się lepiej.

 

To akurat cel, który głoszą niemal wszyscy obecnie rządzący, na każdym szczeblu...

 

Głoszą, ale nie zawsze albo w niewielkim stopniu słuchają tych, o których potrzeby teoretycznie zabiegają. Druga rzecz, że ludzie, głównie młodzi, nie zawsze sami wiedzą, czego chcą, a jeszcze rzadziej, sami chcą się zaangażować. W Jedwabnie od rówieśników i nieco starszych osób często słyszę, że zamierzają wyjechać, że tu nic się nie dzieje, że nie ma perspektyw... Ale chyba od nikogo nie usłyszałem jakiegokolwiek pomysłu, jakiejś propozycji: jak ten głoszony marazm przełamać. Czy i co mogłyby te osoby zrobić, by zmienić krytykowany stan rzeczy.

 

Narzekanie to taka nasza narodowa przypadłość...

 

Też to widzę. Chcielibyśmy nie wiadomo co i jednocześnie oczekujemy, że ktoś (czyli przede wszystkim władza) nam to da.

 

A ty? Masz jakiś pomysł?

 

Warto może po prostu dać szansę ludziom. Słuchać innych, ludzi reprezentujących różne grupy: wiekowe, zawodowe... Im wiecej pomysłów, tym większa szansa na to, by ostateczne decyzje faktycznie służyły lokalnej społeczności. Dlatego chciałbym, żeby powstała Młodzieżowa Rada Powiatu. W wielu innych samorządach taka rada działa i ma spore sukcesy.

 

W wielu innych, wg mnie, w naszych też, głównie miejskim i powiatowym, vox populi jest traktowany jako potencjalna konkurencja. Ci, którzy zaczynają być zbyt aktywni, mogą się stać zbyt popularni i "odebrać" mandaty...

 

Ale to jest nieuchronne, naturalna kolej rzeczy. Przecież nadejdzie taki czas, bo nadejść musi, kiedy my – dzisiejsza młodzież – zastąpimy obecnych radnych, wójtów, burmistrzów... Czy nie lepiej więc, byśmy się tych ról już zaczęli uczyć?



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama