Czwartek, 21 Listopad
Imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka -

Reklama


Reklama

Pierwsze sto dni burmistrza Stefana Ochmana. Rozmowa ”Tygodnika Szczytno”


Zaledwie sto dni temu Stefan Ochman przejął stery w Szczytnie, wkraczając do samorządu bez wcześniejszego doświadczenia w polityce, ale z ogromnym bagażem doświadczeń z sektora prywatnego. Czy żałuje swojej decyzji? Jakie wyzwania zaskoczyły go na początku kadencji? I co planuje zrobić z jednym z najbardziej wstydliwych symboli miasta – wieżą ciśnień? W szczerej rozmowie burmistrz zdradza, co naprawdę myśli o swojej nowej roli, z czym musi się zmierzyć i jakie ma plany na przyszłość Szczytna. To wywiad, którego nie można przegapić.



Stefan Ochman to „świeżak” w samorządzie. Wcześniej nigdy nie był radnym, wójtem, czy burmistrzem. Związany był bardziej z biznesem. Ostatnio pracował jako dyrektor zarządzający w Porcie Lotniczym Olsztyn-Mazury.

 

Nie żałuje pan decyzji o starcie w wyborach samorządowych z perspektywy tych stu dni pracy w samorządzie?

Ja nie, choć moja żona może mieć nieco inne zdanie w tej kwestii.

 

Aż tak jest rozczarowana?

To nie kwestia rozczarowania, a tego, że w domu jestem zdecydowanie rzadziej. Widzi, jak ta praca mnie absorbuje, ile uwagi, wysiłku wymaga.

 

Ale wciąż nie usłyszałem odpowiedzi od pana, czy nie żałuje pan tej decyzji?

Nie. To ciężkie, wymagające, ale dające mnóstwo satysfakcji zajęcie. Mam mnóstwo pomysłów i bardzo zależy mi na tym, aby je zrealizować, aby mieszkańcom Szczytna żyło się wygodniej, lepiej, przyjemniej, fajniej, bo Szczytno naprawdę ma ogromny potencjał. I mam tu na myśli zarówno samo miasto, jak i mieszkających tu ludzi. Przekonuję się o tym każdego dnia.

 

Było coś, co pana zaskoczyło w tych pierwszych stu dniach urzędowania?

Nie wiem, czy „zaskoczenie” to dobre słowo. Ale owszem było kilka rzeczy, które szczególnie przykuły moją uwagę.

 

Na przykład?

Na przykład to, jak wielu mieszkańców, zwykłych ludzi, chciało się ze mną spotkać. Do tej pory naliczyłem ich już 141. Między innymi dlatego zdecydowałem się wydłużyć godziny urzędowania oraz zwiększyć liczbę dni, w których mieszkańcy Szczytna mogą do mnie przyjść, porozmawiać. Chciałbym, aby ta otwartość samorządu, miasta, moja, stała się wizytówką tej kadencji.

 

Z jakimi sprawami szczytnianie przychodzą do burmistrza?

Większość to naprawdę trudne, osobiste problemy. Gros dotyczy spraw mieszkaniowych. Wiem, że w krótkim czasie nie da się tego rozwiązać. Ale mieszkańcy doceniają to, że mogą się spotkać, porozmawiać. Ja zresztą też, bo to oni są dla mnie najważniejsi. Na razie jestem do ich dyspozycji w ratuszu w poniedziałki (w godz. 11-15) oraz wtorki (15:30-17). Ale od 7 września będę też przyjmował interesantów w pierwsze soboty miesiąca od 9 do 14 w Miejskiej Bibliotece Publicznej.


Reklama

 

Ale skoro większości spraw burmistrz nie może rozwiązać, to po co się spotykać?

Bo mieszkańcy tego oczekują. Poza tym nie powiedziałem, że nie można. Nie można w tak krótkim czasie. A to różnica. Przygotowujemy wiele projektów, które - jestem przekonany - znacząco wpłyną na poprawę życia każdego mieszkańca Szczytna. Na szczegóły na razie za wcześnie. Wolę pracować, działać niż o tym mówić. Jestem zwolennikiem tego, aby rozliczano mnie z efektów, a nie opowiadania o pomysłach.

 

Było coś jeszcze, co pana zaskoczyło w tych pierwszych 100 dniach rządzenia?

Raczej zaciekawiło. Ogrom materii, na jaką wpływ ma burmistrza i jak może to przełożyć się na życie mieszkańców. Jest bardzo dużo aspektów tej pracy, a właściwie służby. Ale jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła. Przywykłem do tego, że działania planuje się na wiele lat do przodu, bo tylko wówczas można osiągnąć sukces. Tak jest w korporacjach, firmach prywatnych. Że niczego nie robi się z dnia na dzień. Wszystko poparte jest analizami. W ratuszu nie było żadnej dokumentacji projektowej na strategiczne rzeczy. Mam wrażenie, że wizja miasta kończyła się z końcem poprzedniej kadencji. Przyznam, że miałem nadzieję, że będą jakieś projekty, z których będę mógł skorzystać i dalej je realizować. Tego nie było. Jak rozmawiam z innymi włodarzami podobnych miast, to oni mają gotowe dokumentacje, projekty na najważniejsze elementy, aby natychmiast, gdy pojawią się jakieś środki zewnętrzne móc z nich korzystać. I to na wiele lat do przodu. Przed nami proces tworzenia takich zasobów... Choć to trochę dziwne, że miasto, które ma opracowaną strategię, nie było przygotowane projektowo na rozwój.

 

Jakieś największe wyzwanie, przed którym już pan stanął?

Niedosyt wiąże się z tą częścią, o której przed chwilą rozmawialiśmy. Największym wyzwaniem jest czas. Jesteśmy w totalnym niedoczasie. Nie mamy dokumentacji, projektów, a pociąg z dofinansowaniem już jedzie. Dni mijają bardzo szybko. I przyznam, że to spędza mi sen z powiek, bo wiem, że nie możemy przegapić tej szansy. Robimy wszystko, aby nadrobić te zaległości. Chciałbym, aby Szczytno było w lepszej kondycji finansowej i zaczęło wyróżniać się inwestycjami, pomysłami na tle innych miast regionu i Polski. Bo tylko to może przyciągnąć nowych mieszkańców, przedsiębiorców i inspirować innych do rozwoju. Również naszych mieszkańców.

Reklama

 

Jaka była pana pierwsza decyzja?

Poznanie pracowników i współpracowników. Zorganizowałem spotkanie, aby uspokoić nastroje. Zmieniłem też godziny urzędowania, aby ratusz był bardziej otwarty dla mieszkańców.

 

A najtrudniejsza decyzja do tej pory?

Dotyczyła sfery inwestycyjnej, a konkretnie rezygnacji z budowy hali Olimp przy Szkole Podstawowej nr 2 w Szczytnie. Z jednej strony nie chciałem zaczynać swojej kadencji od czegoś negatywnego, ale analizy skłoniły mnie do takiej decyzji. Ten rodzaj hali był niepraktyczny i w żaden sposób nie zaspokoiłby potrzeb uczniów. Ale była to trudna decyzja. Trudną decyzją był też wybór mojego zastępcy. Nie przespałem wielu nocy. Ale dziś jestem przekonany, że był to najlepszy wybór. Była to decyzja długo analizowana i podjęta bez emocji. Ten czas, ponad miesiąca bez zastępcy był też mi bardzo potrzebny, bo dzięki temu poznałem i dostrzegłem wiele obszarów burmistrzowania.

 

W ostatnich dekadach w kampanii wyborczej zawsze pojawia się temat wieży ciśnień. Nie mogę o to nie zapytać. Wielu mieszkańców ten widok boli, wstydzą się za samorządowców, którzy nic z tym nie robią.

Chciałbym ten problem rozwiązać jak najszybciej. Aby ten obraz zniknął z naszych oczu. Jest to ważny element mojej kadencji, mimo że w kampanii wyborczej tego nie podnosiłem. Tu potrzeba uważnej analizy prawnej. Gdyby ten problem był taki prosty, jak niektórzy mówią, to już dawno moi poprzednicy zrobiliby z tym porządek. Pracuję nad tym tematem. Ale robię to w ciszy. Czasami szum medialny nie jest wcale taki dobry... Ciąg dalszy w kolejnym, papierowym wydaniu „Tygodnika Szczytno”.



Komentarze do artykułu

Carlo

Ten facet nie ma pojęcia na pracy w Ratuszu błądzi mieliście dobrego Burmistrza to wybraliście przylota a do tego nowicjusza w pracy w samorządach

Boluś

Pierwsze sto dni rządzenia i rozpoczął od tuskomanii czystki, czystki, ustawki

Jasia

\"Przywykłem do tego, że działania planuje się na wiele lat do przodu, bo tylko wówczas można osiągnąć sukces\" słowa naszego burmistrza byłego dyrektor zarządzającego w Porcie Lotniczym Olsztyn-Mazury, porcie który przynosi niebotyczne straty finansowe, coś z tym planowaniem na wiele lat do przodu niestety nie wyszło. Czas tylko pokaże jakie przełożenie słowa burmistrza będą miały w przyszłości, jak wiele pomysłów dla miasta i mieszkańców o których włodarz myśli, a o których nie mówi dojdą do skutku. Pozdrawiam Janina.

Ja

Czemu nie publikujcie komentarzy, to że facet nie ma pojęcia o samorządzie to wszyscy wiedzą, żadna tajemnica.

ha ha

Widać, że zero pojęcia o samorządzie i jego finansowaniu. Przykre.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama