Niedziela, 4 Maj
Imieniny: Jaropełka, Marii, Niny -

Reklama


Reklama

Nie żyje Zbigniew Boguski, miał 58 lat, jego pasją były gołębie...


Środowisko hodowców gołębi pocztowych z gminy Wielbark w żałobie. Nie żyje Zbigniew Boguski z Kucborka. Był wieloletnim prezesem Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych Sekcji w Wielbarku. Zmarł nagle. Miał zaledwie 58 lat. - Gołębie były jego pasją, życiem – mówią jego przyjaciele. - Kochał ludzi, miał mnóstwo przyjaciół... Zbyszka będzie brakowało nam wszystkim, był inny, miał charakter, mimo trudności kochał życie...


  • Data:

Zbigniew Boguski zmarł 28 czerwca. Jego pogrzeb odbył się dwa dni później. Spoczął na cmentarzu w Wielbarku. Żegnały go tłumy – rodzina, przyjaciele, znajomi. W gminie Wielbark nie ma chyba osoby, która by go nie znała.

 

- Był bardzo charyzmatyczną postacią – mówią jego przyjaciele. - Jeździł na wózku, ale zawsze miał uśmiech na twarzy. Potrafił cieszyć się życiem, jak mało kto...

 

Zmarł nagle. W domu. Przegrał z chorobą. Przyjaciele podczas uroczystości na cmentarzu wypuścili w niebo gołębie, które były jego pasją. Ich hodowlą zajmował się ponad 30 lat. To spod jego ręki wyszło wielu ptasich mistrzów, a w szeregi hodowców wstępowali młodzi adepci.

 

- Potrafił godzinami opowiadać o tych ptakach – śmieje się jeden z jego przyjaciół. - Czuł ich wolność. Sam jeździł na wózku, więc może dawały mu one poczucie tej wolności. Być może. Było w nim dużo uśmiechu, życzliwości, ale jak się na coś uparł to też potrafił o to zawalczyć. Miał charakter.

 


Reklama

„Tygodnik Szczytno” wielokrotnie pisał o panu Zbigniewie. W jednym z wywiadów tak mówił on o swojej pasji: „Loty gołębi to nie tylko sport, ale przede wszystkim pasja, którą zaraziłem się od swojego ojca, również hodowcy. Na początku tylko obserwowałem gołębie. Ciekawiły mnie ich zachowania. Moja fascynacja przerodziła się jednak w prawdziwą miłość i od 1991 roku zająłem się ich hodowlą. Wiedzę i doświadczenia pracy z ptakami zdobyłem, dzięki doświadczonym hodowcom, którzy podzielili się ze mną tajnikami hodowlanymi.” O swoich "pupilach" mówił zawsze z prawdziwą czułością, określając je jako "moje gołąbki".

 

– Wciąż je obserwuję przez okno, tak jak robiłem to jako młody chłopiec – opowiadał nam. - To niesamowite, że ich zachowania można porównać do tych ludzkich. Też się zakochują, przyzwyczajają do miejsca...

 

Za loty swoich gołębi pan Zbigniew otrzymał wiele wyróżnień i nagród. W swojej kolekcji miał ich grubo ponad pół setki. Również te międzynarodowe. Oprócz osiągnięć jako hodowca miał na swoim koncie także te organizacyjne, które uzyskał jako prezes sekcji Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Dzięki niemu w Kucborku, gdzie mieszkał do końca życia, powstał Dom Hodowcy.

Reklama

 

- Nic jednak sam bym nie zdziałał – mówił podczas ostatniego wywiadu. - Swój rozwój sekcja zawdzięcza jej członkom. Każdy z hodowców jest bardzo zaangażowany w pracę na rzecz naszej grupy.

 

Pan Zbigniew od niemal 30 lat poruszał się na wózku inwalidzkim. To efekt wypadku samochodowego.

 

- W 1995 roku jako pasażer jechałem małym fiatem. Pasy już w nich były, ale brakowało zagłówków. Do wypadku doszło podczas mijania się z tirem. Nasz samochód wpadł do rowu. - Od siły uderzenia doznałem zerwania kręgów i paraliżu czterokończynowego. Ale to już historia. Pogodziłem się z kalectwem i staram się żyć możliwie aktywnie – mówił nam podczas jednego z wywiadów...

 

I tak właśnie żył.. Do 28 czerwca.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama