Czwartek, 28 Marca
Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni -

Reklama


Reklama

Stanisław Lech – siłacz ze Spychowa (zdjęcia)


Cyrkowe areny i jarmarki – to od wieków najbardziej znane miejsca, na których można było oglądać wyczyny ludzi o niezwykłej sile. Niektórzy, jak np. Władysław Góralewicz, wzorowany na autentycznej postaci zapaśnika Zbigniewa Cyganiewicza, zostali filmowymi bohaterami („aria dla atlety” Michała Bajona. Jarmarczny siłacz Zampano jest bohaterem „La strady” - filmu zaliczanego do ekranowych arcydzieł. Na cyrkowych numerach wspomnianego Zbigniewa Cyganiewicza po części wzorował się Stanisław Lech, związany przed laty z naszym powiatem. Jego siła i wytrzymałość budziły zasłużony podziw także w Szczytnie, gdzie w połowie lat 60. ubiegłego stulecia co najmniej kilkakrotnie prezentował publicznie swoje umiejętności. Czy ktoś pamięta te pokazy? Czekamy na informacje.


  • Data:

Maria i Stanisław Lechowie mieszkają od lat w Mrągowie. Spotkali się w 1965 roku w szkole w Wachu, gdzie on dawał pokazy siły. Niektórych numerów pani Maria nie dała rady obejrzeć, tak były – w jej przekonaniu – straszne i niebezpieczne. Rok później byli już po ślubie.

 

Młody Stanisław – można powiedzieć - wręcz przeraził Marię, nawet nie tyle swą niespotykaną siłą i umiejętnościami, co sposobem, w jaki te cechy prezentował publicznie.

 

- Pierwszy raz widziałam go w szkole w Wachu nieopodal Myszyńca – opowiada pani Maria. - Niektóre dowody jego siły były tak przerażające, że nie mogłam ich oglądać. Pozwalał, by przejeżdżał po nim traktor albo trzymał linę łączącą dwa solidne samochody i żaden z nich nie mógł ruszyć z miejsca. Taką miał siłę.

 

Gdy Stanisław Lech został statecznym mężem, miał już 28 lat. Nie wyglądał na Herkulesa, ale mógł się z nim mierzyć i nie dałoby się jednoznacznie stwierdzić, który z nich by wygrał.

 

- Inny taki numer pokazowy męża, na który z trudem można było patrzeć, związany był z kowadłem – opowiada pani Maria. - Mąż leżał na scenie, na jego piersi stało 200-kilogramowe kowadło, na którym wielkimi młotami kowale rozpłaszczali kilkucentymetrowej grubości sztabę. Sama na to patrzyłam z wielkim trudem.

 

Urodził się w Starym Myszyńcu we wrześniu 1938 roku. Po wojnie wraz z ojcem zahaczył o ziemie tzw. odzyskane, mieszkał w Szczecinie i tam się uczył w istniejącym wówczas Technikum Wychowania Fizycznego. Kierunek nauki był – w jego przypadku – oczywisty – bo sportem, w najróżniejszej jego postaci, pasjonował się niemal od dziecka. Uprawiał, i to z niezłymi wynikami, wiele lekkoatletycznych dyscyplin: biegi czy rzut oszczepem. Po Szczecinie przeniósł się do Przemyśla, gdzie pracował, ale i trenował w HKS „Czuwaj”. Lekkoatletyczne osiągnięcia przyćmiewały jednak jego umiejętności wynikające z niespotykanej siły i wytrzymałości. Tak bardzo niespotykanej, że przez wiele kolejnych lat jego niejako głównym „zajęciem” była demonstracja tych cech.


Reklama

 

W międzyczasie przeniósł się do Spychowa, tam pomieszkiwał u braci, a jednocześnie pracował w zarządzie LZS w Olsztynie jako instruktor gimnastyki akrobatycznej oraz zapasów. Czasowo przebywał też w Mikołajkach czy Giżycku. Wiele podróżował życiowo, a jeszcze więcej w związku z ubocznym zajęciem, jakim były pokazy jego nadludzkiej siły.

 

W latach „pokazowych” o panu Stanisławie było bardzo głośno. W połowie lat 60. rozpisywała się o nim prasa codzienna, tygodniki... Pisał o nim ówczesny „Przekrój”, a nawet rosyjski „Ogoniok”, a dziesięć lat później – także prasa amerykańska. Pan Stanisław w 1978 roku wyjechał bowiem w odwiedziny do rodziny, gdzie również swą siłę jeszcze prezentował. „Panie Lech. Przyjemnie było Pana osobiście spotkać. Jestem zachwycony Pańską siłą. Pana odpowiednią i honorową reprezentacją godnego Polaka. Występy wykazujące siłę przynoszą zaszczyt dla całej Polski” - pisał do Lecha we wrześniu 1980 roku ówczesny szef amerykańskiej Polonii.

 

Nikt Stanisława Lecha o taką siłę nie posądzał przy jego około 70-75-kilogramowej wadze i wzroście 175 cm. Drobny, niepozorny, nie przyciągał niczyjej uwagi, aż „ujął taboret z ponad dwustufuntowym gościem i jedną ręką, jakby nigdy nic, obniósł go dookoła bufetowej sali” - jak opisuje w polonijnej prasie wyczyny pani Stanisława Michael Kierklo.

 

Pokazy, jakimi pan Stanisław przez wiele, wiele lat zadziwiał publiczność w najróżniejszym wieku, były organizowane w sumie kilkadziesiąt lat. Dopiero choroba i operacja barku uniemożliwiły mu zajmowanie się tym, co w życiu najbardziej ukochał. Dziś to, czym przez wieki zadziwiali ludzie o niezwykłej sile, popisując się na jarmarkach, nazywa się sportem niekonwencjonalnym, a media – głównie internet – pozwalają na solidną promocję, tym bardziej, że niektórzy z nich pojawiają się na ringu, a ich walki, im bardziej brutalne, tym większym cieszą się powodzeniem.

Reklama

 

Obecnie siłacze – kulturyści – to niemal grupa zawodowa, korzystająca z najróżniejszego fachowego wsparcia, trenerów, masażystów, dietetyków, co ułatwia bycie strongmenem, a jednak niemal pewne jest to, że żaden z tych współczesnych, wielkich „mięśniaków” nie podołałby tak nieprawdopodobnym przykładom ogromnej siły i wytrzymałości, jakie były codziennością Stanisława Lecha, umiejętności naturalnych, kształtowanych sportową pasją, która w nim tkwiła od powijaków.

 

Wiele z pokazów odbyło się także w Szczytnie, jeszcze przed 1965 rokiem. Prezentował swe niebagatelne umiejętności w różnych miejscach: na Placu Juranda, w Miejskim Domu Kultury, a nawet na terenie szkoły policyjnej, wówczas milicyjnej.

 

- Ciekawa jestem, czy ktoś w Szczytnie jeszcze te pokazy pamięta? - zastanawia się pani Maria.

 

Też jesteśmy ciekawi. Czekamy na wspomnienia i – może – także zdjęcia. Liczymy na to, że wśród Czytelników znajdą się takie osoby.



Komentarze do artykułu

Stanisław Kozłowski

Byłem na pokazie Stanisława w Morągu 1964 r. z okazji Plebiscytu Najlepszego Sportowca Warmii i Mazur. Zwyciężył mój kolega z klasy Andrzej Bakulin. Oglądałem pokazy ze 120 kg kowadłem na klatce pietsiowej i kuciem metalu przez 2 kowali młotami. Zginanie w podkowę 20 cm . prętów o średnicy 2 cm. Rozdzielanie splecionych rąk dłońmi za pomocą pasów założonych na przedramiona . Nie udało się rozdzielić. Były też pokazy sprawnościowo-siłowe. Oglądałem na stadionie w Olsztynie rzuty 70 metrowe oszczepem.

Robert Kaczmarczyk

Mój tata jest jego kuzynem i dużo wspomina o jego wystepach

Endi 59

Pamiętam pokazy siły Pana Lecha , jakie odbyły się w Technikum w Przasnyszu w 1978. Nawet posiadam zdjęcia .

Jan Kacnet

Byłem na jego wystepie wDabrowach na weselu mojej Cioci

Dora

Znam tę historię z opowiadań Pana Edwarda Lecha,bratanka Pana Stanisława,

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama