Czwartek, 25 Kwiecień
Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki -

Reklama


Reklama

Iwona Matłoch – wielokrotna mama z „odzysku” (rozmowa „Tygodnika Szczytno”)


Zawsze w nas kiełkowało, aby zostać rodziną zastępczą. Nawet dom remontowaliśmy z myślą o tym, że kiedyś zamieszkają w nim dzieci – mówi Iwona Matłoch, mama zastępcza dwunastki dzieciaków. Wspólnie z mężem, od 2017 roku, pomaga dzieciom tworząc im bezpieczne miejsce na ziemi. Z panią Iwoną rozmawiamy o wyzwaniach i determinacji, która nimi kieruje.



Zacznijmy od początku. Skąd u was tyle dzieci?

 

Gdy poznaliśmy się z mężem postanowiliśmy, że będziemy mieli jedno dziecko, a resztę adoptujemy. Skończyło się na tym, że mamy dwóch synów i dzieciaki w rodzinie zastępczej. Ostateczna decyzja zapadła, kiedy nasze dzieci ruszyły już swoją drogą. W domu zrobiło się zdecydowanie zbyt cicho i dziwnie. Gdy remontowaliśmy dom, to już z myślą o tym, że będzie w nim mieszkać dużo dzieci.

 

Trudny był początek tej drogi?

 

Podejmowaliśmy trzy próby zostania rodziną zastępczą. Na początku nie wiedzieliśmy, jak się do tego zabrać. Nawet miałam wrażenie, że trochę chciano nas zniechęcić. Ostatecznie podjęliśmy decyzję nieodwołalną. Byliśmy bardzo zdeterminowani. Okazało się, że nie będzie łatwo.

Poszliśmy na półroczny kurs dla rodzin zastępczych w Olsztynie. Był bardzo trudny, bo pokazywał te najgorsze strony rodzicielstwa zastępczego. Do tego mogliśmy opuścić wyłącznie jedne zajęcia przez cały okres trwania kursu. To było wyzwanie, ale byliśmy nieustępliwi. Nie wszystkie rodziny, które z nami zaczynały, skończyły go.

 

I od razu do waszego domu trafiły dzieci?

 

Nie. Pierwsze dziecko trafiło do nas w 2017 roku, sześć miesięcy po szkoleniu. Szymon miał wtedy 12 lat. Był dzieckiem z tak zwanej interwencji i do dzisiaj jest z nami. To było dla nas wielkie przeżycie i zupełnie nowe doświadczenie. Obecnie już się powoli usamodzielnia, wkracza w dorosłe życie. Chyba najbardziej zabawne w tym jest to, że jest on do nas bardzo podobny i na początku wiele osób myślało, że jest naszym biologicznym dzieckiem.

 

Dużo dzieci trafiło pod wasz dach interwencji?

 

Bardzo. Mogę nawet powiedzieć, że głównie. Jakoś tak się ułożyło, że jesteśmy tym domem, do którego trafiają dzieci w sytuacjach nagłych. Nie mamy wtedy czasu, żeby się przygotować na ich przyjście. Zdarzało się, że w nocy dostawaliśmy telefon i chwilę później były już u nas.

 

Nie jest to chyba łatwe doświadczenie?

 

Niestety, jesteśmy bezpośrednimi świadkami dramatu dzieci. One trafiają do nas w różnym stanie. Jedne są bardziej samodzielne i ogarnięte, inne potrzebują nauki w zakresie prostych, podstawowych czynności. Raz zadzwoniła do nas pani Ewa z PCPR-u, która odpowiada za rodziny zastępcze i zapytała, czy mamy możliwość przyjęcia rodzeństwa: dwóch dziewczynek i chłopca. Oczywiście, zgodziliśmy się. Gdy dzieci już przyjechały, to w pierwszej chwili myśleliśmy, że się pomyliła i że mamy dwóch chłopców i dziewczynkę, bo jedna z sióstr została ostrzyżona bardzo, bardzo krótko. To nami wstrząsnęło.


Reklama

 

Pełniąc taką rolę musicie być twardzi?

 

Przede wszystkim musimy być silniejsi od dzieci. Bo to my, od chwili, gdy przekraczają próg naszego domu, mamy dać im poczucie bezpieczeństwa. Często powstrzymujemy łzy, przeżywamy to, czego doświadczają dzieci. Często są skrajnie zaniedbane. Czasami zwykłe kąpiele są wyzwaniem. Jest z nami chłopiec, który nigdy nie był kąpany tylko myty chusteczkami nawilżanymi. Chyba dla nas najważniejsze jest to, że z mężem dajemy wsparcie dzieciom, ale i sobie wzajemnie.

 

Macie całe spektrum emocji w domu…

 

Tak. Szczególnie w pierwszych dniach, gdy dzieci u nas zamieszkują. Targają nimi różne emocje. Strach, złość, obawa przed tym, co je czeka. My jesteśmy powściągliwi w ocenie sytuacji i tego, jak im pomoc. Każde z dzieci jest inne i ma inny bagaż doświadczeń. Dlatego dajemy sobie czas, żeby odpowiednio do każdego podejść i stworzyć mu jak najlepsze warunki. Bo jak wychowujemy własne dzieci, to od małego uczymy się siebie nawzajem i tworzymy wszystko wspólnie. A te dzieci trafiają do domu, który ma określoną atmosferę i też muszą się do niej dostosować. Doświadczają czegoś zupełnie innego. Ktoś ich pilnuje, ktoś im pomaga. Mają proste obowiązki, jak załadowanie zmywarki, czy posprzątanie pokoju. To na początku niektórym się nie podoba, bo przez długi czas były pozostawione same sobie i budowały swój świat.

 

Z pewnością trudnych momentów było wiele?

 

Tak, ale jeden szczególnie. Pod naszą opiekę trafił dwunastodniowy maluszek. Cała rodzina bardzo się z nim związała emocjonalnie. Bardzo zależało nam na tym, aby go adoptować, niestety nie spełniliśmy kryterium wieku. Kolokwialnie mówiąc, byliśmy z mężem za starzy. W związku z tym, że dziecko rozwijało się prawidłowo, szybko znaleźli się dla niego rodzice adopcyjni. Wszyscy byliśmy zrozpaczeni. Dzieci i my płakaliśmy dwa tygodnie. To była nasza rodzinna tragedia, bo był z nami pół roku. Każdemu z nas zabrano kawałek serca.

 

Jednak adoptowaliście jedno z waszych zastępczych dzieci.

 

Igorka. Zamieszkał z nami jak miał niespełna pół roczku. Był apatyczny. Dziecko, które niczego się nie domagało. Dzięki pracy, którą włożyliśmy, zaczął gonić rówieśników. Jednak, gdy był kwalifikowany do adopcji, nie przeszedł wszystkich testów rozwojowych dostosowanych do jego wieku. Nie znalazła się dla niego rodzina adopcyjna. Wtedy zgodę dano nam.

 

Czy jest coś co was w tym wszystkim przytłacza?

 

Zdecydowanie rodzice biologiczni. Obwiniają nas o to, że zabrano im dzieci. Walczą z nami, a nie o odzyskanie dzieci. To nie jest tak, że to był nasz plan, żeby przywłaszczyć sobie ich dzieciaki. Im lepiej współpracujemy, tym szybciej dziecko do nich wraca, my staramy się pomóc tym rodzicom. Nie każdy rozumie i chce się pogodzić ze swoją winą. Dzieci do rodzin zastępczych nie trafiają z byle powodu.

Reklama

 

Jakie są wasze dzieci?

 

Dzieciaki są fajne i zdolne, utalentowane. Trzeba im tylko pomóc w rozwijaniu pasji. Czasami do czegoś zachęcić, pokazać, że świat jest dobry i jest w nim miejsce dla nich. To jest po prostu życie. Mają lepsze i gorsze dni, jak każdy. Doświadczają różnych sytuacji i my przy nich jesteśmy. Każde wnosi coś do naszego domu. Daje kawałek siebie. Dzieci pomagają sobie nawzajem. Dają wsparcie, dzielą się doświadczeniem.

 

Podobno dzieci u was wsiąkają.

 

(śmiech) Tak słyszeliśmy, że jak dzieci do nas już trafią, to po nich. Jednak są sytuacje, że przebywają u nas tylko chwilę, zanim zostanie ustabilizowana ich sytuacja prawna. Niestety, mamy tylko 10 pokoi i nie zawsze możemy przyjąć już więcej dzieci. Jednak zawsze na chwile, w pokojach gościnnych znajdą u nas bezpieczną przystań.

 

Pani pracuje zawodowo, a mąż?

 

Stoi na straży i zarządza. Mamy dobry podział obowiązków. Ja pracuję zawodowo, uczę w szkole średniej. Nie jesteśmy może tradycyjną rodziną, ale z pewnością dobrze skomunikowaną. Bez miłości, wzajemnego wsparcia i współpracy, a także zrozumienia, dzisiaj nie robilibyśmy tego, co robimy. A dla nas ważne jest, aby pomagać dzieciakom.

 

Święta obfitują w gości?

 

W tym roku nas samych było 17 osób podczas Wigilii. Do tego ciocie, wujkowie, babcie. Nie ma nudy. Kiedyś, jak było nas mniej, to pozwalaliśmy sobie wpaść do kogoś w gości, dzisiaj z tym jest ciężko. W ubiegłym roku całą ekipą ruszyliśmy pociągiem na święta w góry i było super. Jak kolonia. Wyjazdy i wspólny czas są dobre, integrują nas. Każdego roku staramy się gdzieś razem pojechać.

 

To jakie jest marzenie na 2023 rok?

 

Duże auto, w które wszyscy wejdziemy i ruszymy na wakacje, aha - i oczywiście prawo jazdy na autobus dla męża.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński

    Do mieszkaniec szczytna


    2024-04-24 14:13:07
  • Przełom czy zastój? Losy obwodnicy Szczytna wciąż niepewne
    Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant

    Gabi


    2024-04-24 13:36:37
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów

    Ala


    2024-04-24 13:09:32
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.

    mieszkaniec Szczytna


    2024-04-24 11:06:09
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?

    Tor


    2024-04-24 11:01:26
  • Rozdział zamknięty. Cezary Łachmański o pożegnaniu z urzędem burmistrza
    Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!

    Jurgi6


    2024-04-24 10:46:06
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .

    Mały


    2024-04-24 10:38:20
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.

    Dżoana


    2024-04-24 04:22:37
  • Pamięć i hołd. Szczytno oddało cześć ofiarom zbrodni katyńskiej
    A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!

    Wstyd i hańba.


    2024-04-23 15:49:52
  • Worek pełen zmian — jak prosta inicjatywa może oczyścić świat (zdjęcia)
    Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.

    Mad_ek


    2024-04-23 15:08:50

Reklama