Szpital w Szczytnie walczy o utworzenie oddziału kardiologicznego, na którym będzie można wszczepiać rozruszniki serca. - W naszym powiecie mamy inne, większe potrzeby – przekonuje z kolei doktor Joanna Pawłowicz-Radosz, która w zawodzie jest od 45 lat. - Nasi pacjenci potrzebują stacji dializ, bo w tej chwili muszą co drugi dzień dojeżdżać do Olsztyna, Mrągowa, czy Ostródy. To prawdziwa mordęga i igranie z ich życiem – dodaje.
- Uważam, że zamiast oddziału kardiologicznego w naszym szpitalu powinna powstać od dawna oczekiwana stacja dializ – przekonuje panie doktor. - Z naszego powiatu pacjenci z przewlekłą niewydolnością nerek w fazie schyłkowej wożeni są co 2 dzień do stacji dializ np. do Mrągowa. Wyjeżdżają ze Szczytna we wczesnych godzinach porannych i wracają w godzinach wieczornych, nawet po 22, ponieważ są zbierani w grupach. Natomiast pacjenci kardiologiczni są w stanie sami dotrzeć do kardiologów. Potrzeby medyczne są zbyt duże w stosunku do możliwości polskiej służby zdrowia i żadna czerwona, zielona czy czarna teczka tego problemu nie rozwiąże – dodaje.
W ten sposób pani doktor odniosła się do opisanej przez „Tygodnik Szczytno” walki szpitala w Szczytnie o utworzenie oddziału kardiologicznego. Zastępca dyrektora placówki wręczył ministrowi zdrowia czarną teczką z prośbę o poparcie starań o utworzenie kardiologii. Przypomnijmy, że swoje oczekiwania szpitalna dyrekcja opiera o słowne obietnice złożone przez wojewódzkich decydentów medycznych sprzed wielu miesięcy. Niestety, wygląda na to, że były to przysłowiowe słowa, rzucone na wiatr. Bo gdy szpital zaczął domagać się spełnienia deklaracji, chętnych zabrakło.
- Podkreśliłem, że szpital jest w pełni przygotowany do uruchomienia takiego oddziału – mówi dr Górski. - Dysponujemy miejscem, a przede wszystkim specjalistycznym sprzętem i kadrą. Możemy mieć kardiologię z 15 łóżkami.
Doktor Pawłowicz-Radosz uważa jednak, że pacjent kardiologiczny ma szansę na opiekę w innych ośrodkach. - Pacjent nefrologiczny potrzebuje pilnej pomocy, tu i teraz. Jeśli jej nie otrzyma skazujemy go na śmierć – mówi. - W naszym powiecie jest około 60 takich osób. Wiem, że szpital w Szczytnie ma specjalistę w tym zakresie. Wystarczy zatem uruchomić tylko stację i pomagać ludziom żyć, a nie w tak ciężkiej chorobie skazywać ich na całodniowe wyprawy. Dodam, że okres oczekiwania do poradni nefrologicznej ze skierowaniem z dopiskiem pilne to 4 miesiące, bez tego dopisku aż 9 miesięcy. Do kardiologa tak długo się nie czeka. Rozumiem biznes, interes szpitala, lepsza wycenę usług kardiologicznych, ale w przypadku osób dializowanych chodzi o ich życie. Nie można tego tak przeliczać – dodaje.
Co na to szczycieński szpital?
- Dostrzegamy też i ten problem - mówi Beata Kostrzewa, dyrektor szpitala w Szczytnie. - Prowadziliśmy rozmowy z prywatną firmą wykonującą dializy. Początkowo mieli wstawić u nas trzy stanowiska i miało się to rozrastać. Ale jej przedstawiciele po konsultacjach stwierdzili, że nie będzie im się to opłacało. Wycofali się. Co do kontraktu z NFZ, to staramy się o to od lat, ale wciąż słyszymy, że potrzeby w naszym województwie pod tym względem są zabezpieczane. Takie stacje są w Piszu, Mrągowie, Olsztynie, czy Ostródzie i być może dla kogoś, kto „jeździ” paluchem po mapie nie są to duże odległości, ale dla chorujących jest to ogromny problem. Wiemy to, ale niestety jesteśmy bezradni. Szczytno się wyludnia. Walka o kardiologię, czy dializy jest walką coraz trudniejszą, bo na mapie potrzeb stworzonej przez NFZ przodują sprawy związane z opieką senioralną, czy geriatrią – dodaje dyrektor Kostrzewa.
Gabi
Szczytno się wyludnia, gdyż w Szczytnie nie ma nic. I koło się toczy. To jest koszmar dla chorych jeździć taki kawał.