Środa, 30 Kwiecień
Imieniny: Hugona, Piotra, Roberty -

Reklama


Reklama

Policjanci żądali haraczu?


Franciszek Wnuk, rzekomy hodowca lisów ze Świętajna oskarża. – Lisy są tylko pretekstem, by mnie zniszczyć – twierdzi. - Tak naprawdę chodzi o haracz w wysokości 50 tys., którego żądała ode mnie trójka szczycieńskich policjantów za to, żeby zalegalizować budowę mojego domu – dod...


  • Data:

Franciszek Wnuk, rzekomy hodowca lisów ze Świętajna oskarża. – Lisy są tylko pretekstem, by mnie zniszczyć – twierdzi. - Tak naprawdę chodzi o haracz w wysokości 50 tys., którego żądała ode mnie trójka szczycieńskich policjantów za to, żeby zalegalizować budowę mojego domu – dodaje.

Tą sprawą Świętajno żyje od dłuższego czasu. Wygląda na to, ze po naszej publikacji konflikt, jaki wybuchł między Stanisławą Serafin, Apolonią Żałobowską, Wojciechem Komorkiem oraz innymi mieszkańcami Świętajna a Franciszkiem Wnukiem, jeszcze się zaostrzył. – Po publikacji w gazecie, rano na swoim podwórku znalazłem dwa martwe zwierzęta – lisa i kota. Nie wiem, czy zostały one otrute, czy zamordowane w inny sposób. Mam nadzieję, że wyjaśnią to powiatowy lekarz weterynarii i policja, ale naprawdę zacząłem obawiać się o swoje życie – mówi Wnuk.

– Poza tym ja żadnych lisów nie hodowałem i nie hoduję, chociaż przyznaję, że od czasu do czasu je dokarmiałem, ale tylko dlatego, że los zwierząt nie jest mi obojętny – dodaje. - A jeżeli chodzi o skierowanie przez dzielnicowego wniosku do sądu o ukaranie mnie jako rzekomego hodowcy to powiem tyle – dzielnicowy podczas rozmowy ze mną powiedział, że jeżeli nie znajdzie dowodów, to je sfabrykuje, więc o jakiej my sprawiedliwości mówimy? – podkreśla ze złością.


Reklama

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy powiatowego lekarza weterynarii w Szczytnie. – Zabezpieczyliśmy zwierzęta i zgodnie z kompetencjami zbadamy je pod kątem wścieklizny. Natomiast jeśli ktoś chce, bo zostały przeprowadzone badania toksykologiczne, musi je zlecić na własny koszt – mówi Jerzy Piekarz.

Rzekomy hodowca w „nagonce na swoją osobę” dopatruje się zupełnie innych przyczyn. – Wcale nie chodzi o lisy, a o haracz, jakiego zażądali ode mnie trzej policjanci ze szczycieńskiej policji za zalegalizowanie mojej budowy, którą inspektor budowlany uznał za samowolę i nakazał rozebrać – mówi Wnuk. – Nie zgodziłem się, za co zapłaciłem jednak słoną cenę. Policjanci namówili sąsiada, żeby ten mnie pobił, w wyniku czego znalazłem się w szpitalu – dodaje.

Na tym nie kończą się oskarżenia. – W sprawę zamieszany jest także były wójt, który fałszował urzędowe dokumenty, w wyniku czego zbankrutowało moje gospodarstwo specjalistyczne – musiałem zlikwidować szklarnie, w których dojrzewały warzywa – mówi z gniewem. – Mam na to wszystko dowody, ale pokażę je dopiero na policji lub przed sądem – zastrzega.

Sensacje oskarżyciela ze Świętajna nie robią jednak na szczycieńskich policjantach wrażenia. - Jeżeli pan Wnuk uważa, że doszło do popełnienia przestępstwa powinien złożyć doniesienie do prokuratury – mówi krótko Aneta Choroszewska-Bobińska, rzecznik prasowy policji.

Reklama

Poza tym sprawę rzekomego haraczu można dość łatwo wyjaśnić. W rzeczywistości, jak mówi inspektor budowlany, była to grzywna, która została nałożona na mężczyznę, bo ten nie wykonał nakazu rozbiórki, jaki wydał nadzór.

Franciszek Wnuk wielokrotnie odwoływał się od decyzji nadzoru, napisał też sporo skarg na policjantów, sąsiadów, władze gminy i urzędników m.in. naczelnika urzędu skarbowego. Każda z nich została sprawdzona i oddalona.

Konfliktowy mieszkaniec Świętajna zniechęcił już do siebie sporą liczbę różnych instytucji, a wokół niego zaciska się też krąg sąsiedzkiej nienawiści. Czy jest to forma funkcjonowania w społeczności, która pozwala czerpać zadowolenie z życia? Na to pytanie może odpowiedzieć już tylko sam Franciszek Wnuk.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama