Środa, 24 Kwiecień
Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego -

Reklama


Reklama

Wierzenia, zwyczaje i obrządki w dawnym powiecie szczycieńskim (cz. II)


Można zadać sobie pytanie, dlaczego, pomimo dynamicznego rozwoju cywilizacyjnego, nadal zachowało się wiele wcześniejszych wierzeń i przesądów, takich jak na przykład pukanie w niemalowane drewno czy niewitanie się przez próg? Wydaje mi się, że przyczyny takich zachowań należy szukać w lęku przed niezrozumiałymi i niewytłumaczalnymi zjawiskami, a z tego lęku rodziły się „sposoby” mające zapobiegać różnym niekorzystnym skutkom, realnym bądź wyimaginowanym. Przez wieki kształtowały się zabobony i zwyczaje, często irracjonalne czy wręcz magiczne. W dzisiejszym odcinku napiszę o tych, jakie „obowiązywały” wśród mieszkańców powiatu szczycieńskiego.


  • Data:

Mazurskie tradycje i wierzenia

 

U naszych przodków bardzo mocno była zakorzeniona wiara w różne czary, ich moc i działanie. Mazurzy, u których tradycje pogańskie przetrwały dłużej niż na pozostałych obszarach Polski, osiedliwszy się na terenach pruskich byli dodatkowo poddani zbliżonym tradycjom staropolskim, które zachowały się jeszcze w XVII wieku. Czary, czarownice i czarownicy odgrywali w wierzeniach mazurskich niepoślednią rolę. Czarom przypisywano śmierć ostatnich książąt mazowieckich Janusza i Stanisława, ich trucicielką miała być Katarzyna - wojewodzianka rawska. O czary obwiniano matkę Barbary Radziwiłłówny, którymi to zjednała dla swej córki miłość Zygmunta Augusta.

 

Przykłady na istnienie różnego rodzaju stworów i postaci można mnożyć, jednak jedno jest niezaprzeczalne, że owe relacje dawnych i nielicznych już rdzennych mieszkańców południowej części powiatu szczycieńskiego, wskazują na żywotność wierzeń ludowych, które niestety powoli już nikną w pomroce dziejów.

 

 

Kłobuki i topniki

 

Większość współczesnych ludzi, słysząc o takich postaciach ze sfery wierzeń ludowych jak kłobuk, mara, czy topnik sądzi, że jest to takie dawne, stare, zaginione. Czy aby na pewno? Jeszcze ze dwadzieścia lat temu, przebywając w miejscowości Brajniki (pow. Szczytno, gm. Jedwabno), miałem sposobność przeprowadzenia rozmowy z kilkoma Mazurami w zacnym już wieku. Od jednego z nich usłyszałem: „A wieta, ze temu kele mojego płota to sze powodzi. Chiba kłobuka w chałupśe u śebźe majo”.

 

Mój rozmówca miał na myśli dobrze prosperujące gospodarstwo, które mieściło się na skraju wsi i według niego, a raczej według dawnych wyobrażeń, zakorzenionych w jego świadomości, właścicielom „musiał pomagać kłobuk”, znosząc różnego rodzaju dobra materialne.

 

W sąsiedniej wsi od innego Mazura dowiedziałem się, że w okalającym miejscowość jeziorze mieszka tzw. topnik, czyli stwór wodny, który co jakiś czas „musi” utopić człowieka.

 

Noc świętego Jana

 

Nie tak dawno, bo w nocy z 23 na 24 czerwca była obchodzona Noc Świętojańska, zwana w niektórych regionach kraju Nocą Kupały. Na Mazurach zarówno jedna, jak i druga nazwa nigdy nie była używana. Magiczną noc przesilenia w naszym regionie nazywano Palinocką. Jeszcze w drugiej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia tradycja Palinocki była niezwykle żywa i bogata, chociaż nie stanowiła już obrzędu lecz formę rozrywki.

 

W tę najkrótszą noc w roku mieszkańcy wioski, w większości młodzież, zbierali się na okalających wieś łąkach, miedzach lub pagórkach i rozpalali ogniska. Młodzi ludzie, dla lepszego efektu, używali pustych beczek po smole, które wewnątrz zapalano i staczano z wzniesień w dół. W tym samym czasie pozostali zbierali się wokół rozpalonego wcześniej ogniska i śpiewali oraz bawili się.


Reklama

 

Ogień, według wierzeń dawnych Mazurów, posiadał niezwykłą moc oczyszczającą. Skakano wówczas przez płomień, oczyszczając się w ten sposób z popełnionych grzechów i występków. Wierzono również, że ognie palone w wigilię Świętego Jana zapobiegają powszechnemu w tym dniu wzmożonemu działaniu czarownic, których podobno na terenie dawnych Mazur było dość sporo. Niektórzy Mazurzy uważali, że ogniska palono, aby w ich ogniu spłonęły czary i czarownice. Według nich było to niewidoczne, ponieważ czarownice, jeśli zajdzie potrzeba – są niewidzialne, ale jak opowiadał mi kiedyś pochodzący z okolic Wielbarka Mazur, w czasie palenia ognisk bywały słyszane ich krzyki.

 

Babajenzy i czarownice

 

W gwarze mazurskiej „babajenza” była prawdopodobnie reliktem mitologii pogańskiej, bogini choroby. Po przyjęciu chrześcijaństwa stała się synonimem czarownicy. W czasach współczesnych Kopernikowi wierzono, że oprócz ziół szkodliwych dla ludzi do swoich wywarów używały także popiołu z trumien, postronków szubienicznych, nietoperzy itp. Czarownice szczególnie lubowały się w krowim mleku, opowiadano sobie, że w noc świętojańską czarownice, zrzuciwszy odzież, biegały nago od wrót do wrót, od obory do obory tych zagród, którym miały zamiar szkodzić.

 

W noc świętego Jana według wierzeń Mazurów, czarownice miały latać lub też jeździć na Łyse Góry. Tak nazywały się wzniesienia, na których odbywały się zloty czarownic i prawie każda ówczesna mazurska wieś „miała” taką Łysą Górę. Jak wspominała pewna Mazurka, czarownice miały na górę docierać na drapakach, ze skopkami od mleka na głowie, odwróconymi do góry dnem.

 

Miejscowa ludność, jak tylko mogła, zabezpieczała się przed złymi mocami czarownic, a najlepszym środkiem miały być ogólnodostępne rośliny i liście drzew. W okresie przedwojennym w powiecie szczycieńskim do drzew, które miały magiczną moc, zaliczała się lipa.

 

Bardzo ciekawe są sposoby, jakimi miano się zabezpieczać przed czarami w noc letniego przesilenia. Sposób najczęstszy to zatykanie za drzwi domów i obór roślin mających właściwości magiczne. W Lesinach Wielkich (pow. Szczytno, gm. Wielbark) jeden z Mazurów, chcąc się uchronić przed wejściem czarownicy do obory i odebrania mleka - wieszał wokół drzwi wieńce lipowych liści, tzw. majone. W powiecie szczycieńskim zwyczaje te kultywowano do II wojny światowej, ale podobno w latach dwudziestych i trzydziestych przybierały już formy raczej zabawy niż magii.

 

Carajki i caraje w powiecie

 

Na krótko przed wybuchem II wojny światowej, pomimo rozwoju i postępu technologicznego, prawie w każdej mazurskiej wsi „była” czarownica, a w niektórych miejscowościach powiatu szczycieńskiego - nawet kilka.

 

Jeszcze w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, jak wynika z prowadzonych przeze mnie badań, w prawie 30% miejscowości były tzw. czarownice, które w naszym powiecie nazywano „carajkami”, analogicznie do nazwy mężczyzny uprawiającego czary – „caraja”, których bytność potwierdzono ponad 50 lat temu m.in. w Sasku Małym i Łatanej.

Reklama

 

Mężczyźni jednak bardzo rzadko parali się czarami. Najczęściej rolę pośrednika i łącznika ze złymi i ciemnymi mocami w naszym powiecie stanowiły jednak kobiety. A w jaki sposób rozpoznawano kogoś, czy jest carajką czy też carajem? Według relacji dawnych mieszkańców naszego powiatu, czarownice wyróżniały się przede wszystkim tym, że miały „złe” czerwone oczy i mogły, gdy tylko tego chciały - zamienić się w rozmaite zwierzęta, najczęściej w ropuchę, stąd też była powszechnie używana nazwa tego płaza jako „czarownica”.

 

Ropuchy i czarownice

 

Wiele lat temu spotkałem się z relacją pewnego Mazura, który twierdził, że po spotkanej ropusze można było stwierdzić, kto we wsi jest carajką czyli czarownicą. Sposób był bardzo okrutny, ponieważ niewinnego płaza bito witką lub też gałązką, a następnie obserwowano, która z sąsiadek we wsi jest pobita, co jednoznacznie wskazywało na konszachty z nieczystymi mocami.

 

W latach trzydziestych ubiegłego stulecia panowało w naszym powiecie przekonanie, że i bez bicia ropuchy można było zobaczyć, kto we wsi jest czarownicą. Żeby to stwierdzić, wystarczyło na podejrzaną osobę spojrzeć przez bronę, która była postawiona na wspak. Wioskową carajkę mógł też dojrzeć ksiądz, używając do tego celu monstrancji.

 

„Działalność” dawnych szczycieńskich czarownic przejawiała się najczęściej w sprowadzaniu chorób na ludzi i zwierzęta, niszczeniu i zabieraniu plonów oraz odbieraniu mleka krowom. Czasami miejscowa ludność wykorzystywała ich umiejętności również i do bardziej zacnych celów, np. wykrywania złodziei, leczenia i zapobiegania skutkom czarów sprowadzonych przez inną czarownicę, czyli w odczarzaniu.

 

Oprócz „zamawiania” mleka czarownice odbierały miód pszczołom, posiadały też moc sprowadzania burzy, gradu, deszczu, suszy i innych klęsk, nie mówiąc już o czarach rzucanych na ludzi. Jeszcze w połowie XIX wieku wierzono, że do odczarowania urzeczonego człowieka potrzebna jest krew czarownicy. Ponieważ w każdej niemal wsi były staruchy podejrzewane o czary, więc ofiarę zawsze znaleziono. Schwytaną bito do krwi, a nieraz niechcący zabijano.

 

Opis do zdjęcia: Tańczące czarownice na XIX-wiecznym rysunku



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński

    Do mieszkaniec szczytna


    2024-04-24 14:13:07
  • Przełom czy zastój? Losy obwodnicy Szczytna wciąż niepewne
    Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant

    Gabi


    2024-04-24 13:36:37
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów

    Ala


    2024-04-24 13:09:32
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.

    mieszkaniec Szczytna


    2024-04-24 11:06:09
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?

    Tor


    2024-04-24 11:01:26
  • Rozdział zamknięty. Cezary Łachmański o pożegnaniu z urzędem burmistrza
    Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!

    Jurgi6


    2024-04-24 10:46:06
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .

    Mały


    2024-04-24 10:38:20
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.

    Dżoana


    2024-04-24 04:22:37
  • Pamięć i hołd. Szczytno oddało cześć ofiarom zbrodni katyńskiej
    A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!

    Wstyd i hańba.


    2024-04-23 15:49:52
  • Worek pełen zmian — jak prosta inicjatywa może oczyścić świat (zdjęcia)
    Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.

    Mad_ek


    2024-04-23 15:08:50

Reklama