Minął rok od głośnej kampanii crowdfundingowej Mazurskiej Manufaktury Alkoholi, w której zebrano na działalność spółki ponad 2,5 mln zł. Spółka, która jest właścicielem browaru w Szczytnie, wciąż nie zwalnia tempa. Stale się rozwija. Jaki to było rok? Jakie są plany na przyszłość? Między innymi o tym rozmawiamy z jej prezesem Jakubem Gromkiem.
Niedawno minął rok od głośnej kampanii crowdfundingowej Mazurskiej Manufaktury Alkoholi, w której zebraliście ponad 2,5 mln zł. Co od tego czasu zmieniło się w waszej firmie?
Ostatni rok na pewno należał do bardzo intensywnych, ale i efektywnych – zrealizowaliśmy większość celów zakładanych podczas emisji. Doposażyliśmy zakład, zwiększyliśmy skalę produkcji i rozwój oferty produktów kraftowych. Mało tego – pokusiliśmy się także o ponadprogramowe przedsięwzięcia, jak wskrzeszenie naszego drogiego, kultowego piwa Jurand. Sytuacja związana z koronawirusem zmusiła nas ponadto do ekspresowego przestawienia się na nowe warunki rynkowe.
Browar w Szczytnie, siedziba Mazurskiej Manufaktury.
W efekcie do grona marek działających pod Mazurską Manufakturą Alkoholi dołączyła MM Hygienic, w ramach której produkujemy linię środków dezynfekujących. Wśród dodatkowych działań warto też wymienić wprowadzenie gamy importowanych kraftów: szkockiej whisky, ginu i dwóch rodzajów rumów karaibskich.
Jak pracuje się w firmie z tak licznym gronem nowych akcjonariuszy?
Inwestycja w szerzej nieznany startup to ogromny zastrzyk zaufania ze strony akcjonariuszy. Zaangażowanie finansowe w początkujący biznes nie jest łatwą decyzję. Dlatego bardzo cieszy mnie fakt, że mamy na pokładzie ponad 1000 osób, które uwierzyły w Mazurską Manufakturą. Co ciekawe, po tym jak nasz firma przejęła Browar w Szczytnie – wszystkie aktywa, a w tym nieruchomość za ponad 4 mln zł oraz marki, instalacje i zapasy o łącznej wartości ponad 1,5 mln zł, 73 akcjonariuszy postanowiło doinwestować Spółkę. W efekcie, w ramach emisji akcji serii C i D pozyskaliśmy ponad 1,5 mln zł!
Browar w Szczytnie widok z zewnątrz.
Daje to więc łączną sumę ponad 4 mln zł zebranych w ramach crowdfundingu. To najlepszy dowód na to, że zgromadziliśmy wokół siebie sporą grupę osób, które autentycznie wierzą w naszą markę. To mocny kop do dalszego rozwoju. Właśnie dlatego, stawiam na regularną i transparentną komunikację z akcjonariuszami – jestem do ich stałej dyspozycji i chętnie korzystam z ich rad i sugestii. Cieszę się, że wokół naszej marki powstała prawdziwa, zaangażowana społeczność miłośników lokalnych, kraftowych alkoholi o autentycznych ambasadorów naszej Manufaktury.
Część akcjonariuszy zaangażowała się w życie spółki jeszcze bardziej intensywnie.
To prawda. Po wszystkich emisjach utworzyło nam się grono 10 akcjonariuszy, którzy zainwestowali w spółkę ponad 100 tys. zł. Tworzą oni tzw. Radę Akcjonariuszy, z którą jesteśmy w stałym kontakcie i kooperacji. Mamy na pokładzie grupę akcjonariuszy z ogromnym doświadczeniem i wiedzą ekspercką przydatną w naszej branży. Zaprosiliśmy ich do Rady Nadzorczej Mazurskiej Manufaktury Alkoholi. To jeden z elementów rozwoju naszej firmy i dążenia do jej profesjonalizacji. Chcę zgromadzić wokół siebie ekspertów, którzy wierzą w mój biznes i włożą w niego, podobnie jak ja, całe swoje serce. Jako były pracownik dużej korporacji, bardzo odczułem jak istotne i kosztowne są wszystkie decyzje finansowe, gdy pracujemy „na swoim”. Dlatego tym bardziej zależy mi na konsultacjach i wsparciu ze strony akcjonariuszy. Ogromnym dowodem zaufania ze strony akcjonariuszy jest także fakt, że wspomniane wcześniej osoby tworzące Radę Akcjonariuszy podpisały z nami tzw. lock up, co oznacza, że nie wyjdą one z inwestycji przed czerwcem 2022 roku.
Laboratorium Mazurskiej Manufaktury.
Czy z perspektywy czasu warto było przeprowadzić akcję crowdfundingową? Czy takie zbiórki to dobry wybór dla początkujących biznesów?
Po tym jak udało nam się zebrać ponad 2,5 mln złotych, a o projekcie Mazurskiej Manufaktury Alkoholi usłyszało prawie 4 mln Polaków, mam liczne telefony z zapytaniem o emisję oraz o to, czy crowdfunding to dobry wybór. Z mojej perspektywy to bardzo ciężki „kawał chleba”, a dodatkowo forma pozyskania kapitału, która nie należy do tych najtańszych.
Widać to zresztą po ubiegłorocznych wynikach finansowych. Nie przesadzę, jeśli powiem, że podczas trzymiesięcznej emisji spotkałem się osobiście z ponad 1000 osób, odbyłem setki rozmów telefonicznych i odpisałem na drugie tyle maili. To nie jest tak, że startujesz z kampanią crowdfundingową licząc, że masz atrakcyjny pomysł na rozwój biznesu i czekasz aż Twój projekt podbije serca akcjonariuszy. Nie zrobi też tego za Ciebie platforma crowdfundingowa. Na nasz sukces złożył się ogrom pracy z naszej strony, jak i ze strony agencji odpowiadającej za komunikację akcji crowdfundingowej.
Linia produkcyjna Mazurskiej Manufaktury.
Crowdfunding to dla mnie osobiście także duże zobowiązanie. Wśród naszych akcjonariuszy są osoby, które rezygnowały z lokat i inwestowały swoje oszczędności w Mazurską Manufakturę. To ogromna odpowiedzialność, która moim zdaniem wymaga bardzo dużej transparentności i uczciwego podejścia do akcjonariuszy. Właśnie dlatego staram się, aby nasi akcjonariusze byli na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w firmie.
Etap startupu macie już za sobą. Obecnie szykujecie się na wejście na giełdę…
Nasza spółka jest już na innym biegunie. Narzucamy sobie kolejne, coraz bardziej ambitne projekty. Jeszcze w tym roku chcemy wejść na rynek NewConnect. To symboliczne potwierdzenie profesjonalizacji naszej firmy i zamknięcie etapu startupu. Ponadto jest to opcja dla naszych akcjonariuszy, by wyjść z inwestycji z zyskiem. W wejściu na NewConnect ma nam pomóc dom maklerski INC, który ma ogromne doświadczenie, ale przede wszystkim patrzy na nasz projekt długoterminowo. Zanim zadebiutujemy na NewConnect, mamy jeszcze w planach emisję akcji na platformie Crowdconnect. Jej podstawowym celem jest powrót piwa Jurand do Szczytna.
To dobra wiadomość dla lokalnej społeczności, która z sentymentem wspomina Juranda.
Zdecydowanie. Co więcej, ponad 300 akcjonariuszy Mazurskiej Manufaktury Alkoholi to społeczność lokalna, dla której największą motywacją do inwestycji była właśnie rewitalizacja browaru i powrót Juranda. Ponad 100-letnia historia naszego browaru jest przepiękna. Jako ostatni Browar Warmińsko-Mazurski i spółka, która odzyskała prawa do marki Jurand traktujemy tę kwestię absolutnie priorytetowo. Tak naprawdę od początku naszym założeniem było zbudowanie silnego podmiotu gospodarczego, który da radę obsłużyć inwestycję w rewitalizację browaru w Szczytnie. To się udało i to w niewiarygodnie szybkim tempie, o czym mogą świadczyć nasze wyniki finansowe za pierwsze półrocze 2020 roku, dlatego czas wykonać kolejny krok. Liczymy na to, że już na wiosnę 2021 roku produkcja Juranda ruszy w naszym zakładzie pełną parą!
Pofajdok
a kiedy to piwo zacznie nadawać się do picia i będzie miało przy tym cenę mazurska a nie warszawską?