Czwartek, 28 Listopad
Imieniny: Błażeja, Margerity, Saturnina -

Reklama


Reklama

Bogdan Kopka i Arkadiusz Klepacki skoczyli na bungee w samochodzie


Dźwig, 80 metrów wysokości, do gumowej liny podczepiony renault clio, w aucie Bogdan Kopka i Arkadiusz Klepacki ze Szczytna. Ten skok na bungee przejdzie do historii. Był główną atrakcją targów motoryzacyjnych w Katowicach. Auto z naszymi mieszkańcami zatrzymało się dosłownie dwa metry przy ziemi. - Niesamowite emocje – mówi Bogdan Kopka, specjalista od ekstremalnych wydarzeń.


  • Data:

Okazuje się, że w naszym mieście nie brakuje osób żądnych emocji. Doskonałym tego przykładem są Bogdan Kopka i Arkadiusz Klepacki. Obaj ponowie współpracują ze sobą od kilku lat przy organizowaniu skoków bungee i ludzkiej procy. Tym razem poszli o krok dalej. W sobotę w Katowicach byli główną atrakcją targów motoryzacyjnych. Oddali tam skok na bungee w... samochodzie.

 

 

- Ten skok wykonałem mając zaledwie 56 lat – śmieje się Bogdan Kopka. - Ale moim marzeniem jest wykonanie skoku w dniu 80 urodzin. Wówczas nie będzie już ważne w czym. Ważne, aby skoczyć.

 

 

Pierwszy skok w samochodzie

 

Bogdan Kopka to prekursor skoków na bungee w Polsce. Arkadiusz Klepacki to zawodowy żołnierz. Obu panów połączyła pasja do ekstremalnych emocji. Współpracują ze sobą od lat przy organizowaniu pełnych adrenaliny eventów. Nie inaczej było w Katowicach. Skok w samochodzie reklamowany był jako wydarzenie bez precedensu. Organizatorzy twierdzili, że był to pierwszy skok w samochodzie na gumowej linie podczas targów samochodowych.

 

 

 

- I to by się zgadzało – śmieje się Bogdan Kopka. - Pierwszy podczas targów. Bo wcześniej taki skok w aucie już odbył się w naszym kraju. Tak, tak... ja skakałem – śmieje się. - W małym fiacie, w Bydgoszczy, w 2002 roku.

 

 

Wieliczka zdobyta

 

Ale to nie pierwszy wariacki wyczyn Bogdana Kopki. Jak sam mówi, najbardziej jest dumny z pierwszego na świecie skoku na bungee, który oddał w podziemiach kopalni soli w Wieliczce.

 


Reklama

- Było to na głębokości 125 metrów – opowiada. - A skoczyłem z 40 metrów. Były też ciekawe skoki z budynków, czy z zapory wodnej w Solinie.

 

 

 

Mimo pokonania wielu barier pan Bogdan wciąż szuka kolejnych doznań. Teraz marzy o skoku z balonu. - Jeśli uda mi się sforsować przepisy Urzędu Lotnictwa Cywilnego i uzyskać na ten skok z bungee zgodę to będzie on na pierwszym miejscu na liście moich przyszłych przedsięwzięć – dodaje.

 

 

Kolejny brylancik do kolekcji

 

Przygotowania do skoku w Katowicach trwały kilka tygodni. - Wymagało to stworzenia odpowiedniej liny oraz obliczeń – mówi Bogdan Kopka. - Bardzo dziękuję za pomoc mojej ekipie, bo bez niej ten skok nie byłby możliwy. A dodam, że przez dwa dni targów skakaliśmy w samochodzie aż cztery razy. Oprócz Arka skok w aucie oddali ze mną jeszcze Dawid Rogowski, Tomasz Zajączkowski i Karol Milas. Tym, co się stało w Katowicach, dołożyłem kolejny brylancik do kolekcji ekstremalnych wyczynów w kategorii bungee.

 

 

 

Ryzyko jest zawsze

 

Jak przyznaje w rozmowie z „Tygodnikiem Szczytno” Bogdan Kopka, było to wielkie wyzwanie. - Ale bazując na moim 28-letnim doświadczeniu w tej branży byłem pewien, że przygotuję to w sposób, który umożliwi całkowicie bezpiecznie wykonać ten skok. Zadedykowałem go moim córkom Zosi i Hani. Poleciałem siedząc za kierownicą, a wraz ze mną poleciał współpracujący ze mną Arek Klepack, dla którego był to pierwszy tak ekstremalny wyczyn. Całemu przedsięwzięciu towarzyszyło niesamowite napięcie, pomimo iż byłem świadom, że wszystko jest zrobione zgodnie ze sztuką. Niemniej przy takich akcjach nieodłącznym towarzyszem jest adrenalina i ryzyko. Wspomnę tylko, że ryzyko nigdy nie było moim celem. Wszyscy w zespole, wykonując takie skoki robimy to tylko i wyłącznie po to, aby tak jak każdy kolekcjoner wnieść coś dotychczas nieosiągalnego w swojej kolekcji. Z całą świadomością możemy powiedzieć, że z Katowic przywieźliśmy kolejny nasz zawodowy sukces.

Reklama

 

 

 

Raczkowali...

 

Bogdan Kopka to prekursor skoków bungee w naszym kraju.

 

- Pierwszy swój skok oddałem w 1992 roku na gumowej linie, którą zaplótł mój nieżyjący kolega Mieczysław Lenczewski – mówi Kopka. - Mietek, będąc modelarzem, miał dostęp do gum wykorzystywanych w modelarstwie. Skoczyłem z mostu w Oczkowie koło Żywca. To kolebka polskiego bungee.

 

Jak mówi pan Bogdan o skokach bungee dowiedzieli się z programu telewizyjnego. - W Polsce nikt nie skakał, z grupką podobnych mi „wariatów” nie mieliśmy bladego pojęcia o specyfice tych skoków – wspomina. - Nasze skoki były partyzantką. Dziś patrząc z perspektywy wielu lat sami dziwimy się, że nigdy nic nikomu z nas się nie stało. Raczkowaliśmy zdobywając doświadczenie. Uczyłem się sam. Skacząc i puszczając swoich kolegów. W 1995 roku nawiązałem współpracę z włoską firmą. Kupiłem, po wcześniejszym przeszkoleniu, kompletny sprzęt do organizacji skoków przy wykorzystaniu dźwigów samojezdnych. Następnie wraz z Urzędem Dozoru Technicznego stworzyliśmy do dziś obowiązująca instrukcję organizacji i wykonywania skoków bungee z dźwigów.

 

Pasja po dziadku pilocie

 

Bogdan Kopka pochodzi z Hajnówki. Przez lata mieszkał i prowadził firmę w Krakowie. Kilkanaście lat temu związał się ze Szczytnem. - Skąd u mnie zamiłowanie do ekstremalnych rzeczy? - powtarza nasze pytanie. - Byłem wychowywany przez dziadka, który był pilotem samolotu myśliwskiego i podczas wojny latał w Dywizjonie 307. Myślę, że to on zaszczepił mi pasję do podróży, niekonwencjonalnych rzeczy. Bardzo mu za to dziękuję, bo nie zamieniłbym swojego życia na żadne inne...



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama