W naszym mieście jest dość dużo zachowanych dawnych budynków, z którymi wiążą się ciekawe historie. Są one jednak znane tylko nielicznym. W dzisiejszym odcinku postaram się przybliżyć naszym Czytelnikom jeden z ciekawszych budynków. Jest to dom z numerem 5, mieszczący się przy ulicy Pasymskiej. Do 1945 roku mówiono nań „Dom Luizy”, ponieważ na początku XIX wieku przez kilka dni mieszkała w nim wraz ze swoim małżonkiem królowa pruska.
Dziś budynek w niczym nie przypomina swojej świetności sprzed ponad 200 lat. Niewielki i zapomniany historycznie dom, jeszcze ponad 70 lat temu dla przyjeżdżających tu turystów był jednym z miejsc, które koniecznie należało zobaczyć. W tym samym okresie ulica nie nazywała się Pasymska lecz Luisenstrasse, czyli ulica Luizy, zaś sam dom nosił miano Luisenhaus.
Przez kilkanaście ostatnich lat zabiegałem o to, aby również i w nowym XXI wieku dom ten został wyróżniony na mapie turystycznej i historycznej miasta, ale tylko na zabiegach i marzeniach się skończyło.
Budynek przy ulicy Pasymskiej ma bardzo bogate dzieje i w sposób znaczący otarł się o ważne wydarzenia historyczne Europy z początku XIX wieku. Wszystko stało się za sprawą ówczesnej pary królewskiej, władającej Prusami: Fryderyka Wilhelma III oraz jego małżonki Luizy, którzy kilka dni spędzili w Szczytnie, mieszkając w tym właśnie domu.
Luiza Pruska urodziła się 10 marca 1776 w Hanowerze jako księżna Luise Augusta Wilhelmina Amalia von Mecklemburg-Strelitz. Była szóstym dzieckiem Karola II, księcia Mecklemburgii-Strelitz i Fryderyki Karoliny heskiej. Dorastała w Darmstadt i jej bardzo wczesną edukacją zajęła się szwajcarska guwernantka Salomé de Gélieu. Według zachowanych zapisków, Luiza nie była zbyt pilną uczennicą. Karta z zeszytu Luizy, która jest ilustracja dzisiejszego odcinka, świadczy o jej roztargnieniu w trakcie nauki. Listy pisane przez nią po francusku zawierały bardzo dużo błędów i dopiero później w Berlinie uzupełniła luki w edukacji.
Życie dorastającej w Darmstadt księżniczki Luizy, której towarzyszyły również jej pozostałe siostry, było okraszone częstymi wizami u licznych krewnych z domów meklemburskiego i heskiego oraz podróżami do Strassburga i do Niderlandów.
Księżniczki dość często wyjeżdżały do Frankfurtu, w którym od 1787 roku mieszkała najstarsza z nich – Teresa. W skrupulatnie pisanych pamiętnikach, księżniczka Luiza wspominała, że bardzo często odwiedzała Katarzynę Elżbietę Goethe, matkę Johanna Wolfganga Goethego. Zachowały się listy matki jednego z największych niemieckich poetów, która w jednym z nich pisała do syna, że Luiza tak bardzo cieszy się swoją wolnością 14-letniej dziewczyny, że będąc u niej, zapomina o dworskiej etykiecie i tańczy oraz śpiewa prawie przez cały dzień.
Z początkiem marca 1793 roku księżniczki po raz kolejny wybrały się do Frankfurtu, aby odwiedzić swą najstarszą siostrę Teresę. Luiza wraz z młodszą o dwa lata siostrą księżniczką Fryderyką zostały przedstawione ówczesnemu królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi II.
Władca Prus był tak zachwycony urodą młodych księżniczek, że w jednym ze swoich późniejszych listów napisał o spotkaniu: „Gdy pierwszy raz ujrzałem te dwa anioły, była to na początku komedia, zostałem tak uderzony ich urodą, że przestałem być sobą, kiedy babcia je przedstawiała. Życzyłem sobie bardzo, aby moi synowie zechcieli je zobaczyć i zakochali się w nich. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby częściej się widzieli i naprawdę się poznali, a następnie poślubili.
Po raz pierwszy Luiza ujrzała 22-letniego następcę tronu Fryderyka Wilhelma 14 marca 1793 roku. Zaledwie pięć dni później, bo 19 marca, spisano oficjalną umowę przedmałżeńską, a 24 kwietnia w Darmstadt miały miejsce oficjalne zaręczyny. Ślub został wyznaczony na święta Bożego Narodzenia tego samego roku.
Na dwa dni przed planowanym ślubem, 22 grudnia 1793 roku do Berlina przybyła Luiza wraz ze swoją młodszą siostrą. Zanim wysiadła z karety, podbiegła do niej licząca około 6-letnia dziewczynka, która powitała księżniczki wierszem. Luiza zareagowała bardzo spontanicznie. Podniosła dziewczynkę i ją pocałowała. Spotkało się to z dezaprobatą obecnej tam arystokracji, a nawet wytknięto jej, że w bardzo rażący sposób naruszyła protokół, bo takie zachowanie nie przystoi księżniczce i być może przyszłej królowej Prus.
Luiza za nic miała takie uwagi i z szerokim uśmiechem rozsyłała ciekawskiej ciżbie pozdrowienia. Już na drugi dzień w Berlinie bardzo głośno mówiło się o tym incydencie, który był prawdopodobnie pierwszym takim wydarzeniem i być może przyczynił się do późniejszej nadzwyczajnej popularności Luizy wśród ludności Berlina.
Dwa dni później, 24 grudnia 1793 roku w białej sali berlińskiego zamku miały miejsce oficjalne zaślubiny. Para zamieszkała w pałacu następcy trony przy Unter den Linden.
Luizie nie było łatwo zmienić dotychczasowy tryb życia i przystosować się do dworskiej etykiety. Nowe otoczenie i stanowisko wymagało od niej dopasowania się do panujących zasad i obowiązków. Dość dużą przeszkodą było jej dotychczasowe i zarazem naturalne zachowanie, które nijak nie miało się do tego, jakie miała prezentować w Berlinie.
Królewscy i książęcy doradcy dwoili się i troili w poszukiwaniu rozwiązania tej niezbyt komfortowej dla dworskiej etykiety sytuacji. Zaledwie trzy tygodnie po ślubie, jako dama dworu, Luizie została przydzielona hrabina Sophia Marie von Voß, która mając wówczas 64 lata, od wielu lat służyła na dworze królewskim.
Początkowo Luiza nie chciała się podporządkować nakazom i zakazom leciwej już hrabinie. Minęło jednak kilka miesięcy i po panujących na początku konfliktach nie pozostał ślad, natomiast pomiędzy paniami zawiązała się przyjaźń i według pamiętników, hrabina Sophia stała do końca zaufaną doradczynią i przyjaciółką przyszłej królowej.
Jak pisała w swoich pamiętnikach późniejsza królowa Luiza, jej małżonek Fryderyk był jej najlepszym powiernikiem i przyjacielem. Fryderyk, podobnie jak jego żona, jak tylko mógł, unikał dworskiej etykiety i protokołu. Według zapisków „życzliwych”, którzy mieli za zadanie obserwację książęcej pary oraz sporządzanie odpowiednich notatek i przedstawianie ich królowi, Luiza i Fryderyk zachowali się bardzo „nienormalnie” jak na owe czasy i status. Wówczas było to nie do pomyślenia, by zwracali się do siebie per „mój mężu” i „moja żono”, co jednak czynili w mniej oficjalnych kręgach.
Nie nadmiernie afiszowali się też ze swoimi możliwościami i bogactwem. Na swoją rezydencję zamiast berlińskiego zamku wybrali o wiele skromniejszy pałac, natomiast latem zamieszkiwali w niewielkim skromnym dworku Paretz nieopodal Poczdamu.
Dość często wychodzili bez eskorty na berlińskie ulice, spacerując objęci m.in. berlińską Unter den Linden. Uczestniczyli również w życiu zwykłych berlińczyków, biorąc udział w różnego rodzaju organizowanych jarmarkach, np. bożonarodzeniowych, co spotykało się z wielką akceptacją zwykłych mieszkańców stolicy państwa.
Opisy do zdjęć znajdują się w ich nazwach
Gość
Budynek zawsze wyróżniał się urodą, ale ostatnio bardzo podupadł. Ciekawe czemu?