Piątek, 6 Grudzień
Imieniny: Agaty, Dalii, Sobiesława -

Reklama


Reklama

Chciał okraść i zabić księdza. 27-latek uzbrojony w toporek i benzynę wdarł się na plebanię


Przerażające są szczegóły napadu na księdza Lecha Lachowicz (72 l.), proboszcza parafii Świętego Brata Alberta w Szczytnie. 27-letni Szymon K. uzbrojony w żeliwny toporek i pojemnik z benzyną wdarł się na plebanię. Na korytarzu natknął się na duchownego, rzucił się na niego i okrutnie zaczął okładać toporkiem go po głowie. Gehennę przerwała gosposia, która zareagowała na krzyk i zaatakowała sprawcę gazem pieprzowym. Kobieta uciekła do innego pomieszczania i wezwała pomoc. Sprawca uciekł z plebanii... motyw? Rabunkowy, ale sprawca miał iść na plebanię z zamiarem zabicia księdza.



Do tego dramatycznego zdarzenia doszło przed godz. 19, tuż po ostatniej niedzielnej mszy 3 listopada. Według ustaleń śledczych 27-letni mieszkaniec Szczytna Szymon K. przygotowywał się do tego napadu. Świadczy o tym chociażby fakt, że miał ze sobą żeliwny toporek, specjalne rękawice, aby nie zostawić śladów oraz pojemnik z benzyną.

 

Przez nikogo nie zaczepiany poszedł na plebanię. Drzwi były zamknięte, więc użył toporka, aby je sforsować. Wybił szybę. Dostał się do środka. W korytarzu od razu natknął się na księdza Lecha.

 

Rzucił się na niego i zaczął uderzać toporkiem po głowie i twarzy duchownego. Śledczy nie mają wątpliwości, że gdyby nie reakcja kobiety, która pomagała opiekować się plebanią ksiądz Lech zginąłby na miejscu.

 

- Ta pani zachowała się bardzo odważnie i rozsądnie – mówi prokurator Artur Bekulard, szef szczycieńskiej prokuratury. - Sprawcę potraktowała gazem, potem schroniła się w bezpieczne miejsce i wezwała pomoc.

 

Zdezorientowany napastnik uciekł. Na miejscu pojawili się ratownicy medyczni. Zaopatrzyli księdza, który miał potworne urazy twarzoczaszki i przetransportowali do szpitala w Szczytnie. Potem helikopterem do szpitala w Olsztynie. Duchowny przez cały czas był nieprzytomny. Przeszedł operacje. Niestety 9 listopada duchowny zmarł.

 

Przy plebanii, w której doszło do tragedii pojawili się policjanci, strażacy oraz duchowni ze Szczytna. Strażacy zostali wezwani, by sprawdzić czy rozpylona substancja nie zagraża innym. Nie zagrażała. Policjanci zabezpieczyli ślady i rozpoczęto poszukiwania sprawcy tego brutalnego napadu. Przeszukano pobliskie tereny. Sprawdzono możliwe ścieżki ucieczki. Na jednej z nich funkcjonariusze znaleźli żeliwny topór, który posłużył do ataku na duchownego, w innym miejscu odnaleziono rękawice i pojemnik z benzyną.

 

Na miejsce ściągnięto też psa tropiącego. Sprawnie wytypowano dwie podejrzewane osoby. 23-latek, który został zatrzymany jako pierwszy okazał się nie mieć nic wspólnego z tą sprawą. 27-letni Szymon K. - miał. Mężczyzna został zatrzymany na ulicy w Szczytnie po godz. 7 w poniedziałek, 4 listopada. Był zaskoczony działaniem funkcjonariuszy. Śledczy nie mają wątpliwości, że mężczyzna chciał okraść duchownego, ale z ich ustaleń wynika, że szedł też z zamiarem zabójstwa księdza. A gdyby to mu nie wyszło, chciał podpalić plebanię oraz kościół.


Reklama

 

- Liczył, że ksiądz będzie miał na plebani pieniądze, inne dobra wartościowe, chciał zabrać mu nawet samochód – mówi prokurator Artur Bekulard, szef szczycieńskiej prokuratury. - Zamierzonego celu nie osiągnął z racji na reakcję świadka, który go spłoszył.

 

Zatrzymany 27-latek został przesłuchany przez prokuratora.

 

- Przyznał się do stawianych mu zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia, ale nie będziemy ich ujawniali ze względu na dobro postępowania – mówi prokurator Bekulard.

 

Kim jest Szymon K.?

To 27-letni mieszkaniec Szczytna. W październiku wrócił z zagranicy. To kawaler. Wykształcenie średnie. Mieszkał w jednym z bloków w Szczytnie. Ale dość często przebywał też w budynkach ogródków działkowych. Z naszych informacji wynika, że napad mógł być podyktowany brakiem środków do życia.

 

Szymon K. mógł kojarzyć księdza Lecha, ale raczej z udzielnych sakramentów, czy mszy. Nie znali się osobiście z księdzem Lechem, nie jest więc raczej prawdziwa pojawiająca się w przestrzeni publicznej informacja, że Szymon K. był dawniej ministrantem.

 

Działania służb

- 27-letni Szymon K. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa księdza i spowodowania u niego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi prokurator Artur Bekulard. - We wtorek, 5 listopada złożyliśmy wniosek do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztowania.

 

Sąd przychylił się do tego wniosku. 27-latek najbliższe trzy miesiące spędzi za kratami. W międzyczasie śledczy będą analizowali zebrane dowody i czekali na opinie biegłych, w tym psychologów i psychiatrów. Niewykluczone, że działanie sprawcy podyktowane jest zaburzaniem psychicznym.

Reklama

 

Zabezpieczone dowody są dość mocne. Śledczy mają bowiem już wynik DNA z rękawic, na których są ślady krwi i były one użyte przez sprawcę, gdy okładał głowę księdza toporkiem.

 

- DNA z wnętrza rękawic jest tożsame z DNA osoby zatrzymanej do tej sprawy – precyzuje prokurator Bekulard.

 

Brutalny napad wstrząsnął mieszkańcami Szczytna. Odbił się też echem w ogólnopolskich mediach. Ksiądz Lech to charyzmatyczny, ale i budzący emocje duchowny, który przyjaźnił się z zamordowywanym przez bezpiekę księdzem Jerzym Popiełuszką.

 

- To prawda – potwierdza nam te informacje ksiądz Jacek Bacewicz, proboszcz parafii w Szymanach, który przez ponad 10 lat był wikarym u księdza Lecha. - Ksiądz Lech jest bardzo mądrym człowiekiem, oczytanym. Ma silny charakter i wiarę. W PRL był wydany na niego wyrok przez ubecję. Był ścigany przez Służbę Bezpieczeństwa. Był na liście bezpieki wśród duchownych do odstrzału. Miał być drugi po księdzu Popiełuszce. Takie są fakty. Przerażające jest to, co się stało.

 

Uroczystości pogrzebowe księdza Lecha odbyły się w piątek i sobotę. Duchowny spoczął na cmentarzu komunalnym w Szczytnie.

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama