W Spychowie powstaje trzeci już witacz „strzegący” wjazdu do grodu Juranda. To inicjatywa miejscowego Stowarzyszania Przyjazne Spychowo. Jego szef ma jednak większe marzenie - budowę grodu Juranda. - Chciałbym dożyć czasów, gdy taki obiekt tu powstanie, bo to szansa na rozwój właściwie całego powiatu – mówi Waldemar Popielarczyk.
Witacz powstaje przy miejscowej szkole, na drodze od strony Świętajna.
- To potężna kłoda sosnowa, na szczycie której będą znajdowały się m.in.: chorągiew, herb Juranda oraz napis witający wjeżdżających do naszej miejscowości – mówi Waldemar Popielarczyk, szef Stowarzyszenia Przyjazne Spychowo. - Dwa wcześniejsze witacze już stoją przy drogach wjazdowych od strony Mrągowa i Rozóg. Projekt realizujemy na raty, bo to wiąże się z kosztami.
Trzeci witacz pomagają budować miejscowi strażacy ochotnicy oraz Nadleśnictwo Spychowo.
- Dwa wcześniejsze powstały ze środków Odnowy Wsi, funduszu sołeckiego, Nadleśnictwa Spychowo i środków własnych stowarzyszenia – wylicza Popielarczyk, któremu marzy się coś znacznie większego – gród Juranda.
Stowarzyszenie starało się nawet o to, aby ich pomysł znalazł się w strategii województwa.
- Otrzymaliśmy wsparcie gminy i powiatu, ale marszałek województwa odpisał wymijająco, że niby nasz pomysł wpisuje się w strategię, ale nie został konkretnie w nią wpisany. Szkoda, bo łatwiej byłoby nam pozyskać na tą inicjatywę fundusze – mówi Waldemar Popielarczyk.
Mimo tych trudności stowarzyszanie nie rezygnuje z pomysłu.
- Na razie największym kłopotem jest zebranie około 300 tys. zł, aby przygotować projekt, pozwolenie na budowę, czyli kompletną dokumentację, co pozwoliłoby nam aplikować o środki zewnętrzne – mówi Popielarczyk. - Gród Juranda przyciągnie turystów, pasjonatów historii, ożywi Spychowo, nasza gminę, a myślę, że i cały powiat. Czasami mam wrażenie, że naszym samorządowcom brakuje większej odwagi w realizacji takich przedsięwzięć. A szkoda, bo to wizjonerzy zmieniają świat, a nie ci, którzy jedynie ograniczają się do zarządzania gminą, czy powiatem. My, jako stowarzyszenie, tematu na pewno nie odpuścimy, będziemy szukać inwestorów, sponsorów, może ktoś wyłoży jakieś pieniądze i uda się uzbierać na wkład własny. Chciałbym dożyć czasów, gdy taki obiekt tu powstanie.
Podobny gród istnieje w Byczynie. Członkowie stowarzyszeni odwiedzali go już kilkakrotnie.
- Dzięki tej współpracy wiemy, że inwestycja kosztowała około 4 mln zł – mówi Popielarczyk. - Myślę, że jak na możliwości samorządów i atrakcję turystyczna, którą odwiedzają tysiące nie jest to wygórowana cena. To znakomita promocja naszego powiatu. A my grunt pod nią tworzymy od lat.
Stowarzyszenie „Przyjazne Spychowo” powstało wiosną 2003 roku. Zrzesza 60 osób. Tworzy wizerunek Spychowa jako miejscowości bezpiecznej, wspiera rozwój turystyki, podejmuje działania integrujące lokalną społeczność. Stowarzyszenie zainicjowało na przykład budowę amfiteatru nad jeziorem Spychowo. Organizuje też imprezy takie jak „Powrót Juranda”, które przyciągają nie tylko mieszkańców powiatu, ale też przebywających w okolicach turystów.
Bartek
Proponuję założyć zbiórkę \"Na budowę Zamku Juranda\". Pewnie to potrwa, ale zawsze to coś, a przy okazji więcej ludzi się dowie o istnieniu i inicjatywie. Warunek jest taki, że zbiórkamusi być dobrze i przejrzyście opisana. Ludzie boją się oszustów. Zbiórkę rozreklamować prosząc o pomoc historyczne kanały na YT. Np. \"Mazurskie Tajemnice\". Pozdrawiam.
Adam
na budowę grodu pieniądze unijne to 90%, ale żeby złożyć wniosek trzeba mieć kompletną dokumentację z projektem, I tu jest problem skąd to wziąć.
Adam
Gród w Byczynie ma zarezerwowane tygodniowe warsztaty historyczne dla dzieci na ponad rok do przodu , wesela, szkolenia , wydarzenia kulturalne, to wszystko przyciąga turystów, Gród sam na siebie zarabia, płaci podatki, prąd, wodę, itp. 12-stu pracowników (instruktorów - pasjonatów) dobrze zarabia. Potwór z lochnes to budżet kilku milionów euro rocznie, Francuzi maja trzech muszkieterów, Anglicy rycerzy okrągłego stołu, dlaczego my nie możemy wykorzystać Juranda ze Spychowa i na nim zarabiać ? Pomysł super- powodzenia.
WCpiker
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie. Odpowiedź bardzo wyczerpująca i ciekawa. Bez sarkazmu tylko powiem, że mój wcześniejszy komentarz, to bardziej pytanie retoryczne, bo faktycznie jest tak, jak opisał mi przedmówca. Szkoda tylko, że ci sami urzędnicy po godzinach projektują, adaptują projekty, często są kierownikami budowy i mają i mają do tego odpowiednie kwalifikacje, pozwolenia. Oczywiście mają do tego prawo, bo za swoje się uczyli i nikt im tego nie broni, ale gdy trzeba coś zaprojektować w godzinach pracy, to już brakuje, ale mam wrażenie, że chęci a nie kwalifikacji.
Do WCpiker
Wyjaśniam. W każdym powiatowym urzędzie budownictwa i architektury zasiadają niemal wyłącznie budowlańcy. Architekt jest tam rzadkością. Na ogół trafia tam taki delikwent, któremu nie udało się zaistnieć jako twórca, zatem, żeby jakoś przeżyć, został urzędnikiem. W sumie urzędasem, ponieważ za swoje niepowodzenia mści się jak może na zdolniejszych kolegach, poniewierając nimi w imię urzędowej litery prawa. Tak jest wszędzie. W całej Polsce, a zwłaszcza powiatowej. Warto dodać, że zawodowe uprawnienia nic nie znaczą, jeśli nie należy ów architekt do miejscowej izby, czyli korporacji, gdzie płaci dość solidne stawki za prawo wykonywania zawodu w danym regionie. A kto tu mówi o studentach? Ci, w poważnych sprawach, wyłącznie pracują dla sławy swoich profesorów i wara im od jakiegokolwiek autorstwa. Czyli wniosek. Nie ma tak, żeby coś było tanio. Każdy musi się nachapać, bo nie po to kończył studia. A najwięcej te matoły, którym nie bardzo powiodło się w życiu.
WCpiker
Czy mógłby mi ktoś wyjaśnić (naprawdę nie rozumiem) dlaczego projekty tyle kosztują. W każdym urzędzie siedzą urzędnicy, którzy skończyli szkoły i mają papiery architektów. Czy nie można zrobić tego taniej? Drugi pomysł, to może znaleźć studentów architektury i może w ramach pracy dyplomowej mogliby stworzyć coś takiego.
tadeusz
Mam wrażenie że to megalomania. Patrząc na możliwości i zadania budżetu poszczególnych szczebli powiatu to spory wydatek. Pamiętać trzeba, że potrzeby poszczególnych gmin są różne i mogą mieć inne pomysły na promocję. Proponuję zejść na ziemię i gród budować własnymi siłami. Mniejszy, kameralny i na potrzeby jednej gminy a nie o zasięgu krajowym :)