Radni powiatowi skontrolują Szpitalny Oddział Ratunkowy. To efekt interpelacji radnego Zygmunta Rząpa, który - jak twierdzi - był osobiście świadkiem niepokojących zdarzeń w SOR. - Widziałem ludzi, którzy 10 godzin siedzieli na korytarzu i nikt nimi się nie zajął – mówi. Szpital odpowiada: - Radny trafił na wyjątkowy dzień, gdzie karetki co chwila przywoziły nowych pacjentów, którzy musieli być w pierwszej kolejności zaopatrzeni – mówi dyrektor Beata Kostrzewa. SOR w pierwszych tygodniach działalności przeżywał prawdziwy armagedon. Przyjął 5 tysięcy pacjentów. Lekarze nie chcą tam pracować. Jedna z lekarek zarządała 400 zł z godzinę pracy! Nie dostała. Szpital ma odpowiedź na to oblężenie. Przy szpitalu powstanie Podstawowa Opieka Zdrowotna z lekarzami rodzinnymi. To może być rewolucja!
- W mojej ocenie zmiany w SOR wyszły na niekorzyść – mówił na sesji Zygmunt Rząp. - Polecam się tam przejść radnym i poobserwować, jak to działa. SOR, izba przyjęć, pomoc doraźna w tym samym miejscu to nie jest dobry pomysł. Osoby, które przychodziły na terminowe przyjęcia siedziały przez 10 godzin na korytarzu i czekały, aż ktoś się nimi zajmie, bo lekarze zajmowali się karetkami pogotowia i wypadkami. Jakby ktoś przyszedł tam naprawdę chory, to nie wiem, czy przeżyłby tę wizytę, bo nie doczekałby się pomocy. Zwracam uwagę radnym na to funkcjonowanie i myślę, że warto sprawdzić SOR i jego procedury.
Do tych słów odniosła się dyrektor szpitala Beata Kostrzewa.
- SOR to miejsce do ratowania życia, a nie diagnostyki pacjenta przy bólu głowy, brzucha, czy paluszka – tłumaczyła. - A w ciągu pierwszych miesięcy działalności mieliśmy aż 5 tysięcy pacjentów, którzy trafili na SOR zamiast do swojego lekarza rodzinnego, czy nocnej i świątecznej opieki. Lekarze nie chcą tam pracować i windują stawki. Jedna z lekarek zażądała 400 zł za godzinę pracy. Oczywiście, odrzuciliśmy jej żądania.
Chorzy z przedawkowania
Niestety na SOR trafiają też alkoholicy, czy narkomani. Bywa, że są bardzo agresywni. Często w fatalnym stanie i pracownicy SOR nie mają tu na myśli zdrowia.
- To też ludzie i ich przyjmujemy, ale to nie jest miejsce dla nich – mówi Kostrzewa. - Niestety, izby wytrzeźwień, czy innych placówek opiekuńczych w naszym powiecie nie ma. Policja przywozi nam takich delikwentów i dostają „sale vip”, a inni pacjenci muszą na to patrzeć i czekać. Takie są realia i trudno to nam przeskoczyć.
Te słowa potwierdza radna Marianna Tańska.
- Byłam na SOR dwukrotnie i nie czekałam nigdy dłużej niż 10 minut – mówi. - Ale widziałam, jak przywieziono narkomana, który był agresywny, przewracał wózki, personel nie był w stanie sobie z nim poradzić. Nie mogli zajmować się ludźmi chorymi tylko walczyli z nim. Istny armagedon. Ten człowiek zdemolował całą salę. SOR to nie jest miejsce dla takich delikwentów.
Groźne upały i... spychologia
Dyrektor Kostrzewa odniosła się też do dnia, o którym mówił radny Zygmunt Rząp.
- W tej sprawie interweniował nawet pan starosta – tłumaczyła radnym. - Ale był to bardzo duszny dzień i karetki jeździły dosłownie od wyjazdu do wyjazdu do osób starszych, które mdlały, bo akurat w taką pogodę pani czy pan musieli iść na rynek, czy zakupy. Takie jest życie, nie mamy na to wpływu, karetka, ratowanie życia to priorytet. Osoby, które trafiają do nas z innych powodów, rzeczywiście tego dnia musiały odczekać swoje. Mamy 10 łóżek na SOR, a mieliśmy 17 pacjentów, którzy leżeli już nawet na wózkach. Znam przypadki, że lekarz rodzinny kierował swoich pacjentów „idzie pan, pani na SOR, to tam od ręki zrobią całą diagnostykę”. Na korytarzu nie możemy prowadzić triażu (segregacji) pacjentów, bo bywa, że są to rozmowy intymne. Stąd takie kolejki.
Szpital zagrożeniem dla lekarzy rodzinnych
Władze szpitala szykują odpowiedź na zachowanie niektórych lekarzy rodzinnych.
- Toczą się rozmowy nad utworzeniem przy szpitalu gabinetów Podstawowej Opieki Zdrowotnej, czyli miejsca dla lekarzy rodzinnych – zdradza dyrektor Kostrzewa. - Budujemy właśnie gabinety specjalistyczne, to nasi pacjenci, zapisani do naszego POZ mieliby też do nich dostęp. Myślę, że jest to rozsądne podejście, bo w innym przypadku będzie bardzo ciężko, a widzimy, że jest luka w tym rodzinnym systemie.
To może być prawdziwa rewolucja w systemie POZ w powiecie, na pewno w mieście, bo trzeba dodać, że POZ otrzymują z NFZ pieniądze na każdego zapisanego pacjenta bez względu na to, czy korzysta z usług POZ, czy nie.
- Ten, który nie korzysta, jest nawet cenniejszy – mówi nam jeden z lekarzy POZ, prosząc o anonimowość. - Bo całe środki zostają w takiej przychodni. I stąd te praktyki odsyłania „kosztowniejszych, chorych pacjentów” do szpitali, czy na SOR, aby zrobić tam diagnostykę. Ale jest to patologia i wydaje mi się, że rzadko jednak stosowana – dodaje nasz rozmówca. - Powstanie POZ przy szpitalu może naprawdę namieszać na rynku medycyny rodzinnej, nie mam wątpliwości. Będą protesty – przestrzega.
Przecież w tej wykańczalni połowa obsługi nawet po polsku nie potrafi mówić, sam widziałem, jak te ukraińskie tłuki pozwolili starszemu człowiekowi umrzeć. Widziałem, jak dziecko z zadrapaniem głowy wysłali do Olsztyna na opatrunek, Po pierwsze należy sprawdzić czy zatrudnieni tam Ukraińcy, maja prawo wykonywania zawodu i czy czasem nie są transplantologami.
Zdzysk
na przyjęcie na SOR w normalnym dniu czekałem ok. godziny norma polska
Joanna
Sor nie jest od diagnostyki ., tylko od stanow naglych Diagnostyka powinna odbywac sie w Poz Systemowo pijakom powinno powiedzieć się...do widzenia
dr
Jak zwykle, Pani Dyrektor chwali działanie- wszystko bez zarzutu oczywiście. Winni pacjenci, narkomani, pogoda, zapomniała o Tusku. Potrzebna wymiana dyrektora przede wszystkim, ona sobie nie radzi po prostu- to ją przerosło.