Czwartek, 23 Październik
Imieniny: Haliszki, Lody, Przybysłąwa -

Reklama


Reklama

Mały wojownik Alan przeciwstawia się chłoniakowi. Walka na życie i śmierć


Alan ma pięć lat. Od ponad miesiąca toczy walkę z groźnym przeciwnikiem. Walkę na śmierć i życie. Chłoniak t-komórkowy przerwał jego dzieciństwo, a bezpieczny dom zamienił na szpitalną izolatkę. Przed nim długa droga do zwycięstwa. Wesprzyjmy go w tym.



W grudniu całkowicie zmieniło się życie rodziny Samslów. Nic nie zapowiadało, że zamiast radosnych świąt Bożego Narodzenia będzie strach, niepewność i łzy.

 

- Kiedy choruje dziecko, choruje cała rodzina – mówi Monika Samsel, mama Alana.

 

Z końcem października chłopiec zachorował na „bostonkę”. Gorączkował, był zmęczony. Infekcja minęła po kilku dniach, ale rodzice wciąż byli zaniepokojeni stanem chłopca.

 

- Alan był osłabiony, trudności sprawiało mu wchodzenie po schodach, skarżył się na ból żebra z lewej strony – opowiada mama. - Oczywiście, byliśmy z tym u lekarzy, ale nikt nie sugerował, że może to być coś poważnego.

 

Ponieważ nasilały się problemy z oddychaniem, rodzice zabrali chłopca na kolejną wizytę u pediatry. Wtedy usłyszeli, że chłopczyk ma zapalenie płuc i otrzymali skierowanie do szpitala.

 

- To było 11 grudnia. Lekarz, który przyjmował nas na oddział od razu zlecił prześwietlenie. Osłuchując synka, powiedział, że nie słyszy lewego płuca. Przestraszyliśmy się – wspomina.

 

Zdjęcie rentgenowskie pokazało, co dzieje się w organizmie chłopca. W małej klatce piersiowej zebrał się płyn. Chłopca natychmiast przewieziono karetką do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie.

 

- Tam zostaliśmy przyjęci na oddział chirurgii. Alan miał zrobione szczegółowe badania i przeprowadzono zabieg odbarczania płuca – opowiada pani Monika. - W zasadzie od razu powiedziano nam, że to nowotwór. Tylko nie wiedzieliśmy jeszcze: jaki.

 

15 grudnia chłopiec został przeniesiony na oddział onkologiczny. Już było wiadomo, że czeka go trudna i wyczerpująca walka, bo rywal jest groźny. Chłoniak t-komórkowy to jeden z najbardziej nieprzewidywalnych nowotworów występujących u dzieci.


Reklama

 

- Jest bardzo agresywny. Szybko się rozwija. Na początku lekarze mogli go nie zauważyć – wyjaśnia pani Monika. - Alan jest w trzecim stadium zaawansowania. Oznacza to, że diagnoza została postawiona późno.

 

W przypadku tego nowotworu nie mówi się o guzach, a o masach nowotworowych. Te w organizmie chłopca zlokalizowane są w śródpiersiu i jamie brzusznej. Są one nieoperacyjne. Leczenie polega na podawaniu chemii.

 

Dwa razy w tygodniu chłopiec otrzymuje ją dożylnie, raz dolędźwiowo. Oznacza to, że raz w tygodniu zostaje wprowadzony w narkozę, lekarze pobierają jego płyn rdzeniowo-mózgowy, by sprawdzić, czy rak nie zaatakował układu nerwowego, po czym podają chemię bezpośrednio do rdzenia kręgosłupa.

 

- Nasz synek jest bardzo dzielny. Wszystkie zabiegi znosi z ogromną cierpliwością. Mówi nam, że im mniej będzie płakał, tym szybciej wyjdzie do domu – opowiada mama. - Przez ten nieco ponad miesiąc bardzo wydoroślał. Już zadał nam pytanie, czy umrze. Człowiek nie wie, co w takich chwilach powiedzieć.

 

To, co jest szczególnie trudne w walce z tego typu nowotworem, to brak rokowań. Lekarze są bardzo ostrożni, by nie dawać rodzicom złudnej nadziei.

 

- Mówią jedynie, że na ten moment leczenie jest zadowalające – wyjaśnia pani Monika.

 

Od chwili, gdy Alan trafił na szpitalny oddział, do domu wyszedł tylko na dwudniową przepustkę. Opuszczanie szpitala niesie za sobą ryzyko infekcji, a co za tym idzie zatrzymania leczenia. Pomimo ogromnych starań właśnie w tej chwili chłopiec mierzy się z jedną.

 

- Teraz skupiamy się na tym, aby zwalczyć infekcję i poprawić wyniki. Gdy to się uda, lekarze będą dalej ustalać plan działania – dodaje mama. - Dzisiaj każdy nasz dzień to strach o to, co może zdarzyć się za chwilę, jutro.

Reklama

 

Życie rodziny stanęło na głowie. Pani Monika i jej mąż Daniel pracują i na zmianę są z synkiem w szpitalu. Pomaga im cała rodzina, także towarzysząc Alanowi.

 

- To bardzo ważne, by mieć wokół siebie ludzi, którzy nas wspierają. Czy to rodzina, znajomi, przyjaciele, czy nawet zupełnie obcy ludzie – mówi. - Zaskoczyło nas to, jak wiele jest osób, które chcą pomóc bezinteresownie.

 

Dzisiaj życie rodziny jest wielką niewiadomą. Leczenie chłopca może potrwać dwa lata.

 

- Jesteśmy przygotowani na to, że w samym szpitalu możemy spędzić około roku – wyjaśnia mama.

 

Rodzina mierzy się teraz z wieloma wyzwaniami. Największe to zdrowie dla Alana. Chłopca opieką objęła fundacja „Wolni od raka”, która utworzyła specjalną zbiórkę na jego rzecz. Środki te są potrzebne na to, by zabezpieczyć mu specjalną dietę, konsultacje u specjalistów, niezbędny sprzęt rehabilitacyjny oraz wesprzeć rodziców w codziennych kosztach dojazdów do szpitala.

 

- Są dni, kiedy do Olsztyna jeździmy nawet dwa razy. Te koszty są bardzo duże, a świadomość tego, że to dopiero początek naszej drogi bywa przerażająca – dodaje pani Monika.

 

W domu na Alana czeka starszy brat Kuba, którego choroba Alana bardzo mocno dotyka, i który w kilka dni stał się niezwykle samodzielny i dojrzały.

 

Dzisiaj nie wybiegamy w przyszłość. Jesteśmy tu i teraz. Walczymy. I planujemy wygrać – kończy Monika Samsel.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Koniec czekania! Szczytno uruchamia przetarg na odnowienie wieży ciśnień
    włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.

    Profesor


    2025-10-22 12:32:08
  • Fafernuchy, wspomnienia i bit z tańcem! Dźwierzuty pokazują, że jesień może być gorąca
    No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?

    ciekawa


    2025-10-22 10:06:41
  • Wiesław Mądrzejowski o rewitalizacji, kelnerkach i pokoleniu, które nie widzi koloru skóry
    Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.

    Szczytnianin po podróżach


    2025-10-22 04:12:51
  • Dariusz Szepczyński, przewodniczący Rady Miasta w Wielbarku: - „Opór był zbyt duży”
    Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.

    Potok


    2025-10-22 00:42:04
  • Szczytno w sercu, teatr w żyłach. Droga Cezarego Studniaka (Rozmowa „Tygodnika Szczytno”)
    Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)

    NIetzsche


    2025-10-21 17:34:41
  • Pasym, USA i jawa – trzy szczęścia Lucyny Kobylińskiej
    40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować

    Dobre


    2025-10-21 16:18:12
  • 100 lat pani Anny z Targowa! 10 dzieci, 25 wnuków i 35 prawnuków – żywa legenda rodziny
    już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????

    Marcel


    2025-10-21 11:49:30
  • Szpital w Szczytnie dołącza do programu „Szpitale Przyjazne Wojsku”
    Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...

    Taki sobie czytelnik


    2025-10-20 20:29:59
  • Klaudiusz Woźniak: - Muzeum to nie przeszłość, tylko rozmowa z przeszłością
    Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?

    Zdumiony


    2025-10-20 19:17:13
  • GOK + biblioteka pod jednym szyldem? Dyrektor protestuje
    Nareszcie ktoś pomyślał!

    Marek


    2025-10-20 16:38:45

Reklama