Bogusław Palmowski od 1970 roku skrzętnie notuje w swoich terminarzach informacje związane z jego pracą i wydarzeniami w naszym mieście i powiecie. Jak mówi, są to swojego rodzaju unikaty, których właściwie nigdzie się nie znajdzie. Na potwierdzenie, pan Bogusław prezentuje kilka terminarzy i przedstawia swoje zapiski, a te były prowadzone z bardzo dużą skrupulatnością i statystyczną dokładnością.
- Dawniej system tak funkcjonował, że każde miasto rozwijało się dzięki zakładom pracy, a tych było dość sporo. Teraz jest zupełnie inaczej: proponuje się różnego rodzaju ulgi i przywileje, aby ktokolwiek tu przyszedł i ulokował swój biznes – komentuje pan Bogusław.
- Kolejnym szczycieńskim zakładem, który miał duży wkład w rozwój i rozbudowę miasta, była fabryka mebli. Zapewniała dużo miejsc pracy mieszkańcom Szczytna i okolic i podobnie jak w przypadku „Lenpolu”, budowała mieszkania zakładowe, miała żłobek i przedszkole dla dzieci swoich pracowników. Ważna dla miasta była także policyjna uczelnia, istniejąca najpierw jako SOMO (Szkoła Oficerów Milicji Obywatelskiej, która w połowie lat 70. zmieniła nazwę na Wyższą Szkołę Oficerską im. gen. Franciszka Jóźwiaka „Witolda” (obecnie WSPol.). - Ówczesna szkoła była ściślej związana z miastem niż obecnie – twierdzi Palmowski. - Dawniej był to jeden z ważniejszych czynników, mających wpływ na rozwój Szczytna.
Zupełnie inaczej wyglądało też centrum Szczytna. Główne ulice naszego miasta Odrodzenia i Polska - nie przypominały tych obecnych. Wiele było jeszcze pustych miejsc i ruin, które powoli usuwano, a w wolnych miejscach budowano nowe bloki. Bogusław Palmowski uważa, że wadą ówczesnego Szczytna był brak własnego przedsiębiorstwa budowlanego. Do reformy administracyjnej w 1975 roku w Szczytnie znajdowała się filia piskiego przedsiębiorstwa budowlanego, natomiast od drugiej połowy lat siedemdziesiątych tę funkcję przejęło przedsiębiorstwo budowlane z Kętrzyna.
W Szczytnie istniało wówczas tylko niewielkie przedsiębiorstwo komunalne, które zajmowało się głównie różnego rodzaju remontami. Nasze miasto poprzez brak większego kombinatu budowlanego bardzo mocno na tym traciło i było czasami pomijane przy decyzjach o inwestycjach budowlanych, a co za tym idzie – miało spowolniony rozwój gospodarczy.

Ulica Odrodzenia. Połowa lat 70-tych XX wieku
- W mojej ocenie w tym względzie Szczytno było nieco pokrzywdzone w stosunku do miast, które posiadały u siebie przedsiębiorstwa budowlane, takich jak Iława, Bartoszyce, Pisz czy Kętrzyn. U nas było przedsiębiorstwo właśnie z Kętrzyna i wiadomo, że bardziej dbało o interesy własnego miasta niż Szczytna.
Dzięki pracy w „Lenpolu”, pan Bogusław poznał z drugiej strony handel, z którym wcześniej nie miał w ogóle do czynienia. - Gdy rozpoczynałem pracę, na terenie zakładu istniał już społemowski sklep spożywczy, a zakład był członkiem spółdzielni. Nie należałem do milczących, często zabierałem głos podczas różnych zebrań zakładowych, więc na jednym z nim wybrano mnie na przedstawiciela „Lenpolu” i właściwie od 1970 roku zostałem członkiem PSS „Społem” w Szczytnie.
Palmowski wspomina, że ze względu na swoją społeczną aktywność i funkcję, jaką piastował, był bowiem przewodniczącym Rady Nadzorczej, dość szybko został zauważony przez wspomnianą branżę handlową, dzięki czemu ponad dekadę później znalazł zatrudnienie. Jak wspomina, w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku PSS Społem była jedną z największych firm w naszym mieście, bo dającą zatrudnienie aż 500 osobom.
- Moja praca w „Lenpolu” zakończyła się w momencie, gdy wstąpiłem do partii. Można powiedzieć, że wcześniej udzielałem się nieformalnie - opowiada Palmowski.
Ta aktywność polegała na pisaniu przemówień dla oficjalnych przedstawicieli władzy zakładowej i ludowej, a że posiadał talent krasomówczy, więc partyjni dysydenci uznali, że pisze z taką samą łatwością jak się wypowiada.
- Dokładnie po trzech latach mojego w Szczytnie, za namową znajomych, postanowiłem wstąpić do partii. Najpierw zostawało się kandydatem, a po roku – członkiem.
Zanim jednak Palmowski nabył pełni praw partyjnych, zyskał zaufanie. Już pięć miesięcy po podpisaniu deklaracji zaprosił go ówczesny przewodniczący komitetu powiatowego PZPR nazwiskiem Tupik. U siebie w gabinecie zaproponował młodemu Palmowskiemu pracę w administracji, a dokładniej – w komisji planowania. - Przyznał wtedy, że dotychczasowy przewodniczący komisji planowania stracił zaufanie partii.
Propozycja została przyjęta i z dniem 1 lipca 1973 roku Bogusław Palmowski został urzędnikiem administracji samorządowej. - To nie stało się tylko dlatego, że wstąpiłem do partii.
Niewątpliwy wpływ na to miała moja dość dobra znajomość lokalnej problematyki społecznej i lokalnego środowiska, pomimo że w mieście mieszkałem dopiero trzy i pół roku. Był taki krótki epizod w moim życiu, że jednocześnie piastowałem dwie funkcje urzędnicze: byłem przewodniczącym komisji planowania oraz zastępcą przewodniczącego Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, której szefem był wówczas Antoni Stabrowski.
Mój rozmówca wspomina, że do jego obowiązków należały między innymi comiesięczne spotkania powiatowej komisji planowania gospodarczego. - Moja małżonka Bożena dzielnie to znosiła, bo należy wspomnieć, że w tamtych latach nie było wolnych sobót i we wszystkie się pracowało, a pełnienie przeze mnie ważnej jakby nie było funkcji, wiązało się również i ze spotkaniami w niedziele. Właściwie do tej pory cenię cierpliwość i wytrzymałość mojej małżonki, bo w domu byłem raczej gościem.
Jak w każdym normalnym związku małżeńskim, przyszedł i czas na dzieci. Najpierw, w 1970 roku, urodził się pierwszy syn Maciej, a siedem lat później drugi – Łukasz. - Za każdym razem, jak zaglądam w poszczególne kalendarze, to przypominam sobie wówczas, że do domu to ja właściwie przychodziłem się odświeżyć, coś zjeść i odpocząć i nie zawsze były to godziny popołudniowe, ale najczęściej nocne. Były to czasy bardzo trudne, nie ze względu na trudną sytuację gospodarczą, ale przede wszystkim dla mojej rodziny, która dzielnie znosiła taki niepospolity mechanizm mojego funkcjonowania.
W tamtym czasie o każdym aspekcie życia politycznego, gospodarczego i społecznego tak naprawdę decydowała partia. Działania szczycieńskich i powiatowych urzędników były skrupulatnie nadzorowane i kontrolowane.
- Wyglądało to tak, że przez pryzmat działań, rozwój miasta i powiatu byliśmy zawsze oceniani. Jeśli coś wyszło źle, to w oficjalnych sprawozdaniach zawsze można było przeczytać, że zawiniła lokalna władza administracyjna, bo partia była zawsze dobra – wspomina Palmowski i dodaje, że nie wszystko z jej strony było złe. Uważa, że partia, a raczej jej egzekutywa, skupiająca przedstawicieli wszystkich zakładów pracy bez względu czy reprezentował go dyrektor bądź też zwykły robotnik dawała im możliwość, podczas plenum, oficjalnie przedstawiać trapiące ich problemy, przez co zbliżała do siebie te wszystkie warstwy społeczne.
- W tamtych latach odpowiedzialność była rozłożona na wszystkich i była to odpowiedzialność zbiorowa, przez co niejako powstawała wewnętrzna samokontrola nad działaniami i ostatecznie ich efektami czy były one pozytywne, czy też negatywne. Obecnie - jak mówi pan Bogusław - mechanizmy działania organów władzy znacznie się zmieniły i zawsze szuka się jakiegoś kozła ofiarnego, którego obciąża się odpowiedzialnością w przypadku niepowodzeń i porażek.
Pod „opieką” urzędniczą młodego Palmowskiego znalazły się przede wszystkim dwie ważne dziedziny: handel i gospodarka komunalna. W naszym mieście istniał wówczas monopol na handel, który dzierżyła niewątpliwie PSS „Społem”. Można by rozważać, dlaczego partia oddała tak ważną gałąź gospodarki w spółdzielcze ręce. Miało to jednak swoje uzasadnienie.
Braki w zaopatrzeniu (chociaż faktycznie puste sklepowe półki to widok o dekadę późniejszy, z lat 80.) i niedobór mieszkań to były dwie największe bolączki ludności. I choć nie było tajemnicą, że także w tych dziedzinach partia ma pierwsze i najważniejsze słowo, to spółdzielnie, pozornie niezależne organizacje, stały niejako na pierwszej linii frontu.
- W świadomości ówczesnych mieszkańców za brak zaopatrzenia odpowiadała PSS, za brak mieszkań – też spółdzielnia, tyle że inna.
Jednak ten pan ma ewidentnie jakiś problem. Teraz po prezydencie. Polska jest w Europie i jest jej częścią i nikt się nie wypiera, że jesteśmy jej częścią. Walczymy tylko o równouprawnienie. Poza tym jak Leszek Miller mówi o pomocy Ukrainie ale w granicach rozsądku to nikt go nie krytykuje a już na pewno nie ten pań, który z pewnością pobiera bardzo wysoka mundurowa emeryturę. Bardzo dobrze, że ktoś mówi jak jest a nie tylko ślepo ma wydawać kasę na kraj który jest mocno skorumpowany. Cięcia w budżetach. A kto doprowadził do takiej dziury? Jakoś przez 8 lat tego złego pusu nie było takiej dziury teraz nam się wciska że jest nam dobrze, fajnie itp. Dobrze to jest temu Panu, który pusze takie bzdury. Przeciętny polski obywatel nigdy takiej emerytury ba nawet wynagrodzenia nie dostanie jak pan otrzymuje obecnie. Panu jest i było zawsze dobrze za kazdych rzadow, tylko po prostu masz pań zniekształcony onraz przez tvn. Każda telewizja w jakiś sposób kłamie i zniekształca i naciąga fakty. Masz pań swoje lata więc przemysł pań uczciwie co piszesz bo żyjesz pań w pewnej bańce rzeczywistości oderwanej od życia. Masz pań wypchany barek alkoholem jak to zes pan niedawno wspomniał. Może taki barek jak prezes w Alternatywach4. Skojarzenia nasuwają się same o pana mentalności i wiedzy o życiu zwyczajnych ludzi. Mało o normalnym życiu pań wiesz.
Jan
2025-12-10 07:05:36
Pytanie, gdzie są dzieci, gdzie są wnuki? Są tacy, którzy - mieszkając poza Szczytnem - potrafią dzwonić przynajmniej 3 razy dziennie do swych dziadków, rodziców, krewnych. Wiedzą, kiedy jest jedzone śniadanie, wiedzą, kiedy jest przechadzka, wiedzą o której obiad, kolacja... A w razie braku kontaktu dzwonią o pomoc. To takie trudne? To nie kwestia braku czasu, tylko braku więzi i uczuć.
Taki sobie czytelnik
2025-12-10 03:09:26
Panie Mądrzejowski. No tak, obecna władza to nie przerznacza środków na \"swoją telewizję\". Szybko sobie wygooglowałem: W 2025 roku TVP w likwidacji dostała dodatkowo 1,4 mld. Ach ten pana słynny obiektywizm.
Olek
2025-12-09 22:25:02
Kiedyś,to kiedyś,cóż to za bzdurne uzasadnienie.Niektorym radnym nie chce się nawet myśleć logicznie
Plik
2025-12-09 17:48:45
Ciekawe kto i dlaczego boi się powiedzieć prawdę
Ciekawski
2025-12-08 22:14:23
Prawie fascynujące...
Jestę zastępco burmystrza
2025-12-08 20:32:16
U nas na budowie też przyjęli nowego pracownika , ale niestety nie było reportera.
tak
2025-12-08 19:42:37
Występ bardzo fajny ale trochę nie ładnie jak się pomija osoby które faktycznie pracowały i przygotowywały występ,
Olek
2025-12-08 19:00:33
7.12. było lodowisko otwarte, jednak jazda na łyżwach okazała się niemożliwa.Lyzwy rozjeżdżały się po tej sztucznej tafli nie mogąc rozpocząć jazdy.Całkowita klapa, pieniądze do zwrotu.
Warchol
2025-12-08 09:41:11
Znikome te informacje w tym artykule
Adrian
2025-12-07 13:05:25